Bohater naszych południowych sąsiadów gra w I lidze, czyli na drugim poziomie rozgrywkowym, ale jego przyjazd wywołał szaleństwo. Jagromania zbiegła się w czasie z rozpoczęciem igrzysk w Pjongczangu – olimpiada zeszła w tej sytuacji na dalszy plan. Zainteresowanie kibiców było tak duże, że mecze przenoszono do większych hal, a telewizja planowała transmisje. Problem w tym, że Jagr przyjechał z niewyleczoną kontuzją, a w dodatku szybko doznał kolejnej. Gra więc niewiele. Coraz częściej pojawiają się pytania, czy 46-letni hokeista wkrótce nie zakończy kariery sportowej i nie poświęci się wyłącznie biznesowej – w roli właściciela klubu.
Zawieszone dotacje
100-procentowym właścicielem klubu z Kladna został w ubiegłym roku. Do tego czasu miał 70 procent udziałów, pozostałe 30 procent należało do miasta. W ubiegłym roku rajcy z Kladna zatwierdzili sprzedaż miejskich udziałów legendarnemu hokeiście. Jagr i miasto, inwestując w klub w 2011 roku, uratowali go przed upadkiem. Ale współpraca nie układała się najlepiej. Czeskie media poświęcały swego czasu sporo miejsca na relacjonowanie konfliktu w klubie. Z miasta do klubu co roku płynęły milionowe dotacje. Pojawiły się nieścisłości w ich rozliczeniach, na co zwrócili uwagę urzędnicy. W końcu zamiast pieniędzy wysłali do klubu kontrolę. Adresatem zarzutów był słynny zawodnik, który na ogół przebywał na Florydzie (reprezentował wtedy barwy Florida Panthers), więc bronił go ojciec. Pojawiły się niesympatyczne pytania: dlaczego hokeista, który zarobił na lodzie dwa i pół miliarda koron, oszukuje przy rozliczaniu dotacji? A może nie wie? – Nie mam z tego żadnych osobistych korzyści – zarzekał się Jagr, odpowiadając na zarzuty, że klub przepłacał za towary należącej do niego firmy JagrTeam. Twierdził, że było odwrotnie: sprzęt został dostarczony do klubu na korzystniejszych warunkach niż normalnie. Teraz Jagr ma 100 procent udziałów i nie musi się już z nikim dogadywać.
To on zmienił nazwę i logo klubu w 2011 roku. Tłumaczył wówczas, że Rycerze są odważni i uczciwi (wobec wspomnianych wyżej nieprawidłowości brzmi to zabawnie), a ponadto szanują innych, stąd taka nazwa. Widać, że amerykańskie lata nie poszły na marne, marketing ma opanowany. Klub przejął od swojego ojca, też Jaromira, który stał na jego czele przez 17 lat. Hokej ma w Kladnie wielkie tradycje, początki datuje się na 1924 rok. W klubie grało wielu znakomitych hokeistów, mistrzów świata, olimpijskich i zdobywców Pucharu Stanleya. Przez wiele lat na hokej łożyła miejscowa huta, ale po jej upadku było ciężko. Niedawno Jagr brał udział w otwarciu muzeum hokejowego. Najcenniejsze relikwie przekazała mama hokeisty i zarazem jego największa fanka – znana jako Mama Jagr Anna Jagrova. Również dla niej wrócił, by znowu mogła go oglądać na żywo.
Trudne początki
To właśnie rozłąka z rodziną, nowa rzeczywistość, w której nie umiał się odnaleźć, sprawiły, że na początku miał problemy z podbojem NHL. To była kwestia psychiki, nie umiejętności. Dzieciak z Kladna, mówiono, nie znał słowa po angielsku. Jeszcze kiedy zdobywał drugie mistrzostwo z Pittsburgh Penguins i strzelił jednego ze swych najbardziej pamiętnych goli, powiedział: – Nie znam angielskiego wystarczająco dobrze, by opisać to, co zrobiłem. Kiedy już złapał wiatr w żagle, był nie do zatrzymania, za silny i za szybki dla rywali. Rządził na lodzie razem z Mario Lemieux, swoim idolem, nazywano go Mario Jr. Potem odszedł do Washington Capitals, podpisując rekordowy kontrakt, ale to już nie był ten sam Jagr. W 2008 roku, po okresie gry dla nowojorskich Rangers, został tzw. wolnym agentem i podpisał kontrakt z Avangard Omsk w KHL. Tam grał przez trzy sezony. Wrócił do NHL, zaliczał kolejne kluby i bił kolejne rekordy, aż Calgary Flames wystawili go na listę transferową.
Zarobił fortunę. „Forbes" podsumował finansowo jego kolejne sezony. W debiutanckim w NHL dostał 150 tysięcy dolarów. Trzy lata później zarabiał już ponad 1,3 miliona. W sezonie 1994–1995 – ponad dwa razy tyle. Trzy lata później przekroczył 5 milionów, a w nowe tysiąclecie wszedł, przełamując barierę 10 milionów. W 2001 roku Penguins nie mieli dość pieniędzy, żeby go zatrzymać. Odszedł do Washington Capitals, którzy zaoferowali rekordowe 77 milionów dolarów za siedmioletni kontrakt – rocznie zarabiał początkowo 11 milionów. Był wówczas najlepiej wynagradzanym hokeistą świata. Po przenosinach do Rosji też nie mógł narzekać – w Omsku płacili mu ponad 7 milionów za sezon. Ostatni kontrakt za oceanem – z Calgary Flames – opiewał na milion dolarów.