Trump sprowokował korektę

Korekta zwykle potrzebuje impulsu. Wszystko wskazuje na to, że gdy go brakuje, zawsze może liczyć na Donalda Trumpa.

Publikacja: 20.05.2017 13:45

Trump sprowokował korektę

Foto: Bloomberg

Atmosfera wokół prezydentury Donalda Trumpa coraz bardziej się zagęszcza.

Atmosfera wokół prezydentury Donalda Trumpa coraz bardziej się zagęszcza.

Foto: Archiwum

Choć jego prezydentura trwa zaledwie kilka miesięcy, zdążyła już mocno odcisnąć swoje piętno na giełdach.

Wall Street wstrząśnięta, Europa zmieszana

Foto: GG Parkiet

Atmosfera wokół prezydentury Donalda Trumpa, zamiast wchodzić w fazę względnej stabilizacji, coraz bardziej się zagęszcza. Początkowy impet w dążeniu do budowania wielkości Ameryki zatrzymał się na pierwszym poważniejszym zadaniu, jakim była próba zmiany odziedziczonego po Baracku Obamie systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Niepowodzenie w tej sprawie poważnie podkopało wiarę w możliwość szybkiej realizacji ambitnych planów przez nową administrację, szczególnie dotyczących reformy systemu podatkowego i programu inwestycji infrastrukturalnych. Po ostatnich wydarzeniach, podważających wiarygodność prezydenta i jego zdolność do w miarę racjonalnego rządzenia największym światowym mocarstwem, podkopana wcześniej wiara doznała kolejnego poważnego uszczerbku. Miarą tego zjawiska jest największe od września 2016 r. jednodniowe tąpnięcie indeksów na Wall Street. W minioną środę Dow Jones i S&P500 straciły po 1,8 proc. W przypadku tego ostatniego oznacza to zdecydowane pogorszenie technicznego obrazu rynku, z czytelnym zarysowaniem formacji podwójnego szczytu. Atak na maksimum z początku marca okazał się nieudany i choć trudno na tej podstawie przesądzać o zakończeniu hossy, to poważniejszą korektę należy jak najbardziej brać pod uwagę. Początkowy impuls może z łatwością ulec wzmocnieniu, bo kolejnych pretekstów na horyzoncie nie brakuje. Warto przypomnieć, że po marcowym szczycie spadkowa fala trwała prawie półtora miesiąca i zabrała amerykańskim indeksom 3–3,5 proc. Biorąc pod uwagę, że maj i czerwiec nie jest najlepszym okresem dla byków, na najbliższą przyszłość trzeba patrzeć z pewnym niepokojem. Będzie on narastał wraz z ewentualnym zbliżaniem się S&P500 w okolice 2330–2340 punktów, wyznaczające dołki poprzedniej korekty. Może to nastąpić stosunkowo szybko, bo dystans jest niewielki, a 65 punktów dzieli indeks od psychologicznej bariery 2300 punktów. Rozwój sytuacji znów niestety zależeć będzie bardziej od polityki niż od fundamentów, a więc trudno tu o jakiekolwiek prognozy.

To, co było powodem wstrząsu na Wall Street, dla głównych giełd europejskich okazało się przyczyną zakłopotania, które jednak także może mieć poważniejsze konsekwencje. Nie chodzi przy tym tylko o pogorszenie się nastrojów, ale także o dynamiczne umocnienie się wspólnej waluty, które z reguły niekorzystnie wpływa na kondycję parkietów naszego kontynentu. Co prawda euro zyskuje na wartości już od początku roku, nie przeszkadzając wcześniej indeksowi z Frankfurtu w biciu kolejnych rekordów, ale każda dobra passa kiedyś się kończy, a przełamanie z dużym impetem poziomu 1,1 dolara za euro takiemu zakończeniu może jak najbardziej sprzyjać. Po raz ostatni euro było tak silne w październiku ubiegłego roku. Na razie DAX stracił 1,7 proc., broniąc się w czwartek przed spadkiem poniżej 12 500 punktów, ale miejsca na korektę jest jeszcze sporo. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym jej rozwojowi może być wzrost nerwowości przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi we Francji i w Wielkiej Brytanii.

