Strategie oparte na spekulacji polegają na kupowaniu akcji pod wpływem pojawiających się plotek, które mogą mieć duży wpływ na wycenę akcji danej firmy. Pogłoski mogą dotyczyć wielu spraw – potencjalnych inwestorów dla tej firmy, przejęć, fuzji, nowych produktów, wejścia na nowy rynek czy też wprowadzania przez nią innowacyjnych rozwiązań. W przypadku spekulacji, emocje i plotki biorą górę nad chłodną analizą fundamentalną i techniczną. Jak możemy opisać spółki spekulacyjne? – Książkowa definicja spółki spekulacyjnej odwołuje się do kryterium ryzyka. Akcje takich firm charakteryzują się bardzo wysokim poziomem ryzyka inwestycyjnego oraz wysoką oczekiwaną stopą zwrotu. Z perspektywy inwestora jest to też z reguły inwestycja dokonana bez przeprowadzenia dogłębnej analizy potencjału wzrostu ceny lub wręcz oparta wyłącznie na życzeniowym podejściu do inwestowania – tłumaczy Jerzy Nikorowski, makler BM BNP Paribas. – Spółki spekulacyjne charakteryzują się z reguły dużym poziomem wahań kursu, wysokim poziomem obrotów, powtarzającą się obecnością na forach internetowych i w mediach branżowych, rozwodnionym akcjonariatem. Co więcej, bardzo często zarządy i właściciele tego typu firm nadrabiają aktywnością medialną brak satysfakcjonujących wyników finansowych i przepływów pieniężnych. Wyceny tego typu firm często wielokrotnie przekraczają wartość godziwą – wskazuje Piotr Smoleń, prezes Turbine Asset Management. – Firmy te działają często w „modnych" branżach lub prowadzą działalność, w której okres inwestycyjny jest bardzo wydłużony i trudno jest jednoznacznie weryfikować rezultaty pracy zarządów. Obiektem zainteresowania inwestorów spekulacyjnych staje się też wiele z firm na skraju upadłości lub będących w trakcie procedury upadłościowej. Do spółek spekulacyjnych można również zaliczyć tzw. spółki groszowe – dodaje.
Duże wahania małych spółek
Element spekulacji jest obecny właściwie w każdej giełdowej inwestycji. – Jeśli zgodzimy się, że inwestowanie jest procesem polegającym na wyprzedzaniu przyszłych i niepewnych zdarzeń rynkowych, to można uznać, że spekulacja w mniejszym lub większym stopniu jest nieodłączną częścią tego procesu. W przypadku największych spółek, których kondycja jest szczegółowo monitorowana przez analityków reprezentujących różne instytucje, element spekulacyjny jednak z reguły nie decyduje o zachowaniu kursu akcji, ponieważ przepływ informacji następuje w sposób ciągły, przez co inwestorzy mogą dostosowywać na bieżąco swoje oczekiwania do rzeczywistości – mówi Łukasz Wróbel, główny analityk Noble Securities.
O ile duże spółki możemy uznać za odporne na spekulację, to zupełnie inaczej jest w przypadku szerokiego segmentu najmniejszych spółek, gdzie możliwe są zdecydowanie większe krótkoterminowe stopy zwrotu. – Ich notowania często zależą od plotek czy też pojedynczych wypowiedzi członków zarządu. Starają się oni wykreować przekonywającą opowieść wokół spółki, np. używając aktualnie popularnych słów kluczy, wykorzystując znane inwestorom nazwiska lub obiecując wytworzenie „następnej wielkiej rzeczy". Inwestorzy często padają ofiarą własnych wygórowanych oczekiwań – i wysokiej ceny płaconej za akcje – bazujących wyłącznie na obietnicach, których przez wiele miesięcy nie sposób zweryfikować i skwantyfikować – mówi Łukasz Wróbel. – Aby uniknąć takiej pułapki, powinniśmy oceniać spółki nie tylko pod kątem oferowanych przez nie produktów, ale ze względu na modele biznesowe. Myślę, że problem dużej części spółek z rynku New Connect, które spokojnie moglibyśmy uznać za „spekulacyjne wydmuszki", polega nie na braku innowacyjności czy ciekawych produktów, ale na braku skalowalnego modelu biznesowego – zaznacza główny analityk Noble Securities.
Jego zdaniem inwestorzy, zwłaszcza indywidualni, często interesują się spółkami spekulacyjnymi, ponieważ podświadomie dużo bardziej wolą zastrzyk adrenaliny wywoływany kilkudziesięcioprocentowymi wahaniami kursów często zupełnie bez racjonalnego wytłumaczenia od powolnego wzrostu wartości portfela skonstruowanego w oparciu o nudne duże firmy.
Symbole spekulacji
Obecnie chyba najciekawszą spółką o charakterze spekulacyjnym, swoistym „cesarzem spekulacji" na warszawskiej giełdzie, jest Petrolinvest. Perspektywa odkrycia przez firmę złóż ropy naftowej i – co za tym idzie – zarobienia na akcjach dużych pieniędzy skutecznie rozbudziła wyobraźnię giełdowych graczy. W czerwcu zeszłego roku kurs akcji Petrolinvestu na chwilę znalazł się poniżej 1 zł, co w porównaniu z kursem debiutu (590 zł) z 2007 roku jest wynikiem dramatycznym. – Akcje zadebiutowały po kilkaset złotych, a teraz warte są niewiele ponad złotówkę. Często zdarzają się gwałtowne wahania ich kursu, spółka emituje nowe akcje, z kolei inwestorzy wciąż czekają na satysfakcjonujące wyniki finansowe – wylicza Piotr Smoleń.