Polskie firmy świadczące usługi transportowe odgrywają w Europie coraz większą rolę. Nie wszystkim to się podoba. Dlatego niektóre kraje podejmują działania mające poprawić pozycję konkurencyjną ich rodzimych przewoźników. W efekcie tracą zagraniczne firmy transportowe, w tym zwłaszcza polskie.
Ostatnio szczególnie głośno mówi się o ograniczeniach w Rosji. Chodzi o brak porozumienia w sprawie zezwoleń transportowych, na podstawie których mogą być prowadzone przewozy na terenie tego państwa. Zbigniew Nowik, prezes OT Logistics, grupy specjalizującej się w transporcie śródlądowym, spedycji kolejowej i morskiej oraz usługach portowych, uważa, że brak porozumienia z Rosją może ograniczyć realizację zleceń i wcześniejszych umów z klientami. – Stawki transportu do Rosji były ustalane na podstawie cen polskich przewoźników. Obecnie w uprzywilejowanej pozycji są przewoźnicy zagraniczni, którzy mogą niejako dyktować warunki – mówi Nowik.
Jego zdaniem wprowadzone kilkanaście miesięcy temu embargo wobec Rosji sprawiło, że polscy przewoźnicy wyspecjalizowani w przewozach do tego kraju zmuszeni byli szukać nowych rynków zbytu. To w konsekwencji spowodowało obniżenie stawek transportowych. Obecnie sytuacja może się powtórzyć. Zauważa, że wartość przychodów realizowanych w Rosji przez grupę OT Logistics w skali roku nie przekracza kilku procent i bezpośrednio nie stanowi istotnego obszaru jej działalności.
Brak zezwoleń w Rosji
Dariusz Cegielski, prezes Trans Polonii, specjalizującej się w transporcie płynnych surowców chemicznych, paliw i asfaltów, zapewnia, że perturbacje z zezwoleniami transportowymi na wjazd do Rosji nie mają większego wpływu na kondycję kierowanej przez niego grupy. Ta z przewozów realizowanych na terytorium naszego wschodniego sąsiada osiąga około 5 proc. wszystkich przychodów. – Problem z zezwoleniami transportowymi ma miejsce co roku i co roku udaje się go rozwiązać. Sądzę, że i tym razem strona polska i rosyjska w miarę szybko dojdą do porozumienia – uważa Cegielski. Dodaje, że wymiana handlowa między oboma krajami jest realizowana przede wszystkim w oparciu o transport drogowy i w niczyim interesie nie jest jego blokowanie. Co więcej, m.in. z powodu utrudnień infrastrukturalnych nie widzi większych szans na przeniesienie transportu ładunków z dróg na tory.
Dużej ekspozycji na rynkach wschodnich nie ma również grupa logistyczna Pekaes, dlatego obecnie nie widzi większego wpływu na jej działalność ograniczeń zaistniałych w Rosji. – Przede wszystkim woziliśmy towary do Mongolii i Kazachstanu, a Rosja była krajem tranzytowym. Jednak z uwagi na nałożone embargo na przewóz towarów spożywczych przez terytorium Rosji skala ta jest mniejsza – twierdzi Arkadiusz Filipowski, członek zarządu Pekaesu. Jego zdaniem dla niektórych polskich przewoźników ewentualny brak porozumienia z naszym wschodnim sąsiadem może mieć już istotne konsekwencje. Zauważa, że dla wielu firm przewozowych kierunek wschodni odgrywa kluczową rolę i znalezienie nowych jest zapewne wyzwaniem. Z drugiej strony polscy przewoźnicy mogą omijać Rosję i przewozić swoje towary przez Ukrainę i Turcję. Zdaniem Filipowskiego grupa Pekaes, posiadając w swoim portfelu usługi transportu kolejowego (realizuje je zależny Spedcont), może w razie potrzeby zaproponować swoim klientom ten rodzaj przewozów do Rosji.