„Tyle kasy na coś takiego?" – pyta ironicznie dziennik „L'Equipe". Paris Saint-Germain drugi raz w ciągu miesiąca przegrał z Realem Madryt i podobnie jak w ubiegłym sezonie pożegnał się z Champions League już po 1/8 finału. Rozczarowanie sięgnęło zenitu.
Rok temu drużyna Unaia Emery'ego przynajmniej rzuciła Barcelonie wyzwanie. Wygrała pierwszy mecz 4:0, ale w rewanżu na Camp Nou roztrwoniła przewagę w niecodziennych okolicznościach, tracąc trzy bramki w ostatnich siedmiu minutach. Dwie z nich strzelił Neymar, trzeciego wypracował. Na katarskich właścicielach PSG zrobił tak duże wrażenie, że postanowili go wyrwać z Katalonii za wszelką cenę, bijąc latem transferowy rekord (222 mln euro). Razem z wypożyczonym z Monaco Kylianem Mbappe, którego wykupią w tym roku za 180 mln, i grającym w Paryżu od 2013 roku Edinsonem Cavanim miał stworzyć atak marzeń.
Król Neymar zawiódł
Początki były obiecujące, ale z czasem informacje o kolejnych trafieniach Neymara przyćmiły niepokojące doniesienia z szatni. O tym, że przyjście Brazylijczyka spowodowało podziały w zespole, że sam decyduje, kiedy i jak ciężko trenuje, o specjalnym traktowaniu i bajecznych zarobkach (około 40 mln rocznie). Witano go jak króla, spełniano każdą zachciankę, a on w najważniejszym momencie zawiódł.
W pierwszym meczu z Realem w obowiązkach wyręczył go Adrien Rabiot, zdobywając jedynego gola dla PSG. Drugie spotkanie Neymar obejrzał w telewizji – w swojej ojczyźnie, gdzie w poprzedni weekend przeszedł operację stopy. Operację, która – jeśli wierzyć plotkom – nie była wcale konieczna. Piłkarz nie zgodził się jednak na przełożenie zabiegu ze względu na zbliżający się mundial w Rosji.
To musiał być spory cios dla prezesa Nassera al-Khelaifiego, który wcześniej przymykał oko na zachowania swojej gwiazdy. Tym bardziej że wydawało się, iż lepszej okazji do pokonania Realu nie będzie. Królewscy wpadli w największy dołek za kadencji Zinedine'a Zidane'a, odpadli z Pucharu Króla, nie mają szans na obronę mistrzostwa.