Strach wraca na rynki

Choć trudno lekceważyć zagrożenia związane z całokształtem działalności Donalda Trumpa, skala i zakres obaw, jakie były w ostatnich dniach widoczne na rynkach finansowych, skłania raczej ku tezie, że mamy do czynienia jednak z pretekstem, który posłużył do chłodniejszego spojrzenia na rzeczywistość. Nastroje inwestorów były już bowiem w wielu przypadkach co najmniej sielankowe, jeśli nie wręcz euforyczne. Nagłe otrzeźwienie przyniosło gwałtowny odwrót od walut rynków wschodzących. Pomijając specyficzny przypadek brazylijskiego reala, najmocniej na wartości traciły rubel, rupia, turecka lira, południowoafrykański rand, chilijskie i meksykańskie peso. Poważnie ucierpiał także doskonale do niedawna spisujący się złoty i nic tu nie pomogły ani bardzo dobre dane makroekonomiczne, ani coraz lepsze oceny i prognozy agencji ratingowych oraz międzynarodowych instytucji finansowych. Tąpnięcia doznał indeks obrazujący koniunkturę na parkietach krajów rozwijających się. MSCI Emerging Markets w środę i czwartek stracił łącznie 3 proc., a chwilami skala zniżki sięgała 4,5 proc. Jedynie nielicznym jego przedstawicielom udało się uniknąć przeceny, a przodowały w niej wskaźniki giełd w Kijowie, Moskwie, Warszawie, Buenos Aires.

Spanikowany kapitał uciekał tam, gdzie zwykle, w takich przypadkach, tym razem, ze zrozumiałych względów, z wyłączeniem dolara. Do łask, ku zmartwieniu naszych posiadaczy kredytów, powrócił frank szwajcarski. W minioną środę notowania złota podskoczyły o 2 proc., do 1261 dolarów za uncję, choć ruch ten został później nieco skorygowany. Powodzeniem cieszyły się obligacje. Rentowność amerykańskich dziesięciolatek, nie zważając na jastrzębie sygnały płynące z Fedu, spadała w czwartek chwilami poniżej 2,2 proc.

Słabnący dolar nie był w stanie pomóc surowcom, których większość mocno traciła na wartości. Notowania palladu i srebra zniżkowały po ponad 2 proc., a kontrakty na miedź w czwartek na moment znalazły się poniżej 250 centów za funt, testując niedawny dołek. Na szczęście bykom udało się ten poziom obronić.

Spadek zapasów zdołał uchronić przed przeceną notowania ropy naftowej. Choć w przypadku WTI zmierzają one powoli w kierunku 50 dolarów za baryłkę, i tu nie obyło się bez kłopotów. Zarówno w środę, jak i w czwartek, w grze znajdował się poziom 48 dolarów. Już za kilka dni będziemy znać decyzję OPEC i części producentów uczestniczących w porozumieniu o ograniczeniu wydobycia. Przedłużenie jego obowiązywania wydaje się przesądzone, co nie oznacza jednak, że przesądzona jest zwyżka cen surowca. O ile poziom 50 dolarów wydaje się w zasięgu ręki, nie wygląda na to, by byki mogły liczyć na wiele więcej.

Majówka nie służy GPW

Realizacja zysków, korygowanie wyśrubowanych wycen, reagowanie na raporty finansowe i bieżące informacje, poddawanie się wpływom otoczenia to czynniki składające się na nastroje warszawskich inwestorów w ostatnich dniach. Bilans zdecydowanie nie jest korzystny dla byków i to mimo bardzo dobrych danych makroekonomicznych, optymistycznych prognoz i ocen dotyczących perspektyw polskiej gospodarki. Można odnieść wrażenie, że wszystkie pozytywy zostały już wcześniej zdyskontowane i są odzwierciedlone w cenach akcji i poziomach indeksów, a teraz przychodzi czas na konsumowanie efektów tego dyskontowania.

Nasz parkiet, wyróżniający się do niedawna wśród większości światowych giełd, jako jeden z pierwszych wszedł w fazę korekty. W przypadku najmniejszych spółek trwa ona już od sześciu tygodni, a towarzyszy jej spadek aktywności inwestorów, trochę wbrew dość powszechnej opinii, że to właśnie w tym segmencie naszego rynku warto szukać okazji do zarobku, wybierając co bardziej atrakcyjnie wyglądające papiery. Realizacja zysków i korygowanie wycen największą skalę przybiera w odniesieniu do średnich firm. W czwartek mWIG40 przetestował poziom kwietniowego dołka i choć momentami przecena sięgała 2 proc., bykom udało się oddalić niebezpieczeństwo. Wciąż jednak nie można być pewnym, że zostało ono już całkiem zażegnane, a potencjał spadkowy wyczerpany. Można raczej obawiać się kontynuacji ruchu w dół do okolic 4600 punktów. Zejście niżej byłoby już poważnym ostrzeżeniem. Dość podobnie wygląda sytuacja w przypadku WIG20 i indeksu szerokiego rynku. Oba wskaźniki tracą po 4–5 proc. od lokalnych szczytów z 9 maja, oba zdołały w czwartek obronić ważne poziomy, oba są nadal najbardziej narażone na ewentualny negatywny wpływ nastrojów panujących w otoczeniu. Kontynuacja spadkowej tendencji pogorszyłaby zdecydowanie sytuację, ale nie przekreślałaby także perspektyw powrotu zwyżek w drugiej połowie roku.

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy