Filipiny – nowy azjatycki tygrys?

Inwestorzy lubią kontrowersyjnego prezydenta Rodrigo Duterte, bo liczą, że kraj będzie pod jego rządami się modernizował. Już teraz osiąga najwyższe tempo wzrostu PKB w Azji Wschodniej.

Publikacja: 06.09.2016 16:01

Rodrigo Duterte, od czerwca prezydent Filipin. Wcześniej burmistrz Davao porównywany z Punisherem, b

Rodrigo Duterte, od czerwca prezydent Filipin. Wcześniej burmistrz Davao porównywany z Punisherem, bohaterem filmów i komiksów Marvela.

Foto: Archiwum

Mówią na niego „Punisher". Obejmując urząd prezydenta, zapowiedział, że nie będzie budował nowych więzień, tylko domy pogrzebowe. Wezwał naród do zabijania narkotykowych dilerów i został wysłuchany – w kilka miesięcy odstrzelono bez żadnego sądu 2 tys. „sprzedawców śmierci". Nazwał amerykańskiego ambasadora „irytującym, gejowskim skurwysynem" i zagroził Chinom zbrojnym oporem przeciw zajmowaniu przez nie spornych wysp na Morzu Południowochińskim. Nie wahał się nabluzgać ONZ i papieżowi Franciszkowi. Łamie wszelkie nakazy i zakazy stworzone przez krajowy oraz międzynarodowy establishment. Prezydent Filipin Rodrigo Duterte nazywany jest przez to „azjatyckim Trumpem". Choć obrońcy praw człowieka i różnego rodzaju polityczni eksperci łapią się za głowy, obserwując jego poczynania, to prezydent Duterte jest lubiany przez biznes. Postrzega go się jako człowieka, który ma szansę uczynić z Filipin kolejnego azjatyckiego tygrysa gospodarczego.

Żelazna ręka na pomoc gospodarce

W drugim kwartale 2016 r. PKB Filipin wzrósł aż o 7 proc. To było najszybsze tempo spośród wszystkich państw Azji i jedno z najszybszych na świecie. Prognozy MFW na cały 2016 r. są już nieco skromniejsze, bo mówią o wzroście gospodarczym wynoszącym 6 proc., ale na tle regionu to nadal dobry wynik. W przyszłym roku, według MFW, tempo wzrostu filipińskiego PKB ma wynieść 6,2 proc. i być takie samo jak chińskie. Oczywiście, to wzrost ze stosunkowo niskiego poziomu. PKB na głowę na Filipinach (licząc według parytetu siły nabywczej) wynosi 7,6 tys. USD, a więc jest podobne do tego, jakie jest obecnie w Wietnamie czy na Ukrainie i w Polsce było w połowie lat 90. Kraj ma wciąż jednak szanse na dogonienie innych gospodarczych tygrysów.

Sondaże wskazują na poparcie dla prezydenta sięgające 91 proc. Naród patrzy z optymizmem w przyszłość, a te dobre nastroje udzielają się również środowiskom biznesowym. Wiele firm ogłasza plany ekspansji. – Znajdujemy się w bardzo dobrym miejscu. Rząd dał priorytet wydatkom na infrastrukturę, ich przyspieszeniu oraz zmniejszeniu biurokracji, a także zapewnieniu pokoju i bezpieczeństwa, co daje bardzo dobre perspektywy na przyszłość – twierdzi Antonio Moncupa, prezes East-West Banking Corp, jednego z największych filipińskich banków.

Duterte był ceniony przez środowiska biznesowe jeszcze wtedy, gdy był burmistrzem miasta Davao. Zwiększył wówczas jego atrakcyjność gospodarczą, prowadził politykę przyjazną przedsiębiorczości, a przede wszystkim doprowadził do ostrego spadku przestępczości. Miasto porównywane wcześniej pod względem skali kryminalnej przemocy z Kolumbią zostało „oczyszczone" z bandytów przez szwadrony śmierci i stało się najbezpieczniejszą metropolią na Filipinach. Wielu ludzi liczy na to, że w podobny sposób transformacji ulegnie cały kraj.

– Biznes będzie miał się dobrze pod rządami tej administracji. Niepokój jest związany raczej z pozasądowymi egzekucjami przestępców – wskazuje Luis Reyes, wiceprzewodniczący BDO Unibanku.

– Myślę, że infrastruktura będzie bardzo szybko się rozwijała. Pieniądze będą dostępne, bo za tymi projektami będzie stała żelazna pięść – prognozuje Henry Schumacher z Europejskiej Izby Handlowej na Filipinach.

Skutki działania tej „żelaznej pięści" w gospodarce już widać. Duterte wezwał operatorów telekomunikacyjnych, by przyspieszyli transfer w internecie mobilnym. Zagroził, że jeśli tego nie zrobią, zmieni prawo tak, by zagraniczne koncerny telefoniczne mogły wejść na filipiński rynek. Operatorzy posłuchali prezydenta i przyspieszyli internet.

