Agencja Moody's potraktowała nasz kraj łagodnie, co wywołało pozytywną reakcję inwestorów. Czy decyzje agencji ratingowych to kolejny czynnik ryzyka związany z naszym rynkiem?
Reakcja była krótkotrwała, a decyzje i działania agencji mogą jedynie akcentować pewne ryzyka, ale najczęściej rynek zdaje sobie z nich sprawę znacznie wcześniej i dyskontuje w cenach akcji. Na tym tle nadal bardzo ważne są decyzje i działania polskiego rządu, który ma czas do zimy, by przygotować solidny budżet państwa i znaleźć źródła finansowania zwiększonych wydatków.
Warszawska giełda nie ma dobrej prasy wśród inwestorów zagranicznych. Jak to możliwe, że jedna z najszybciej rosnących gospodarek unijnych nie ma przełożenia na giełdę?
To oczywiście pochodna oczekiwanego spadku zysków w tym roku, do czego przyczyniły się największe spółki notowane na GPW (np. banki) i wzrostu ryzyka politycznego. Również na tle pozostałych rynków z naszego regionu nie należymy do specjalnie tanich rynków, zwłaszcza biorąc pod uwagę relację ryzyko/zysk. Dodatkowo, nakłada się na to ogólne negatywne nastawienie globalnego kapitału do rynków wschodzących, zwłaszcza europejskich „emergingów", a Polska jest niestety częścią tego koszyka. Dlatego z punktu widzenia zagranicznych inwestorów nie jesteśmy specjalnie atrakcyjnym miejscem do inwestowania. W krótkim terminie szansą na wzrost indeksów jest odbicie na rynkach surowców (ropy), co może zachęcić pasywny kapitał zagraniczny do większego zaangażowania i napływów na rynki emerging markets.
Czy jest szansa na zmianę tej sytuacji w najbliższych miesiącach?