Zarobki w TFI i w domach maklerskich wyszły z kryzysu

Podobnie jak cały sektor finansów, także fundusze inwestycyjne wyraźnie odczuły skutki zapaści z 2008 roku. Jednak pensje, a zwłaszcza premie, wracają teraz do poziomów z czasów hossy.

Publikacja: 24.05.2015 11:02

Zarobki w TFI i w domach maklerskich wyszły z kryzysu

Foto: Bloomberg

Elitę zarobkową tworzą tu zarządzający funduszami, traderzy oraz analitycy – ocenia firma doradcza Hay Group, która specjalizuje się w analizach płacowych. – Wynika to ze specyfiki firm z tej branży, gdzie duża część wyniku finansowego uzależniona jest właśnie od osób zajmujących te stanowiska – wyjaśnia Artur Kalwasiński, ekspert Hay Group. Jak dodaje, po przejściu najmocniejszej fali kryzysu wynagrodzenia w TFI zaczęły sukcesywnie rosnąć i obecnie są na poziomie bardzo zbliżonym do tego sprzed kryzysu.

Według danych Hay Group średnie wynagrodzenie w sektorze funduszy inwestycyjnych dla stanowisk specjalistycznych to 6700 zł brutto miesięcznie. Na stanowiskach menedżerskich i eksperckich ta średnia rośnie do 17,8 tys. brutto miesięcznie, choć ta kwota nie do końca oddaje warunki płacowe w branży, gdzie zdarzają się bardzo duże rozpiętości wynagrodzeń.

Transfer z Londynu

O dużej rozpiętości zarobków mówią też łowcy głów i przedstawiciele funduszy, którzy w większości woleli pozostać anonimowi. Chętniej też mówili o stawkach w branży niż o własnych wynagrodzeniach. Na tej podstawie ustaliliśmy, że stała pensja zarządzającego wynosi 20–30 tys. zł brutto miesięcznie. – Mediana wynagrodzeń na tym stanowisku wynosi 20 tys. zł brutto – mówi prezes jednego z TFI.

Z sondy przeprowadzonej w lutym wśród TFI przez FIS Poland wynika, że średnia podstawowa pensja zarządzającego aktywami w Warszawie to około 53 tys. funtów rocznie brutto (co daje około 25 tys. zł miesięcznie), a więc zdecydowanie mniej niż w Londynie, gdzie roczna stawka wynosi około 88 tys. funtów brutto (42 tys. zł miesięcznie).

Jak jednak zaznacza nasz rozmówca, karierę w funduszu najczęściej zaczyna się od młodszego analityka i dalej przez kolejne szczeble dochodzi się do współzarządzającego funduszem. Dopiero później można samodzielnie zarządzać portfelem – zastrzega inny przedstawiciel branży TFI.

Podobnie jak w innych sektorach, płace rosną wraz ze stanowiskiem – i tak np. dyrektor inwestycyjny może liczyć na 30–40 tys. zł brutto miesięcznie. Jednak tym, co decyduje o wysokości rocznego wynagrodzenia w funduszach, jest bonus, czyli premia za wyniki, które mogą wynieść od kilku miesięcznych pensji do 100 proc. rocznego wynagrodzenia brutto.

Zdarzają się też bonusy sięgające nawet 200 proc. rocznych zarobków, które wtedy mogą przekroczyć milion złotych – jak twierdzi jeden z łowców głów, który przed dwoma laty prowadził rekrutację tak dobrze zarabiającego kandydata. Woli jednak zachować anonimowość – i jego, i swoją, bo – jak twierdzi – wtedy wszyscy by się domyślili, o kogo chodziło.

Koronkowa robota

Rekrutacji do funduszy prowadzonych przez łowców głów jest bowiem niewiele. – W zasadzie są to pojedyncze przypadki. Wyniki funduszy są jawne, więc dobrzy zarządzający dostają bezpośrednie oferty od konkurencji i w rezultacie stawki podlegają indywidualnym negocjacjom – wyjaśnia Michał Wierzbicki, dyrektor w firmie rekrutacyjnej Michael Page.

– Jeśli firma chce pozyskać dobrą osobę z konkurencji, to musi się liczyć z tym, że taki kandydat liczy na wzrost swojego wynagrodzenia w granicach przynajmniej 10–15 proc. – podkreśla Karolina Lis-Sosnowska, starszy konsultant w firmie rekrutacyjnej Hays Poland i potwierdza, że fundusze, rekrutując pracowników korzystają raczej z własnych sieci kontaktów.

– Przy tak dużej rozpiętości wynagrodzeń rekrutacja pracowników to naprawdę koronkowa robota. Dlatego bardzo często TFI przeprowadzają ją samodzielnie, nie korzystając z usług headhunterów – tłumaczy jeden z menedżerów funduszy, który w swojej karierze pracował w pięciu TFI. Według niego nawet w jednej spółce na tym samym stanowisku mogą pracować ludzie o bardzo różnych pensjach. – W czasie pięciu lat pracy spotkałem zarządzających, których podstawowa pensja brutto wynosiła 5 tys. zł miesięcznie, i takich, którzy zarabiali 40 tys. zł – wspomina menedżer.

Na zróżnicowanie płac wpływa rosnąca liczba transferów z Zachodu. Duże TFI – np. PKO TFI, TFI PZU, choć również średnie, niezależne podmioty ( np. Altus TFI), coraz częściej decydują się na poszukiwanie pracowników za granicą. Ich pensje nad Wisłą muszą odzwierciedlać to, do czego przyzwyczaili się w Londynie.

