W Stanach to jest sportowe wydarzenie numer 1, ważniejsze od igrzysk olimpijskich. Zresztą w przerwie meczu telewizja NBC będzie zachęcać Amerykanów, żeby oglądali transmisje z Pjongczangu. Zobaczymy z jakim skutkiem. O widownię finałowej rozgrywki NFL martwić się nie trzeba, wygrywa w cuglach z finałami jakichkolwiek innych rozgrywek sportowych i nie tylko sportowych. Zresztą wyjątkowa jest sama formuła finału, bo w innych czołowych ligach Ameryki (NBA, NHL, MLB) gra się do czterech zwycięstw. Tu jest tylko jeden mecz, wszystko albo nic, dosłownie, bo wicemistrzostwo się nie liczy. To święto wykraczające daleko poza sport. Amerykanie umawiają się na wspólne oglądanie (tzw. Super Bowl party, gospodarze powinni kupić nowy telewizor), pochłaniają olbrzymie ilości jedzenia i piwa, a w poniedziałek wielu robi sobie wolne.
5 milionów USD za 30 sekund
W tegorocznym finale zmierzą się New England Patriots, czyli zwycięzcy American Football Conference, oraz Philadelphia Eagles, czyli triumfatorzy National Football Conference. To powtórka finału z 2005 r. – wtedy górą byli Patriots. Klub z Nowej Anglii zagra w wielkim finale po raz dziesiąty, co jest rekordem NFL, i ma szansę na szóste zwycięstwo. Philadelphia Eagles, którzy zagrają w finale po raz trzeci, będą walczyć o swoje pierwsze zwycięstwo. Mecz odbędzie się na stadionie w Minneapolis w stanie Minnestota. Jeżeli sprawdzą się prognozy pogody, to może być najzimniejszy Super Bowl w historii. Areną meczu będzie imponujący US Bank Stadium w Minneapolis, otwarty dwa lata temu, wybudowany kosztem ponad miliarda dolarów, nawiązujący do skandynawskiej architektury, co ma swoje uzasadnienie, bo na co dzień grają na nim Wikingowie (Minnesota Vikings).
Amerykanie kochają wszelkiego rodzaju liczby: 52 – to numer tegorocznego Super Bowl, zapisywany tradycyjnie po rzymsku, stąd Super Bowl LII. Mecz na stadionie obejrzy około 70 tysięcy kibiców, a przed telewizorami w samych Stanach zapewne ponad 100 milionów (w ubiegłym roku finał zgromadził 111,3 miliona widzów). Bilety kosztują od 950 dolarów do 5 tysięcy za najlepsze miejscówki. Oczywiście w drugim obiegu te kwoty są parę razy większe. Telewizja NBC, która w tym roku transmituje mecz, zatrudni do obsługi wydarzenia ponad 500 pracowników i użyje 106 kamer. Ceny reklam wynoszą ponad 5 milionów dolarów za 30 sekund. Reklamy są nieodłącznym elementem finałowej rozgrywki. Co roku powstają rankingi najlepszych, bo naprawdę jest co i kogo oglądać. W tym roku pokażą się Morgan Freeman i Danny DeVito. Pieniędzy nie pożałowały między innymi Budweiser, Pepsi (z Cindy Crawford w roli głównej), Coca-Cola i Lexus.
Pozasportowa otoczka jest dla wielu ważna jak mecz, a dla niektórych ważniejsza. Hymn przed meczem odśpiewa Pink, a w przerwie wystąpi Justin Timberlake, który był gwiazdą również w 2004 roku. Wówczas zdarł część stroju Janet Jackson w taki sposób, że światu ukazała się naga pierś wokalistki. Purytańska Ameryka zawrzała z oburzenia. Być może dlatego tym razem piosenkarz wystąpi sam. Nie weźmie za występ pieniędzy (przynajmniej od NFL), bo taka jest tradycja, ale oczywiście świetnie na tym zarobi. Bo w przypadku Super Bowl przerwa to nie jest czas na odejście od telewizora, tylko osobny show (tzw. halftime show), który wygląda imponująco i słono kosztuje – płaci po raz szósty z rzędu Pepsi. W ubiegłym roku, zresztą nie po raz pierwszy, halftime show oglądało więcej ludzi niż sam mecz.
Jaka emerytura?
New England Patriots to sportowe i biznesowe mocarstwo, dynastia rządząca ligą od lat. Tom Brady jest przez wielu ekspertów i kibiców uważany za najwybitniejszego rozgrywającego w historii NFL, a Bill Belichick kandyduje do tego tytułu w kategorii trener. Jego dziadkowie przyjechali do Ameryki z Chorwacji w poszukiwaniu lepszego życia, nazywali się Bilicić. Media amerykańskie zastanawiają się, kto jest największym amerykańskim sportowcem naszych czasów: Brady czy jednak koszykarz Michael Jordan? Plasuje się też wysoko w świecie celebrytów: wraz ze słynną modelką Gisele Bundchen są jedną z najlepiej zarabiających par w show-biznesie. Wyprzedzają ich tylko Jay-Z i Beyonce. Brady ma już 40 lat i media ciągle się zastanawiają, kiedy zakończy karierę. Ale dlaczego ma kończyć, skoro ciągle jest najlepszy? – Dlaczego wszyscy wysyłają mnie na emeryturę? Zespół spisuje się dobrze. Wiem, że jestem nieco starszy od większości chłopaków, ale ciągle czerpię radość z gry. Więc nie myślę o emeryturze. Na razie myślę o Super Bowl – mówił ostatnio.