Niepewny los dolara i złotego. Ropa i miedź wciąż mogą tracić

Jaki los czeka złotego? Czy kurs euro do dolara osiągnie parytet? Kiedy skończy się bessa na rynku surowców? Postawić na akcje amerykańskie czy europejskie? Na te i inne pytania odpowiedzi szukali analitycy biorący udział w debacie zorganizowanej przez „Parkiet".

Publikacja: 02.01.2016 17:00

W debacie w redakcji „Parkietu” wzięli udział (od lewej): Marcin Kiepas (Admiral Markets), Kamil Mal

W debacie w redakcji „Parkietu” wzięli udział (od lewej): Marcin Kiepas (Admiral Markets), Kamil Maliszewski (DM mBank), Michał Błasiński („Parkiet”), Marcin Bogusz (HFT Brokers) oraz Krzysztof Wańczyk (ING Securities).

Foto: Archiwum

Rok 2015 na rynkach stał pod znakiem m.in. tąpnięcia cen surowców i oczekiwania na pierwszą podwyżkę stóp przez Fed. Co „zatrzęsie" rynkami finansowymi w 2016 r.?

Marcin Kiepas (M.K.): W 2016 r. tak naprawdę zabraknie nowych tematów, które mogłyby wstrząsnąć rynkami. Z tych ważniejszych należy obserwować wybory prezydenckie w USA, tempo podwyżek stóp procentowych przez Rezerwę Federalną oraz sytuację w chińskiej gospodarce. W Europie wielką niewiadomą pozostaje kwestia ewentualnego Brexitu, czyli wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Nie ma pewności, czy będzie to już temat na 2016 r., czy dopiero 2017. Na naszym podwórku wiodącym tematem pozostanie kształt polityki gospodarczej nowego rządu.

Jakie perspektywy stoją w nowym roku przed złotym?

Kamil Maliszewski (K.M): Nie widzę zbyt dużych szans na umocnienie złotego w 2016 r. Jeśli nowa Rada Polityki Pieniężnej będzie obniżać stopy procentowe, to powinna dokonać tego na samym początku kadencji, co będzie wywierać presję na polską walutę. Obawiam się, że w drugiej połowie roku może pojawić się konieczność nowelizacji budżetu, co także wpłynęłoby niekorzystnie na złotego.

Krzysztof Wańczyk (K.W.): Ostatnie miesiące nie były łaskawe dla złotego. Z jednej strony znajdował się pod presją ze względu na zaostrzenie polityki monetarnej przez Fed. Z drugiej strony negatywnie na notowania PLN wpłynęła silna niechęć do koszyka walut rynków wschodzących, jak i krajowe czynniki polityczne. Z powodu tych ostatnich złoty mocno ucierpiał, ale uważam, że reakcja rynku była przesadzona. Wprawdzie realizacja wszystkich obietnic wyborczych rodziła ryzyko pojawienia się problemów z finansowaniem pomysłów polityków, ale na szczęście tak się nie stało i przyszłoroczny budżet będzie mieścił się w ustawowej normie. Tym samym złoty może odetchnąć z ulgą, tym bardziej że nowy skład RPP będzie kładł szczególny nacisk na wsparcie rozwoju gospodarczego.

Perspektywa stopniowych podwyżek stóp za oceanem wyklucza ostre umocnienie dolara. Ponadto warto zauważyć, że w przeszłości zaostrzenie polityki Fedu zbiegło się z dobrym okresem dla złotego. W trzech poprzednich cyklach podwyżek stóp za oceanem realny efektywny kurs złotego zyskiwał średnio 6,5 proc.

Marcin Bogusz (M.B.): Rok 2016 będzie okresem powolnego odradzania carry trade, podczas którego na notowania par walut nadal będą miały wpływ banki centralne. W USA będziemy mieć do czynienia z powolnym (lub w mojej opinii bardzo powolnym) cyklem podwyżek, w strefie euro możemy mieć do czynienia z wygaszaniem programu QE, a Szwajcaria nadal będzie prowadziła ekspansywną politykę pieniężną z interwencjami na rynku walutowym włącznie – te główne siły będą wpływały na notowania walut, w tym pośrednio złotego.

Analizując perspektywy PLN, należy wziąć pod uwagę również czynniki lokalne. Wybór nowego szefa NBP jest jednym głównych czynników ryzyka, choć nie przeceniałbym tej kwestii. Złoty będzie również pod wypływem sentymentu do ryzyka i do rynków wschodzących, a ten zakładam, że będzie się poprawiał ze względu na coraz atrakcyjniejsze wyceny. Jeśli tak się stanie, to złoty powinien nieznacznie się umacniać.

M.K: Obserwowane na przełomie listopada i grudnia osłabienie złotego, jakkolwiek koresponduje z analogiczną jego przeceną w grudniu 2014 r., ma inne przyczyny. Złotemu ciążył miks czynników lokalnych i globalnych. Lokalnie są to przede wszystkim czynniki o charakterze politycznym (w tym oczekiwana w 2016 r. obniżka stóp procentowych przez nową RPP, niepewność co do polityki fiskalnej, pogorszenie nastawienia do Polski wśród inwestorów zagranicznych). Czynniki globalne są związane z obawami o rynki wschodzące w kontekście zapoczątkowanego przez Fed cyklu podwyżek stóp procentowych.

Początek 2016 r. będzie upływał pod znakiem słabego złotego. Z czasem jednak ryzyko związane z polityką powinno powoli wygasać, a problemy z deficytem pojawią się dopiero w 2017 r. Przez to złoty będzie zyskiwał na wartości do dużej grupy walut. Wyjątkiem będzie dolar, który w efekcie prowadzonej przez Fed polityki pozostanie drogi. Oczekuję, że pod koniec 2016 r. za dolara i euro zapłacimy tyle samo –  po 4,15 zł.

Rok 2016 powinien być lżejszy dla frankowiczów. Ujemne stopy procentowe w Szwajcarii oraz polityka interwencji Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) będzie systematycznie osłabiać franka, co przełoży się też na spadek CHF/PLN. Szczególnie że w drugiej połowie 2016 r. złoty powinien spisywać się lepiej niż w pierwszej. W I kwartale frank może jeszcze kosztować powyżej 4 zł, ale raczej będą to krótkie epizody niż trwała tendencja. Na koniec przyszłego roku frank może zejść do 3,70 zł.

Co z kursem EUR/USD? Zobaczymy parytet 1,0?

M.B.: Nie widzę przestrzeni do pogłębienia dotychczasowych dołków. Możliwe, że w przypadku napływu gorszych danych makro, kolejna podwyżka stóp procentowych w USA zostanie odwleczona w czasie. Przy takim scenariuszu kurs EUR/USD powinien wzrosnąć, moja prognoza na koniec 2016 r. to okolice 1,14.

K.W.: Również uważam, że wizja zejścia kursu EUR/USD w kierunku parytetu jest mało prawdopodobna. W czterech spośród ostatnich pięciu cykli podwyżek stóp w USA kurs dolara osiągał najwyższy poziom w okolicach pierwszej podwyżki, co może sugerować, że kurs dolara jest odwrotnie skorelowany z cyklem stóp Fedu. Ponadto warto zauważyć, że twarda postawa Europejskiego Banku Centralnego w sprawie dalszego luzowania polityki pieniężnej uległa rozwodnieniu. Doskonale pokazało to ostatnie posiedzenie EBC, na którym Mario Draghi okazał się mniej gołębi, niż oczekiwał rynek. Moim zdaniem bank będzie realizował strategię „wait and see", zwracając uwagę na stopniowo poprawiającą się sytuację makroekonomiczną w strefie euro. Europa notuje obecnie znaczną nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących, a jej spowalniająca inflacja powinna zgodnie z logiką makroekonomiczną oznaczać mocniejszą, a nie słabszą walutę. Dlatego nie jest wykluczone, że kurs EUR/USD podejdzie w rejon 1,23.

M.K.: Jestem przeciwnego zdania. Rozbieżna polityka pieniężna w USA (Fed) i Europie (EBC) sprowadzi w nowym roku eurodolara na niższe poziomy. Parytet 1,0 na koniec 2016 r. jest dla mnie scenariuszem bazowym.

K.M: Przychylam się do tej opinii – w ciągu roku zobaczymy parytet na eurodolarze. Fed nie będzie czekać z podwyżkami stóp do czerwca, ponieważ musiałby ich dokonać tuż przed wyborami prezydenckimi, co nie byłoby na rękę demokratom. Obstawiam, że Fed wykona kolejny ruch (lub ruchy) na początku roku, co sprowadzi kurs EUR/USD na niższe poziomy.

Gdzie czają się jeszcze okazje inwestycyjne na rynku walutowym?

M.K.: Ciekawym kierunkiem są waluty surowcowe, które powinny nadal tracić względem dolara.

K.W.: Dostrzegam niewielki potencjał dalszej aprecjacji dolara w relacji do walut surowcowych (dolar kanadyjski, australijski, nowozelandzki), ale to strategia grania „na krótką metę". Z czasem będzie stawać się coraz mniej atrakcyjna, ze względu na spodziewane osiągnięcie dołka na rynku surowców.

K.M.: Waluty surowcowe, takie jak dolar australijski czy kanadyjski, zostały już bardzo poturbowane. Jest za wcześnie, aby szukać odbicia, ale za późno, by liczyć na spektakularne spadki. Z mniej popularnych par walutowych zwróciłbym uwagę na szwedzką koronę, która może umocnić się względem euro.

M.K.: W kontekście niebezpieczeństwa wyjścia Wielkiej Brytanii z UE warto także spojrzeć na funta. Koszty ewentualnego Brexitu są szacowane nawet na 14 proc. brytyjskiego PKB, co musiałoby mieć silny wpływ na notowania brytyjskiej waluty. Pytanie tylko, czy będzie to już „grane" w 2016 r.

K.M.: To prawda, funt jest ogromną niewiadomą. Z jednej strony mamy perspektywę zacieśniania polityki monetarnej pod koniec 2016 r. Z drugiej jednak zapowiadane referendum ws. wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. Jeśli scenariusz Brexitu będzie bardziej realny niż obecnie, funt znajdzie się pod ogromną presją.

W nowym roku można jeszcze zastanowić się nad turecką lirą, która została mocno poturbowana. Zmaterializowała się już większość elementów ryzyka – głównie politycznych, dlatego ciekawym pomysłem może być gra na umocnienie liry względem euro, niekoniecznie względem dolara.

Czy warto szukać szans na nowe dołki na rynku surowców? Ropa nadal będzie tanieć?

K.W.: Tak. Nie ma racjonalnych przesłanek fundamentalnych, które mogłyby sugerować zmianę trendu na tym rynku. Silna determinacja OPEC w walce o udział w rynku sugeruje dalszą nadpodaż surowca. Dobrze pokazało to ostatnie posiedzenie kartelu krajów eksportujących ropę naftową, które zwiększyło dzienny limit produkcji ropy do 31,5 mln baryłek dziennie. Dodatkowo szacuje się, że w 2016 r. produkcja kartelu wzrośnie o 1,2 mln baryłek dziennie. Ponadto Irak i Iran mają zamiar jeszcze zwiększyć produkcję, by powetować sobie straty wynikłe z konfliktów (Irak) i kosztownych sankcji (Iran). Warto zwrócić uwagę, że Iran ma drugie co do wielkości złoża ropy na świecie. Ocenia się także, że Teheran zgromadził w tankowcach zapasy surowca sięgające 40 mln baryłek. Po zniesieniu sankcji mogą one trafić na rynek.

M.K.: Ropa powinna być tańsza, ponieważ czynniki podażowe są na tyle mocne, że popyt nie będzie ich w stanie zbilansować. Rodzi się pytanie, czy czarne złoto potanieje do 20 dolarów za baryłkę, czy też przecena będzie mniej dotkliwa. Sporo ryzyka jest już w cenach, więc nowe dołki będą pogłębione, ale na dramatyczne spadki nie ma co liczyć. W 2016 r. ropa WTI w najgorszym razie może kosztować 32–33 dolary za baryłkę. Za takim scenariuszem przemawiają m.in. silny dolar oraz walka OPEC o zachowanie udziałów w globalnym rynku ropy.

M.B.: Zgadzam się z przedmówcą. Spodziewam się stabilizacji cen ropy naftowej z lekką presją na spadki. To oznacza, że grudniowe dołki mogą być nieco pogłębione.

