Spory o majątek i władzę wstrząsały bogatymi rodzinami niezliczoną ilość razy. Im więzi rodzinne bardziej zagmatwane, im większy spadek do podziału, tym spór ostrzejszy. Tak jest również w przypadku niedawno rozpoczętych czystek wewnątrz saudyjskiej rodziny królewskiej. Ten ród liczy około 15 tys. ludzi, z czego około 2 tys. to członkowie rodziny, którzy zgromadzili największą część bogactw królestwa. Ostrożne szacunki mówią, że majątek królewskiego rodu Saudów wynosi łącznie co najmniej 1,4 bln USD, czyli więcej niż nominalny PKB Rosji czy Hiszpanii. Oficjalnie głową rodu jest 81-letni król Salman ibn Abd al-Aziz Al Saud, syn Abd al-Aziza ibn Sauda, króla Arabii Saudyjskiej w latach 1932–1953, brat przyrodni wszystkich władców tego pustynnego królestwa panujących między 1953 a 2015 r. Od pewnego czasu krążą jednak pogłoski, że schorowany monarcha wkrótce przekaże koronę następcy tronu, czyli swojemu ukochanemu 32-letniemu synowi, księciu Mohammedowi bin Salmanowi. Perspektywa ta z pewnością nie podoba się wielu przedstawicielom saudyjskich elit. Już to, że zmieniając kolejność sukcesji król uczynił go następcą tronu, wywołało pomruki niezadowolenia. Mohammed bin Salman jest już i tak faktycznym przywódcą państwa, co pokazał dokonując uderzenia wyprzedzającego we wrogą sobie frakcję w establishmencie. Aresztowano co najmniej 11 książąt, czterech ministrów i dziesiątki innych prominentów. Niektóre źródła szacują liczbę zatrzymanych na około 500. Część z nich zwolniono, część jest jednak przetrzymywana w zamienionym w prowizoryczne więzienie hotelu Ritz-Carlton w Rijadzie. Wszystko to jest uzasadniane walką z korupcją. Zablokowano ponad 1,2 tys. kont bankowych. Przejmowane mają być również aktywa należące do zatrzymanych. „The Wall Street Journal" donosił, że saudyjskie władze liczą na przejęcie aktywów wartych łącznie około 800 mld USD. To więcej niż wynosi nominalny PKB Arabii Saudyjskiej (646 mld USD). Nawet jeśli ta suma okaże się dużo mniejsza, to w poważnym stopniu wspomoże saudyjski budżet i rezerwy walutowe, które przez ostatnie trzy lata spadły o 250 mld USD do 487,6 mld USD w sierpniu 2017 r.
Uderzenie w prominentów
Kwestia konfiskaty aktywów ma potencjał, by wywołać niepokój wśród międzynarodowych inwestorów. Mowa bowiem o aktywach należących do osób z biznesowej pierwszej ligi, ludzi od dawna mocno powiązanych z zachodnimi rynkami. Najsłynniejszą osobą zatrzymaną podczas tej „antykorupcyjnej" czystki jest książę Alwaleed bin Talal, znaczący inwestor w takich spółkach jak: Apple, Twitter, Citigroup czy News Corp. Majątek księcia Alwaleeda jest zwykle szacowany na 17–20 mld USD. Sam Alwaleed uważał jednak te szacunki za mocno zaniżone, a niektóre wyceny wskazywały, że może on być wart nawet 45 mld USD. (W gronie aresztowanych znalazła się jego córka, księżniczka Reem.) Zatrzymany został również inny znany inwestor Mohammed al-Amoudi, dysponujący majątkiem szacowanym na 10,1 mld USD, którego częścią jest Preem AB, największa rafineria w Szwecji. Inni prominenci, którzy znaleźli się w areszcie to m.in.: Saleh Kamel, jeden z pionierów bankowości islamskiej (3,7 mld USD majątku), Nasser al-Tayar, potentat z branży hotelarsko-turystycznej (600 mln USD majątku) i Bakr Binlandin, szef budowlanego giganta Saudi Binladin Group i zarazem brat znanego terrorysty Osamy bin Ladena. Według niepotwierdzonych informacji, zatrzymany został również książę Bandar bin Sultan, były szef saudyjskich służb wywiadowczych i zarazem człowiek bardzo blisko związany amerykańskim establishmentem (nazywany był swego czasu „Bandar Bush" ze względu na związki z dwoma prezydentami Bushami). Ta czystka jest więc potężnym przedsięwzięciem wymierzonym w realnych i domniemanych wrogów następcy tronu. Część analityków wskazuje jednak, że może ona być również formą... wymuszenia.
Książę Mohammed bin Salman stoi bowiem za projektem Saudi Vision 2030, ambitnym planem modernizacji pustynnego królestwa. Plan ten przewiduje, że Arabia Saudyjska będzie przez następne kilkanaście lat zmniejszała swoją zależność od rynków naftowych, budując własny przemysł i sektor usług. To zadanie będzie jednak wymagało ogromnych nakładów finansowych i współpracy prywatnego kapitału. „Następca tronu potrzebuje kapitału do sfinansowania rządowych planów inwestycyjnych. Stawało się coraz bardziej jasne, że potrzebne jest dodatkowe źródło przychodów, by poprawić wyniki gospodarcze. Rząd będzie również zawierał umowy z biznesmenami i członkami rodziny królewskiej, pozwalające im uniknąć aresztowania w zamian za większe zaangażowanie w gospodarkę lokalną" – piszą analitycy Eurasia Group.
Ten plan może jednak przynieść skutki uboczne. Wielu bogatych Saudyjczyków może zacząć szybciej wyprowadzać swoje majątki za granicę. – Niepewność polityczna może doprowadzić do okresu odpływu kapitału, który zmusi saudyjski bank centralny do szybszego spalania rezerw – wskazuje Jason Tuvay, analityk z firmy badawczej Capital Economics.
Może to również zaszkodzić planowanej wielkiej ofercie publicznej saudyjskiego, państwowego koncernu naftowego Aramco. Spółka ta jest wyceniana nawet na 2 bln USD. Wciąż jednak niewiele wiadomo na temat tego kiedy, gdzie i na jakich warunkach dojdzie do IPO. Wstrząsy polityczne mogą sprawić, że zostanie ono jeszcze bardziej przesunięte.