Indeks mWIG40 jest prawdziwą gwiazdą GPW w ostatnich miesiącach. Od dołka z początku lipca wystrzelił w górę o ponad 20 proc. (i to nie wliczając dywidend!). Zbliżył się do pułapu 4000 pkt, na którym był poprzednio jeszcze w 2007 roku. Hossa „średniaków" zdecydowanie przyćmiewa to, co dzieje się np. z WIG20, który uporczywie szoruje po dnie.
Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Wiadomo, że każdy indeks stanowi jedynie pewnego rodzaju uśrednienie wyników dla danej grupy spółek. Przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach. Sprawdziliśmy, jakie konkretnie firmy w największym stopniu złożyły się na letnią hossę średniaków. Tutaj warto wspomnieć o pewnych niuansach – wkład danej spółki to nie tylko efekt zwyżki jej kursu, ale też jej udziału w koszyku indeksu. Wiadomo, że firmy „ważące" dużo mają większy wpływ na stopy zwrotu z całego wskaźnika.
Pierwszy wniosek z naszych obliczeń jest następujący: w ponad 2/3 za letni wystrzał mWIG40 odpowiada 11 spółek, czyli ok. 1/4 całego koszyka.
Większość zidentyfikowanych przez nas liderów to spółki „wzrostowe", czyli takie, które na przestrzeni ostatnich lat systematycznie powiększają zyski i które zdaniem rynku mają utrzymać tę poprawę. Czyli zgodnie z intuicją.
Są jednak odstępstwa od tej reguły. Największe z nich: JSW. To właśnie ta firma miała zdecydowanie największy wkład w zwyżkę mWIG40. Paradoks polega na tym, że ciężko byłoby ją zakwalifikować do grona „wzrostowych". Wręcz przeciwnie, jak pokazuje tabela, w ostatnich latach było to jedno z najgorszych przedsiębiorstw, jeśli chodzi o trend w wynikach finansowych, które systematycznie ulegały dramatycznemu pogorszeniu, co oczywiście w dużym stopniu miało związek z dekoniunkturą na rynku węgla. JSW to zatem całkowite odstępstwo od normy – mamy tu do czynienia nie z firmą powiększającą zyski, lecz taką, która jest po dramatycznych „przejściach" i z perspektywą na poprawę, startującą niejako z bardzo niskiego pułapu.