OFE cierpią po zmianach

Sporą rozpiętość stawek widać też w funduszach emerytalnych, gdzie na płacach odbiły się ubiegłoroczne zmiany w systemie emerytalnym. Przedstawiciele PTE przyznają, że w ostatnim czasie widać tendencję do cięć wynagrodzeń. Niektórzy twierdzą, że następuje wymiana kadry zarządzających na młodszą, a przez to także tańszą.

– Biznes się kurczy, a to wymusza zaciskanie pasa – wyjaśnia członek zarządu jednego z PTE. Potwierdzają to dane Komisji Nadzoru Finansowego, według których koszty wynagrodzeń w powszechnych towarzystwach emerytalnych spadły o 11 proc. z 94,3 mln zł w 2013 roku do 84,1 mln zł w ubiegłym roku.

Nadal jednak systemy wynagradzania w OFE są pilnie strzeżoną tajemnicą. Na tyle, że wszyscy z naszych rozmówców woleli zachować anonimowość, nie chcąc, by ich nazwisko kojarzono z konkretnymi kwotami. Jak wyjaśniają szefowie powszechnych towarzystw emerytalnych, systemy wynagrodzeń są ważnym elementem przewagi konkurencyjnej. – Może być tyle systemów wynagradzania, ile OFE. W funduszach emerytalnych kluczowy jest mechanizm bonusowy, który nagradza za realizację celów krótkoterminowych i długoterminowych – podkreśla jeden z prezesów PTE. Jak tłumaczy, jedne fundusze kładą większy nacisk na horyzont krótki, inne na dłuższy, ale generalnie niezwykle istotne jest, aby utrzymać stabilność zespołu zarządzających. – To działa bardziej jak system lojalnościowy, tak by utrzymać stały trzon zespołu – dodaje.

Jak ocenia nasz rozmówca, zarządzający OFE może liczyć na 15–25 tys. zł płacy podstawowej brutto miesięcznie, choć w niektórych funduszach może być to więcej – 30, a nawet 40 tys. zł. – Do tego dochodzi system premiowy, który w zależności od wyników, może powiększać roczną pensję o 20–100 proc. – dodaje szef PTE.

Prezes innego z towarzystw emerytalnych zaznacza jednak, że 100-proc. bonusy to już przeszłość. Po zmianach w OFE nawet za bardzo dobry wynik z inwestycji zarządzający może liczyć na co najwyżej 50 proc. premię. Szef PTE, które zarządza mniejszym OFE, twierdzi, że obecnie zarządzający ma maksymalnie 20 tys. zł pensji brutto miesięcznie wraz z 25 proc. bonusem – i to przyznawanym wyłącznie po wypracowaniu ponadprzeciętnych wyników inwestycyjnych.

Ponad milion rocznie

Niechętnie o swoich zarobkach mówią też przedstawiciele domów maklerskich. Jak udało się nam ustalić, początkujący pracownik w punkcie obsługi klienta (POK) może liczyć na około 2–4 tys. zł brutto miesięcznie, przy czym duży wpływ na płacę ma miejsce pracy. Najlepiej zarabia się w dużych miastach (np. Warszawa, Kraków). W mniejszych płace są bliższe dolnej granicy przedziału. Na największe stawki mogą liczyć doświadczeni maklerzy, którzy zbudowali własną grupę klientów. Oni nawet w POK mogą liczyć na pensje rzędu 5 tys. brutto miesięcznie i wyżej. Do tego dochodzą premie sięgające od kilkunastu do nawet kilkuset procent wynagrodzenia (niekiedy kwartalnego albo rocznego w zależności od tego, jaki system przyjęła firma inwestycyjna).

Nawet jednak z bonusem płace maklerów wypadają blado w zestawieniu z wynagrodzeniami osób, które trudnią się obsługą inwestorów instytucjonalnych czy też są szefami zespołów maklerskich. Tutaj zarobki sięgają nawet 50 tys. zł brutto miesięcznie. Elita rynku jest w stanie „wyciągnąć" (wraz z premią) nawet ponad 1 mln zł rocznie. Dobrym przykładem jest Stanisław Waczkowski, udziałowiec oraz wiceprezes Ipopemy Securities, odpowiedzialny za biznes maklerski grupy. Jak wynika z oficjalnego raportu spółki w 2014 r., jego wynagrodzenie wyniosło 876 tys. zł. Rok wcześniej było to 461 tys. zł, w 2012 r. zaś 2,15 mln zł.

Zdecydowanie niższe są płace analityków, które wynoszą od ok. 7 tys. do kilkunastu (12–14) tysięcy złotych brutto miesięcznie. Jednak szef zespołu analitycznego może już zarabiać kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie (łowca głów mówi o stawkach rzędu 20–30 tys. zł).

Jak zarabia się w instytucjach rynku? Wynagrodzenie Pawła Tamborskiego prezesa GPW wraz z pozostałymi świadczeniami w 2014 r. wyniosło 658 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że funkcję szefa warszawskiego rynku objął on dopiero w lipcu ub.r. W przypadku jego poprzednika Adama Maciejewskiego kwota ta wyniosła blisko 2,3 mln zł, choć 948 tys. zł to świadczenia z tytułu rozwiązania stosunku pracy. Nie licząc wynagrodzeń członków zarządu, średnia płaca na GPW wynosi około 9,4 tys. zł miesięcznie.

[email protected]

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie