Okazuje się, że statystyki są druzgocące: ekonomiści „odgadli" tylko cztery dokładne wyniki (Francja – Rumunia 2:1; Anglia – Walia 2:1; Irlandia – Szwecja 1:1; Węgry – Islandia 1:1).
Aż w 32 przypadkach ekonomiści nie mieli racji. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na wyniki reprezentacji Polski. Przed turniejem Goldman prognozował, że w pierwszym meczu grupowym zremisujemy 1:1 z Irlandią Północną. W kolejnym meczu przegramy z Niemcami 1:2, a na zakończenie fazy grupowej zremisujemy w z Ukrainą 1:1. Ekonomiści zakładali, że po wyjściu z grupy z trzeciego miejsca w 1/8 finału zagramy z Francją. Boisko napisało zupełnie inne scenariusze. Biało-czerwoni zajęli drugie miejsce w grupie, zdobywając 7 punktów i nie tracąc przy tym żadnej bramki. Przeciwnikiem w 1/8 zostali Szwajcarzy.
Porównując rzeczywistą turniejową drabinkę do tej z prognoz banku, również spotkamy sporo rozbieżności. Przed rozpoczęciem Euro Goldman nie brał pod uwagę, że Rosja, Austria, Ukraina oraz Rumunia nie wyjdą z grupy.
Jaki widać modele statystyczne – podobnie zresztą jak np. rekomendacje giełdowe – mają to do siebie, że sprawdzają się „częściowo". Pewne cechy, takie jak nastrój piłkarzy czy dyspozycja dnia, są po prostu niemierzalne. Kto by pomyślał, że np. Węgrzy wygrają grupę, remisując po drodze z Portugalią. Piłka nożna to nieprzewidywalna dyscyplina. Dopóki piłka w grze, wszystko może się zdarzyć. MBL