Piłka nożna. Celtic – kierunek Europa

Piłkarze z Glasgow zdobyli właśnie 48. tytuł mistrzowski. Od sześciu lat nie mają sobie równych w Szkocji. Ale nie chcą być królami tylko własnego podwórka.

Publikacja: 08.04.2017 14:12

Piłka nożna. Celtic – kierunek Europa

Foto: 123rf

Brendan Rodgers, trener Celtiku Glasgow i jego czołowy snajper Moussa Dembele.

Brendan Rodgers, trener Celtiku Glasgow i jego czołowy snajper Moussa Dembele.

Archiwum

Łatwo podważać ich dorobek, mówiąc, że nie mają z kim przegrać, bo ich główni konkurenci – Rangers – dopiero wypływają na powierzchnię po przymusowej tułaczce po niższych ligach. Ale przejść obojętnie obok wyników Celticu nie sposób. Wypada docenić, że nawet w tak mało wymagającej lidze potrafią zachować koncentrację i nie pozwalają sobie na potknięcia. Tytuł zapewnili sobie już osiem kolejek przed końcem sezonu. To rekord Szkocji. Z 31 dotychczasowych meczów wygrali 28, trzy zremisowali. Strzelili najwięcej bramek (82) i najmniej stracili (19). Nad drugim w tabeli Aberdeen mają aż 23 punkty przewagi. A przecież sezon nie zaczął się po ich myśli: od porażki z Lincoln Red Imps, najlepszym zespołem Gibraltaru, w eliminacjach Ligi Mistrzów oraz dwóch wyrównanych spotkań z kazachską Astaną w kolejnej rundzie, po których pewnie niejeden kibic zastanawiał się, czy zatrudnienie trenera Brendana Rodgersa było dobrym rozwiązaniem.

Dziś już chyba nikt w to nie wątpi. Celtic pierwszy raz od trzech lat zakwalifikował się do fazy grupowej Champions League. W niezwykle trudnej grupie uzbierał trzy punkty. Poległ wyraźnie tylko w meczach z Barceloną (0:7 i 0:2). Borussii Moenchengladbach urwał punkt (0:2 i 1:1), a z Manchesterem City dwukrotnie zremisował (3:3 i 1:1), za każdym razem prowadząc.

Trzy z pięciu goli w tych spotkaniach zdobył Moussa Dembele. 20-letni napastnik, urodzony we francuskiej miejscowości Pontoise (rodzina pochodzi z Mali), to obecnie jedno z najbardziej pożądanych nazwisk w futbolu. Szybko stał się ulubieńcem fanów z Celtic Park, nękając co rusz sąsiadów zza miedzy. To on we wrześniu uzyskał pierwszego od ponad 40 lat hat tricka w derbach z Rangers, trafiając do siatki głową oraz prawą i lewą nogą. We wszystkich rozgrywkach strzelił już 32 bramki w 46 meczach, tworząc z Anglikiem Scottem Sinclairem (22 gole) najgroźniejszy duet w Szkocji.

Sinclair zdążył już zwiedzić całą Anglię: od Chelsea przez Manchester City po Aston Villę. Poznał uroki gry w niższych ligach i w walijskiej Swansea, ale dopiero w Glasgow pokazuje pełnię możliwości.

Dembele, zanim trafił do Celticu, zaliczył dwa spotkania w Premier League, w barwach Fulham. Dziś biją się o niego najwięksi i jeśli wróci do Anglii, to z pewnością do klubu walczącego o trofea.

Jeśli jednak wierzyć medialnym doniesieniom, napastnik francuskiej młodzieżówki nie zamierza odchodzić za wszelką cenę. Miał podobno odrzucić intratną ofertę Chelsea. Powód? Brak gwarancji, że będzie wystawiany w podstawowym składzie. Kuszą go także Arsenal i Liverpool, ale trener Rodgers ma nadzieję, że perspektywa ponownych występów w Lidze Mistrzów wystarczy, by zatrzymać utalentowanego 20-latka.

– Ten chłopak jest stworzony do gry w wielkich meczach. Może zajść na sam szczyt, ale potrzebuje czasu. Za dwa lata będzie piłkarzem klasy światowej – twierdzi Rodgers, który nie ma wątpliwości, że Dembele zostanie sprzedany za rekordową kwotę. Do tej pory klub zarobił najwięcej na transferze holenderskiego obrońcy Virgila van Dijka, który w 2015 roku przeszedł do Southampton za 13 mln funtów.

Rodgers przekonuje, że Dembele jest wart pieniędzy, które Manchester City zapłacił Liverpoolowi za Raheema Sterlinga (49 mln). Ale na razie ma wobec niego inne plany. Chce, by gwiazda młodego Francuza rozbłysła jeszcze bardziej, a Celtic grał regularnie w Lidze Mistrzów i w ciągu pięciu lat dołączył do europejskiej elity. – Jestem superambitny. Kiedy tu przyszedłem, obiecałem, że zostawię klub w lepszym miejscu, niż go zastałem – przypomina trener pochodzący z Irlandii Północnej. I ucina spekulacje, że przy pierwszej nadarzającej się okazji poszuka nowego wyzwania.

– Pracowałem w wielu miejscach, ale nigdzie nie czułem się tak świetnie jak tutaj – zapewnia. – Nigdzie nie spotkałem się z takim przyjęciem. Pamiętam, jak stałem w korku, z innego auta wysiadł mężczyzna w niebieskiej bluzie i zaczął zmierzać w stronę mojego samochodu. Pomyślałem: „chyba trzeba się ewakuować, zabierzcie mnie stąd natychmiast". Obawy okazały się nieuzasadnione. Ten chłopak podszedł i powiedział: „Jestem kibicem Rangers, ale dziękuję za to, co robi pan dla szkockiego futbolu". Jak tu nie kochać tego miasta? Rodzina podziela moje zdanie. Zaaklimatyzowaliśmy się bardzo szybko. Codziennie możemy iść do innej restauracji, wiedząc, że wszędzie czeka nas kulinarna uczta.

Glasgow to z pewnością przystań spokojniejsza niż Londyn, gdzie Rodgers był trenerem rezerw i młodzieży w Chelsea, czy Liverpool, który musiał opuścić po tym, jak przez trzy lata nie wywalczył na Anfield ani jednego trofeum, mimo ogromnych nakładów na transfery (300 mln funtów).

– Jestem starszy i bogatszy o doświadczenia. Nie sztuką jest wydawać pieniądze, sztuką jest robić to z głową – przyznaje. I żeby nie popełnić więcej błędów, sprowadził na Celtic Park speca od rekrutacji piłkarzy, Walijczyka Lee Congertona, o którym mówi, że jest najlepszy w swoim fachu. Roboty mu nie zabraknie. Lato w Glasgow ma być gorące. By spełnić mocarstwowe plany Rodgersa, potrzeba wzmocnień.

Dobra atmosfera już jest. – Trener sprawił, że uwierzyliśmy we własne umiejętności. Tej pewności siebie dotąd nam brakowało – zauważa szwedzki obrońca Mikael Lustig. A asystent Rodgersa, Chris Davies, podkreśla, że jego szef jak mało kto potrafi ułożyć sobie relacje z zawodnikami.

Jednym z pierwszych kroków Rodgersa po podpisaniu kontraktu z Celtikiem była wizyta w domu kapitana zespołu Scotta Browna. Zjedli razem obiad, porozmawiali o klubie. – Może się wydawać, że niektórzy z graczy chcą po prostu łatwego, fajnego życia. Bardziej jednak potrzebują dyscypliny i silnego przywództwa. I Brendan im to gwarantuje. Wymaga, ale nie krzyczy. Odnosi się do nich z szacunkiem, a oni odpłacają się tym samym – tłumaczy Davies.

25 maja minie pół wieku od największego sukcesu klubu: zwycięstwa nad Interem w finale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych (poprzednika Ligi Mistrzów). To był triumf ofensywnego futbolu nad włoskim catenaccio. Rodgersa nie było wówczas jeszcze na świecie, ale wie, jak szczególna to data dla kibiców. Chciałby, żeby Celtic znów był wielki, ale przede wszystkim, by kojarzony był z atrakcyjną, pełną pasji grą. I nie potrzebował pomocy UEFA do wyeliminowania takich przeciwników jak Legia.

Wcześniej jednak może raz jeszcze zagrać na nosie sąsiadom zza miedzy. W 1899 roku Rangers zakończyli sezon bez porażki, ale wówczas rozgrywano tylko 18, a nie 38 meczów. Ten wynik przetrwał dwie wojny światowe i inne zakręty historii. Celtic ma szansę się z nim wreszcie rozprawić. A do zdobycia po drodze jest jeszcze Puchar Szkocji. Rywal w półfinale? A jakże by inaczej – Rangers.

Piłkarzy Jocka Steina, którzy pół wieku temu zostali najlepszą drużyną Europy, nazwano „Lwami z Lizbony" (tam odbył się finał). Czy zawodnicy Rodgersa doczekają się równie efektownego przydomka?

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza