Unikatowy banita

Jest sobie amerykański samochód, którego koła amerykańskiej ziemi nigdy nie dotknęły. To rzadkość, ale rzecz możliwa. Nazywa się z francuska – Chevelle. Chevrolet Chevelle. Z Belgii...

Publikacja: 18.12.2015 05:00

Ten Chevrolet Chevelle to dość unikatowy egzemplarz, z serii produkowanej w Belgii, z europejską spe

Ten Chevrolet Chevelle to dość unikatowy egzemplarz, z serii produkowanej w Belgii, z europejską specyfikacją.

Foto: Archiwum

 

Chevrolet Chevelle, produkowany w latach 1964–1977, to wóz o kilku twarzach. Debiutując, był po prostu nową wersją modelu Malibu, raczej mało ekscytującą, oferowaną w kilku nadwoziach, jako: 4-drzwiowy sedan, kabriolet, 3- i 5-drzwiowe kombi oraz 2-drzwiowe coupé. Ta ostatnia wersja przypominała jednak bardziej limuzynę.

Zaskoczyć może w związku z tym równoczesne klasyfikowanie Chevelle w kategorii muscle car. Otóż miał on także odmianę SS, który to skrót tłumaczymy jako Super Sport, dostępną jako 2-drzwiowe coupé i 2-drzwiowy kabriolet. Chevrolet Chevelle SS uważany jest za jedno z najbardziej klasycznych aut typu muscle cars, o doskonałych proporcjach i sylwetce, z dłuuugą maską. Pod nią pracowały silniki V8 283 i 327 o mocach od 195 do 300 KM, potem pojawiły się jeszcze mocniejsze motory: 350-konny 327 i V8 „big block" 396 o mocy 375 KM (wszystkie nazwy pochodzą od pojemności silników mierzonych w calach sześciennych). Pierwsza generacja modelu była produkowana do 1967 roku, druga w latach 1968–1972, ostatnia pojawiła się na krótko w 1973 roku. Chevelle był też dostępny jako pick-up, ale pod inną, skądinąd znaną dobrze nazwą – El Camino.

To wszystko, co powyżej, jest jednak tylko przystawką do historii unikatowych egzemplarzy Chevelle wytwarzanych w Europie. Otóż docierające zza oceanu na rynek Starego Kontynentu samochody były dość drogie ze względu na bariery celne. By je ominąć, Amerykanie dostarczali do belgijskiej montowni General Motors w Antwerpii jedynie nadwozia, tam je lakierowali i kompletowali w europejskiej specyfikacji. Tak powstawały amerykańskie samochody wyposażone w skrzynie manualne, słabsze i mniej paliwożerne silniki, z licznikami wyskalowanymi w kilometrach zamiast w milach.

Jeden z nich, rocznik 1968, 4-drzwiowy sedan ze 140-konnym motorem 3,8 i przebiegiem 99999 km, trafił do Polski i czeka na klienta w dobrej cenie 39 900 zł.

– Ten samochód nigdy nie był w USA. To naprawdę jeden z niewielu zachowanych egzemplarzy, prawdziwy survivor – zapewnia właściciel. – Jest całkowicie sprawny, bez wycieków, stuków itp. Używam go w sezonie i biorę udział w rajdach i zlotach pojazdów zabytkowych. Kupiłem auto w 2012 roku i przeprowadziłem generalny remont elektryczny, mechaniczny i kosmetyczny.

Jeżeli ktoś jest zainteresowany „amerykanizacją" auta, właściciel służy pomocą w znalezieniu silnika V8 z epoki oraz we wskazaniu warsztatu, który podejmie się jego montażu w przystępnej cenie.

[email protected]

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"