Choć bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia był dla większości indeksów warszawskiego parkietu dodatni, trudno mówić o optymistycznym obrazie naszego rynku. Poniedziałek przyniósł pogłębienie przeceny z poprzednich sesji i spadek WIG20 do 1970 pkt, a momentami do 1960 pkt. Wtorkowe mocniejsze odreagowanie i powrót powyżej 2000 pkt trudno uznać za nadzwyczajne osiągnięcie, tym bardziej że było po części „wymuszone" przez dynamiczne zwyżki na giełdach światowych. To, że we wtorkowej zwyżce uczestniczyła niemal cała stawka blue chips, nie powinno przesłaniać faktu, że ostatnie dni stały pod znakiem bardzo dużej zmienności nastrojów w odniesieniu do poszczególnych spółek. Zjawisko to dotyczyło nie tylko akcji KGHM, których kurs wahał się między obawami o notowania miedzi a nadziejami na zniesienie podatku od wydobycia, jednego dnia tracąc 5,5 proc., a następnego zyskując prawie 7 proc. Podobnie było w przypadku Tauronu, Enei i Energi oraz w nieco mniejszej skali w przypadku papierów największych banków. Ta nerwowość i niezdecydowanie miały oczywiście związek z oczekiwaniem na expose premier Beaty Szydło. Inwestorzy, nie doczekawszy się konkretów w najbardziej interesujących ich kwestiach, większą część czwartkowej sesji przespali, by w jej końcowej części ulec presji lekko pogarszających się nastrojów na światowych parkietach.
Znany od pewnego czasu scenariusz, według którego WIG20 na ogół ospale reaguje nawet na silne zwyżki w otoczeniu i ochoczo przyłącza się do przeceny, będzie obowiązywał tak długo, jak długo rząd nie odkryje kart w sprawie opodatkowania banków i sklepów wielkopowierzchniowych, kwestii kredytów we frankach oraz sposobów integracji górnictwa i energetyki. Prowadzona do tej pory polityka uchylania rąbka tajemnicy i pozostawiania sporej dozy niepewności, przynosi jak najgorsze skutki. Deklaracje w rodzaju „niedogmatycznego" podejścia do zysków sektora energetycznego są tego najlepszym przykładem. W efekcie nerwowa szarpanina indeksu największych firm w okolicy 2000 punktów może potrwać jeszcze nawet kilka tygodni. Tym bardziej że czeka nas wkrótce start kadrowej karuzeli w spółkach z udziałem Skarbu Państwa.
Bardziej niepokojące jest to, co się dzieje w pozostałych segmentach naszego rynku, mniej uzależnionych od bezpośrednich wpływów politycznych. mWIG40 od kilku dni bezskutecznie usiłuje sforsować poziom 3650 punktów, a im dłużej te próby będą się przeciągać, tym większe ryzyko zniecierpliwienia inwestorów i w efekcie powrotu do tendencji spadkowej. Tym bardziej że część średniaków nie zachwyciła wynikami za trzeci kwartał. Bardzo podobnie wygląda sytuacja w przypadku małych firm. sWIG80 od początku listopada zaliczył jedynie dwie wzrostowe sesje i choć traci w sumie zaledwie 3 proc., perspektywy nie wyglądają zachęcająco. Ostatnie dni to obrona przed zejściem poniżej 13 200 punktów. Patrząc na wolumen obrotów, można powiedzieć, że inwestorzy stosują zasadę obrony przez unikanie handlu. Na dłuższą metę chyba jednak tak się nie da i wkrótce przyjdzie stawić czoła rynkowym wyzwaniom.
Giełdy odporne na terror
Wbrew obawom seria zamachów we Francji oraz sygnały poważnego zagrożenia atakami ze strony terrorystów w kilku państwach europejskich nie spowodowały negatywnej reakcji na głównych giełdach światowych. Wręcz przeciwnie, wtorkowe silne zwyżki doprowadziły do zniwelowania strat z poprzedniego tygodnia na parkiecie w Paryżu. DAX w trakcie pierwszych czterech sesji zyskał 3,5 proc., przedostając się w czwartek z impetem powyżej 11 tys. punktów i osiągając poziom najwyższy od 11 sierpnia. Utrzymanie tych zdobyczy w kolejnych dniach stawiałoby byki w zdecydowanie korzystnej sytuacji. Czynnikiem sprzyjającym kontynuacji zwyżki w Europie jest osłabienie euro. Gwarantem jej trwałości jest Europejski Bank Centralny, który może nie tylko przez długi czas grać skupem obligacji, ale ma też w zanadrzu jeszcze inne narzędzia, których może użyć. W obecnej, coraz bardziej złożonej sytuacji, nie powinno być oporów przed rozszerzeniem programu choćby o zakup obligacji municypalnych czy korporacyjnych.
Bardziej interesujące jest to, że ani umacniający się dolar, ani niemal już pewna perspektywa grudniowej podwyżki stóp procentowych przez Fed nie przeszkadzały amerykańskim indeksom w dynamicznej zwyżce. Dow Jones i S&P500 zyskały w trakcie czterech sesji po prawie 3 proc., zaliczając najlepszy tydzień od półtora miesiąca. Trudno co prawda liczyć, że utrzymają się w tak dobrej formie do 16 grudnia, ale nie ma też powodów, by obawiać się ich załamania.