K.M.: Podzielam opinię zakładającą, że ropa wyznaczy w 2016 r. nowe dołki. Uważam, że ten scenariusz zrealizuje się w I i II kwartale, baryłka odmiany WTI może wtedy kosztować poniżej 30 dolarów. W drugim półroczu oczekuję odbicia cen i zamknięcia 2016 r. z cenami powyżej 40 dolarów za baryłkę.

Co z miedzią? Podzieli los ropy?

K.W.: Na rynku miedzi mamy nadpodaż, która prawdopodobnie nie będzie zniwelowana, ponieważ największy konsument tego surowca, czyli Chiny, znajdują się w fazie spowolnienia gospodarczego, które może postępować w przyszłym roku. Prognozuje się, że tempo wzrostu PKB Państwa Środka w 2016 r. spadnie w okolice 6,6–6,8 proc., dlatego trudno będzie odwrócić trend na tym rynku.

M.B.: Dopóki wzrost gospodarczy w Chinach nie przestanie spowalniać, dopóty nie będzie szans na odwrócenie trendu spadkowego cen miedzi.

M.K.: Sytuacja na rynku miedzi budzi analogie z ropą naftową, a więc nowe dołki powinno być pogłębione, ale bez silnej przeceny. Scenariusz bazowy to powolne osuwanie cen, z lekkimi korektami wzrostowymi.

K.M.: Zgadzam się z kolegami. Uważam, że potencjał spadków nie został jeszcze wyczerpany. Krótkie pozycje powinny dać zarobić.

Ostatnie lata przestały być łaskawe dla posiadaczy złota. Od historycznego szczytu z 2011 r. (1943 dolary za uncję) metal przeceniono o 45 proc. Co dalej?

M.B.: Złoto przestało być postrzegane przez inwestorów jako „bezpieczna przystań". Przestrzeń do spadków cen nadal istnieje. Wzrost stóp procentowych i rentowności obligacji skarbowych w USA powinny przyczyniać się do spadków cen kruszcu w 2016 r. Okrągły poziom 1000 dolarów za uncję może zostać naruszony.

M.K.: Główny trend spadkowy cen złota nie jest zagrożony. Sądzę, że w najbliższych miesiącach ceny spadną poniżej psychologicznej bariery 1000 dolarów za uncję, a pod koniec 2016 r. znajdą się w okolicach 900 dolarów. Wcale nie jest pewne, czy 2017 r. przyniesie odbicie. Nie dostrzegam czynników, które mogłyby odwrócić dotychczasowe tendencje.

K.M.: Jedyny argument dla byków to bardzo silny spadek liczby długich pozycji spekulacyjnych na rynku złota. To może być jakiś pretekst do odbicia cen, choć myślę, że jest na nie zbyt wcześnie.

K.W.: Na rynku złota nie należy spodziewać się dużych wahań. Złoto było, jest i będzie gwarancją ochrony kapitału, co można dobrze zaobserwować po działaniach banków centralnych, które zwiększają swoje rezerwy na rzecz walut, które podlegają mocnym wahaniom, szczególnie w okresie mocnych zawirowań na rynkach finansowych. Dlatego prognozujemy, że ceny złota będą się utrzymywać powyżej 1000 dolarów za uncję.

Przejdźmy do rynków akcji. Co dalej z GPW?

K.M.: Mam wątpliwości, czy w 2016 r. warto zainwestować na GPW, szczególnie w segment blue chips. WIG20 jest zdominowany przez spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, co wiąże się z ryzykiem politycznym. Ogromną niewiadomą A.D. 2016 będzie kwestia przewalutowania kredytów frankowych. W czarnym scenariuszu może się okazać, że po przewalutowaniu polskie banki nie wykażą zysku. Ciężarem pozostanie branża energetyczna, która (prawdopodobnie) zostanie obciążona kosztami ratowania górnictwa. Ten splot niekorzystnych czynników sprawi, że na GPW raczej nadal nie będzie napływał kapitał zagraniczny.

M.K.: Jedyna rozsądna strategia na przyszły rok to selektywne kupowanie spółek dywidendowych. Obawiam się, że zagranica będzie nadal omijać Warszawę szerokim łukiem, co nie wróży dobrze zwłaszcza WIG20. Politycy dyktują warunki na GPW, co nie może podobać się poważnym graczom.

