Atmosfera wokół prezydentury Donalda Trumpa coraz bardziej się zagęszcza.
Choć jego prezydentura trwa zaledwie kilka miesięcy, zdążyła już mocno odcisnąć swoje piętno na giełdach.
Wall Street wstrząśnięta, Europa zmieszana
Atmosfera wokół prezydentury Donalda Trumpa, zamiast wchodzić w fazę względnej stabilizacji, coraz bardziej się zagęszcza. Początkowy impet w dążeniu do budowania wielkości Ameryki zatrzymał się na pierwszym poważniejszym zadaniu, jakim była próba zmiany odziedziczonego po Baracku Obamie systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Niepowodzenie w tej sprawie poważnie podkopało wiarę w możliwość szybkiej realizacji ambitnych planów przez nową administrację, szczególnie dotyczących reformy systemu podatkowego i programu inwestycji infrastrukturalnych. Po ostatnich wydarzeniach, podważających wiarygodność prezydenta i jego zdolność do w miarę racjonalnego rządzenia największym światowym mocarstwem, podkopana wcześniej wiara doznała kolejnego poważnego uszczerbku. Miarą tego zjawiska jest największe od września 2016 r. jednodniowe tąpnięcie indeksów na Wall Street. W minioną środę Dow Jones i S&P500 straciły po 1,8 proc. W przypadku tego ostatniego oznacza to zdecydowane pogorszenie technicznego obrazu rynku, z czytelnym zarysowaniem formacji podwójnego szczytu. Atak na maksimum z początku marca okazał się nieudany i choć trudno na tej podstawie przesądzać o zakończeniu hossy, to poważniejszą korektę należy jak najbardziej brać pod uwagę. Początkowy impuls może z łatwością ulec wzmocnieniu, bo kolejnych pretekstów na horyzoncie nie brakuje. Warto przypomnieć, że po marcowym szczycie spadkowa fala trwała prawie półtora miesiąca i zabrała amerykańskim indeksom 3–3,5 proc. Biorąc pod uwagę, że maj i czerwiec nie jest najlepszym okresem dla byków, na najbliższą przyszłość trzeba patrzeć z pewnym niepokojem. Będzie on narastał wraz z ewentualnym zbliżaniem się S&P500 w okolice 2330–2340 punktów, wyznaczające dołki poprzedniej korekty. Może to nastąpić stosunkowo szybko, bo dystans jest niewielki, a 65 punktów dzieli indeks od psychologicznej bariery 2300 punktów. Rozwój sytuacji znów niestety zależeć będzie bardziej od polityki niż od fundamentów, a więc trudno tu o jakiekolwiek prognozy.
To, co było powodem wstrząsu na Wall Street, dla głównych giełd europejskich okazało się przyczyną zakłopotania, które jednak także może mieć poważniejsze konsekwencje. Nie chodzi przy tym tylko o pogorszenie się nastrojów, ale także o dynamiczne umocnienie się wspólnej waluty, które z reguły niekorzystnie wpływa na kondycję parkietów naszego kontynentu. Co prawda euro zyskuje na wartości już od początku roku, nie przeszkadzając wcześniej indeksowi z Frankfurtu w biciu kolejnych rekordów, ale każda dobra passa kiedyś się kończy, a przełamanie z dużym impetem poziomu 1,1 dolara za euro takiemu zakończeniu może jak najbardziej sprzyjać. Po raz ostatni euro było tak silne w październiku ubiegłego roku. Na razie DAX stracił 1,7 proc., broniąc się w czwartek przed spadkiem poniżej 12 500 punktów, ale miejsca na korektę jest jeszcze sporo. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym jej rozwojowi może być wzrost nerwowości przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi we Francji i w Wielkiej Brytanii.