W produkcji indyka chcemy być czołówką Europy

WYWIAD | PIOTR KULIKOWSKI z prezesem Indykpolu i Krajowej Rady Drobiarstwa rozmawia Aleksandra Ptak-Iglewska

Publikacja: 15.10.2018 05:05

W produkcji indyka chcemy być czołówką Europy

Foto: Archiwum

Dlaczego Indykpol sprzedał w tym roku dwa zakłady?

Zdecydowaliśmy, że skoncentrujemy się na mięsie indyczym. W tym tygodniu wyjaśniam to również moim pracownikom w specjalnym liście. Dotychczas produkowaliśmy zarówno kurczaka, jak i indyka. Jednak problem w naszej branży polega na tym, że kurczaka w Europie produkują tak gigantyczne koncerny międzynarodowe, że my nigdy nie mielibyśmy szansy ich dogonić. W Polsce w zasadzie jedyną firmą, która może z nimi konkurować skalą produkcji, jest Cedrob. Wszystkie pozostałe firmy są tak małe, że jeżeli my, będąc trzecią największą firmą w Polsce, mamy produkcję 10 razy mniejszą niż konkurenci europejscy, to gonienie ich nie ma sensu.

Dlaczego ściganie się z konkurencją nie ma sensu?

Zagrożenie polega na tym, że pierwszy duży kryzys w branży spowoduje, że my jako firma z polskim kapitałem i sprzedająca większość asortymentu w Polsce wypadniemy z rynku, a tymczasem koncerny chińskie, tajskie czy amerykańskie, zarabiając jeszcze na innych rynkach, w kryzysowym roku spokojnie utrzymałyby swoje oddziały w Polsce na tzw. „kroplówce". Polskiemu producentowi kryzys na polskim rynku grozi natomiast bankructwem. Dlatego wyszedłem z założenia, że jak coś robić, to robić dobrze. Mieliśmy dwa wyjścia, albo sprzedać firmę, albo przeorganizować produkcję.

Byliby chętni do kupna Indykpolu?

Dzięki naszej dużej skali produkcji chętnych było wielu, ale takie rozwiązanie nas nie interesowało. Drugim wyjściem było znalezienie specjalizacji, tak, by być może mniejszym producentem, ale najlepszym w swojej branży. Po głębokich analizach rynku zdecydowaliśmy, że warto skoncentrować się na produkcji mięsa z indyka i zawalczyć o to, by w tej branży być jedną z trzech największych firm w Europie. Na to w kurczaku nie mielibyśmy szans.

I sprzedaliście te zakłady.

Łączenie tych dwóch produkcji byłoby szaleństwem. Sprzedaliśmy więc część kurczęcą, spółka zarobiła na tym 190 mln zł, mamy plan inwestycji w część indyczą. Mamy swoje cele inwestycyjne, nie mogę zdradzać szczegółów, bo jesteśmy spółką giełdową, więc musiałbym je formalnie ogłosić. Zmierzamy do jednego – chcemy być liczącym się graczem indyczym w Europie. Mamy do tego odpowiedni fundament, bo w Polsce jest bardzo duża produkcja indyka, my mamy i mieszalnię pasz, i jedną z najlepszych w Europie produkcję piskląt. Musimy zmodernizować rzeźnię, za trzy lata ma być najbardziej nowoczesna w Europie.

Czy zapotrzebowanie na indyka różni się od pozostałego drobiu? Marżowość chyba jest wyższa?

To zależy od roku. Produkcja kurczaka jest bardziej masowa i dużo łatwiejsza. Polska jest dziś największym producentem kurczaka i drugim po Niemczech producentem indyka. Natomiast nasze analizy wskazują, że konsumpcja kurczaka w Europie wzrosła o 30 proc., a indyka dużo mniej. A mięso z indyka jest genialne, ma najlepsze cechy drobiu, połączone ze smakowitością wołowiny.

Ale klienci chyba jeszcze nie są do tego przekonani, skoro chętniej sięgają po kurczaki?

To się jednak może zmienić. Właśnie dostaliśmy sygnał, że Komisja Europejska zaakceptowała zaproponowany przez nas program promocji mięsa indyczego, warty 1,5 mln euro. Ruszamy z programem promocji mięsa indyczego na rynku polskim, niemieckim i czeskim. Jeśli dobrze go przeprowadzimy, to konsumenci spojrzą inaczej na to mięso, bo ono powinno być znacznie częściej na talerzach.

Kiedy zaczynacie?

W ciągu 30 dni podpiszemy formalnie umowę, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa został już o tym poinformowany. Uzyskaliśmy też zgodę na finansowanie polskiego wkładu tego projektu, czyli 30 proc. wartości programu, z komisji funduszu promocji drobiu. Ruszamy więc w ciągu kilku tygodni, jestem przekonany, że to będzie świetny projekt.

Czy Czesi chętnie sięgają po mięso z Polski?

Czechy są dziś dla nas piątym rynkiem, a więc kupują relatywnie dużo. Fundusz promocji przyznał nam środki na kampanie ocieplające wizerunek polskiego mięsa w Czechach, wczoraj nawet ocenialiśmy efektywność tych programów. Na tym rynku widoczny jest jednak problem konfliktu interesów, holding premiera Andrieja Babisza ma największy zakład drobiowy w Czechach. Dodatkowo, jest u władzy. To dość komfortowa sytuacja, bo za pomocą różnych kroków próbuje walczyć z polskim importem, a my z kolei próbujemy się przed tym bronić.

I jak pan ocenia efekty działań funduszu?

Od czasu uruchomienia Funduszu Promocji Mięsa Drobiowego spożycie mięsa drobiowego Polsce wzrosło o ponad 70 proc. To sukces unikalny w skali europejskiej. Drugim ważnym celem Funduszu jest zabezpieczenie rynku przed nadmierną konsolidacją, czyli ochrona interesów małych i średnich firm drobiarskich przed globalnymi graczami. W Polsce współczynnik bankructw hodowców drobiu jest bliski zeru, a pojedyncze przypadki upadłości są najczęściej wynikiem relokacji środków poza branżę lub mają pozabiznesowe przyczyny. Utrzymujemy rentowność mimo narzucania nam niskiej marży przez sieci handlowe.

Piotr Kulikowski – od 19 lat prezes Indykpolu, od 2018 r. prezes Krajowej Rady Drobiarstwa. Jeden z głównych akcjonariuszy Rolmexu, który ma 73 proc. głosów na WZA Indykpolu.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza