Koniec wakacji owocuje publikacjami raportów kwartalnych i półrocznych. Akcjonariusze żywiołowo reagują na przyrost lub spadek zysków, obligatariusze mają więcej danych do sprawdzenia. Kluczowa jak zawsze jest płynność, ale pomijając kandydatów do bankructwa, liczą się też inne informacje.
Zadłużenie
Nie istnieje wzór na idealny bilans, natomiast uniwersalne wskaźniki zadłużenia pomagają w porównaniu emitentów obligacji i warunków emisji (oprocentowania), które oferują.
Podstawową miarą zadłużenia, która ma zastosowanie do wszystkich emitentów, jest relacja ogółu zobowiązań do wartości aktywów. Im niższe są to wartości, tym bardziej bezpieczne jest posiadanie obligacji. Jeśli np. zobowiązania stanowią wartość połowy posiadanych aktywów, to o ile tylko same aktywa wycenione są prawidłowo, oznacza to, że teoretycznie utrata nawet połowy majątku (np. w następstwie kryzysu) lub jego sprzedaż za połowę wartości księgowej nie zagrozi spłacie zobowiązań. W tabeli przedstawionej obok widać, że wraz ze wzrostem wskaźnika zadłużenia rośnie także średnie oprocentowanie oferowanych obligacji, a najwyższy poziom osiąga w przypadku emitentów, którzy, tracąc mniej niż 10 proc. aktywów, mieliby więcej długów do spłacenia niż majątku do spieniężenia.
Jednak część firm z powodzeniem działa na wysokim lewarze (np. firmy, które uzyskują kredyty kupieckie u dostawców) i w ich przypadku – a raczej także w ich przypadku – ważna będzie relacja zadłużenia finansowego netto (dług odsetkowy pomniejszony o gotówkę) względem kapitału własnego. Z grubsza informuje ona, ile pieniędzy firma jest winna wierzycielom finansowym, a ile włożyła do biznesu sama (kapitał własny). Im niższy jest udział własnego kapitału w finansowaniu działalności, tym wyższe – zazwyczaj – jest oprocentowanie obligacji. Wyjątkiem są banki, przedstawione statystyki ich nie obejmują.