M.B.: Jest za wcześnie, aby liczyć na pozytywny przełom na GPW. Jeśli koniecznie chcemy inwestować na polskiej giełdzie, to polecałbym akcje wyselekcjonowanych mniejszych spółek.

K.W.: Nie podzielam pesymizmu przedmówców. Uważam, że w 2016 r. WIG będzie znajdował się powyżej poziomów obserwowanych obecnie, ponieważ polskie akcje zostały w ostatnim okresie mocno przecenione. Oczekujemy, że nastawienie inwestorów do giełd rynków wschodzących będzie stopniowo się poprawiać. Wyceny wskaźnikowe mówią same za siebie. Wskaźnik C/Z dla WIG to obecnie 14,3 i znajduje się on poniżej historycznej średniej. Ponadto spodziewane przyspieszenie tempa wzrostu PKB w drugiej połowie 2016 r. powinno przyczynić się do poprawy wyników finansowych giełdowych spółek, szczególnie tych z wysoką ekspozycją na eksport, które dodatkowo skorzystają na europejskim programie QE. Natomiast zaostrzenia polityki monetarnej przez Fed nie należy się bać, ponieważ w okresie podwyżek stóp warszawski parkiet dobrze radził sobie w większości przypadków. W czasie cyklu podwyżek stóp w USA między czerwcem 1999 a majem 2000 r. WIG wzrósł o 16,3 proc., a podwyżkom stóp z okresu czerwiec 2004–czerwiec 2006 towarzyszył wzrost tego indeksu o 69,7 proc. Znacznie spadł on jedynie w cyklu podwyżek trwającym od stycznia 1994 do stycznia 1995 r., jednak był to okres po pęknięciu bańki spekulacyjnej.

Czy nadal warto inwestować na Wall Street? Hossa tam ma jeszcze potencjał?

M.B.: Wyceny wskaźnikowe S&P 500 są porównywalne do tych z 2006 r., a więc zrobiło się dość drogo. Jeśli hossa ma trwać, to amerykańskie spółki muszą pokazać adekwatne, solidne wyniki finansowe.

K.W.: Za oceanem spodziewam się kontynuacji wzrostu notowań głównych indeksów giełdowych. Kondycja amerykańskiej gospodarki stopniowo się poprawia, szczególnie na rynku pracy. Dalszy spadek stopy bezrobocia spowoduje większą presję na wzrost płac, co wzmocni siłę nabywczą konsumentów. Tym samym istnieje potencjał do dalszej poprawy wyników finansowych amerykańskich spółek. Wskaźnik C/WK, na który inwestorzy bardziej zwracają uwagę przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych, jest obecnie notowany na poziomie 2,7, czyli poniżej mediany, co oznacza, że amerykański rynek nie jest przewartościowany.

M. K.: Nie ma historycznej korelacji, sugerującej, że pierwsza w danym cyklu podwyżka stóp w USA wyznacza szczyt hossy na Wall Street. Pamiętajmy, że z Fedu płynie optymistyczne przesłanie: podnosimy stopy, ponieważ gospodarka wychodzi na prostą. W 2016 r. zobaczymy nowe rekordy na amerykańskich indeksach, choć nie liczyłbym na fajerwerki. Zwróćmy uwagę, że amerykańskie spółki „siedzą na gotówce". Zwyżki mogą więc napędzać m.in. skupy akcji własnych (buy back) oraz hojne wypłaty dywidend.

A może zamiast na USA warto postawić na giełdy w Europie?

M.B.: To zdecydowanie ciekawszy kierunek od Ameryki. Mam na myśli przede wszystkim niemiecki DAX.

M.K.: Zgadza się. Europejskie parkiety zyskają więcej niż amerykańskie. Najlepszy kierunek to główny indeks giełdy we Frankfurcie, który ma szansę na nowe rekordy.

K.W.: Także uważam, że spośród europejskich indeksów pozytywnie może się wyróżnić zwłaszcza niemiecki DAX. Spółki z tego indeksu będą głównym beneficjentem funkcjonującego obecnie programu QE, dlatego DAX ma szansę wejść na nowe historyczne maksima.

K.M.: Przeważanie wybranych parkietów strefy euro względem USA jest rozsądną strategią. Oprócz niemieckiego DAX, zwróciłbym uwagę na hiszpański IBEX-35 czy włoski FTSE-MIB.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?