Jose Mourinho może odetchnąć z ulgą. Kiedy w sierpniu 2016 roku Paul Pogba trafił do Manchesteru United, przekraczając jako pierwszy granicę 100 mln, portugalski trener nie ukrywał, że Francuzowi ciąży tytuł rekordzisty. Minęło ledwie kilkanaście miesięcy i Pogba na liście najdroższych jest dopiero piąty.
Odpowiedzialność z jego barków zdjął szybko Neymar. Transfer Brazylijczyka z Barcelony do Paris Saint-Germain (222 mln) ostatniego lata uruchomił spodziewaną lawinę. Katarscy właściciele PSG zagrali na nosie UEFA, płacąc także fortunę za Kyliana Mbappe (formalnie na razie to wypożyczenie, ale na konto Monaco trafić może nawet 180 mln). A Katalończycy, zmuszeni do inwestowania zarobionych pieniędzy przez oczekujących wzmocnień kibiców, sięgnęli po innego Francuza Ousmane'a Dembele z Borussii Dortmund (105 mln).
Następca Iniesty
Żaden z wymienionych zawodników nie ma więcej niż 25 lat. Podobnie jak bohater zimowego okna – Coutinho. Transferowa saga z udziałem Brazylijczyka ciągnęła się od kilku miesięcy. Liverpool nie chciał się pozbywać jednego z liderów, stawiał zaporową cenę (200 mln), ale w końcu uległ prośbom swojej gwiazdy, marzącej o przeprowadzce do Barcelony.
– Dlaczego nie kupiliśmy go wcześniej? Gdybyśmy wydali na dwóch graczy 270 mln, musielibyśmy podać się do dymisji za narażanie majątku klubu na niepotrzebne ryzyko – tłumaczył dyrektor generalny Barcelony Albert Soler.
Po spełnieniu określonych w umowie warunków Coutinho może kosztować nawet 160 mln. Eksperci przekonują, że jest wart tej sumy. Jedna z jego największych zalet – poza kreatywnością – to uniwersalność. Może grać na każdej pozycji w ofensywie, ale najlepiej czuje się w środku pola. Szykowany jest na następcę 33-letniego Andresa Iniesty, zbliżającego się do piłkarskiej emerytury.