Rynek się cieszy

Giełda jak na razie się cieszy z nowej władzy. Od początku roku filipiński indeks PSEi zyskał 12 proc., a od dołka ze stycznia wzrósł o 29 proc., co oznacza, że pod względem technicznym jest już w fazie hossy. Należy też on w tym roku do grupy najlepszych azjatyckich indeksów giełdowych. Większą stopę zwrotu od początku stycznia dały tylko: tajski SET (20 proc.) oraz indonezyjski Jakarta Composite (17 proc.). Kilka tygodni temu PSEi przekroczył poziom 8 tys. pkt. Choć przez ostatni miesiąc stracił 3,5 proc., to wielu analityków jest dobrej myśli co do perspektyw giełdy. Michaelangelo Oyson, prezes filipińskiego domu maklerskiego BPI Securities, prognozuje, że indeks PSEi może w 2017 r. przekroczyć 9 tys. pkt. Sprzyjać mają mu dobre wyniki spółek oraz reformy gospodarcze przeprowadzane przez ekipę Duterte. Korzystać na nich mają szczególnie firmy z sektora konsumenckiego oraz nieruchomościowego. – Moja wiadomość do inwestorów zagranicznych jest taka, że Duterte wdroży politykę przynoszącą zrównoważony wzrost. Mamy starą machinę gospodarczą i jak dotąd wymienialiśmy w niej tylko śrubki i nity. Duterte stara się wymienić maszynę na nową – przekonuje Oyson.

W przypadku peso filipińskiego również widać większe zainteresowanie rynku. Od 2013 r., w związku z polityką Fedu, waluta ta była pod podobną presją jak wiele innych walut z rynków wschodzących. Straciła w tym czasie 13 proc. wobec dolara. Od początku roku umocniła się jednak o 0,5 proc. wobec amerykańskiej waluty, a od dołka ze stycznia zyskała 3 proc. Prognozy dla niej są dobre. 55 proc. analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga spodziewa się, że będzie ono w tym roku azjatycką walutą, która najmocniej zyska wobec dolara. – Peso filipińskie umocniło się w tym roku zgodnie z naszymi oczekiwaniami z pierwszego kwartału. Kraj bez wątpienia skorzystał na spadku cen ropy na światowych rynkach. Co więcej, wciąż doświadcza jednego z najszybszych wzrostów PKB w Azji. Spodziewamy się dalszej aprecjacji peso wobec euro i konsolidacji zwyżek wobec dolara. Sprzyja temu m.in. silny wzrost gospodarczy i lepszy bilans obrotów bieżących – twierdzi Enrique Diaz-Alvarez, analityk Ebury.

Przebłyski z przeszłości

Co prawda Duterte już jako burmistrz Davao dowiódł, że potrafi prowadzić politykę skutkującą przyspieszeniem wzrostu gospodarczego, ale dawanie mu zbyt dużego kredytu zaufania byłoby błędem. W ostatnich latach mieliśmy przecież dwa przykłady silnych przywódców zaczynających od prorozwojowej polityki gospodarczej, która była przyjmowana z entuzjazmem przez środowiska biznesowe i zwykłych obywateli, by później podejmować działania, które odstraszały inwestorów. Ci przywódcy to: turecki prezydent Recep Erdogan i rosyjski prezydent Władimir Putin. Należy również pamiętać, że Filipiny też miały epizod z autorytarnym przywódcą – prezydentem Ferdinandem Marcosem, rządzącym krajem w latach 1965–1986. W początkach jego rządów Filipiny dynamicznie się rozwijały gospodarczo, ale później kryzys naftowy, pułapka zadłużenia oraz ogromna korupcja doprowadziły do tego, że kraj zaczął odstawać pod względem zamożności od innych państw regionu. Duterte należy zaś do osób dobrze oceniających Marcosa i jest powiązany z ludźmi jego reżimu (czytaj w ramce). Miejmy jednak nadzieję, że zdołał wyciągnąć właściwą lekcję z historii.

[email protected]

Miłośnik Marcosa, który zrobił karierę w demokracji

Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Duterte było przeniesienie grobu byłego dyktatora Ferdinanda Marcosa na Cmentarz Bohaterów Wojennych w Manili. Duterte darzy Marcosa sympatią i nazwał go „najlepszym prezydentem w historii". Sympatię zdradzają nie tylko słowa. Prezydent Duterte ma na dłoni mały tatuaż. To symbol Stowarzyszenia Strażników, zrzeszającego głównie byłych wojskowych, funkcjonariuszy bezpieki oraz inne osoby związane z dawnym reżimem. Ma ono korzenie w grupie założonej w 1976 r. przez wojskowych z tzw. Szwadronu Diabła. Duterte był w latach 70. i 80. prokuratorem. Po tym gdy rewolucja obaliła Marcosa w 1986 r., Duterte potrafił się jednak doskonale odnaleźć w polityce. W latach 1988–1998 był burmistrzem Davao, w latach 1998–2001 kongresmenem, by w latach 2001–2010 ponownie rządzić miastem. Po wyborach z 2010 do 2013 r. był wiceburmistrzem – miastem nominalnie rządziła jego córka Sara Duterte-Carpio, a od 2013 r. do 2016 r. znów był burmistrzem. Podczas pełnienia tych funkcji zdobył wielką popularność i czterokrotnie różne rządy proponowały mu stanowisko ministra spraw wewnętrznych. Za każdym razem odmawiał. Odmówił również przyjęcia międzynarodowej nagrody World Mayor Prize przyznawanej wyróżniającym się burmistrzom z całego świata. Stwierdził, że jako burmistrz po prostu dobrze wykonywał swoje obowiązki, a to samo w sobie nie jest powodem do wyróżnień. Popularność przynosi mu nie tylko jego polityka, ale również ostry język, zamiłowanie do dużych motocykli i reputacja kobieciarza.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie