Z perspektywy krajowego podwórka w ostatnich dniach widoczna była wyraźna siła spółek energetycznych oraz słabość dużych banków. Akcje Tauronu, PGE i Energi należały do najmocniej zyskujących na wartości, najbardziej taniały zaś walory Banku Pekao, mBanku i PKO BP. Wciąż słabo radzą sobie papiery CD Projektu, które w miniony czwartek testowały poziom majowego dołka, czemu trudno się dziwić po publikacji rozczarowujących wyników finansowych za trzeci kwartał, w którym zysk netto okazał się o 57 proc. niższy niż przed rokiem i słabszy, niż spodziewali się analitycy. Negatywnie zaskoczył też przekraczający 20 proc. spadek przychodów ze sprzedaży. Od szczytu z końca sierpnia akcje spółki zniżkują już o 37 proc.
Zestawienie sporych czwartkowych spadków akcji największych banków z informacją KNF o prawie 11-proc. wzroście zysków sektora w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy obecnego roku każe doszukiwać się przyczyn przeceny nie tylko z aferą wokół organu nadzoru, ale także z szybkim procedowaniem w parlamencie poprawek w ustawie o nadzorze nad rynkiem finansowym umożliwiającej przejmowanie małych banków w określonych warunkach, przekazując decyzje w tej sprawie Komisji Nadzoru Finansowego, która akurat znalazła się „w oku cyklonu", podważającego wiarygodność tej instytucji. Inna kwestia to potężne spadki notowań Getin Noble Banku (o niemal 26 proc. w ciągu czterech sesji), Idea Banku (o 13 proc., a momentami o 29 proc.) i Getin Holdingu (o 24 proc.).
W porównaniu z sięgającym 1,3 proc. spadkiem WIG20 w ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia, wynosząca „zaledwie" 0,5 proc. przecena mWIG40 wydaje się niewielka, ale obraz rynku średnich firm nie jest budujący. Nie mogą też cieszyć silnie rosnące w ostatnich dniach obroty będące w znacznym stopniu „zasługą" zwiększonej aktywności na zdołowanych walorach Getin Noble. Nie może też cieszyć spora przecena papierów takich spółek jak 11 Bit Studios, Stalprodukt, PlayWay czy PKP Cargo. Do grona firm rozczarowujących wynikami finansowymi dołączył w ostatnim czasie Inter Cars, którego akcje zniżkowały do czwartku o prawie 17 proc., wskutek czego WIG-moto zdecydowanie pogłębił historyczne minimum (jego wartość wyliczana jest jednak dopiero od początku ubiegłego roku). W efekcie wskaźnik średnich firm zamiast kontynuować atak na 4000 punktów, znalazł się wyraźnie poniżej 3900 punktów i jeśli średniaki nie zaczną chwalić się lepszymi wynikami, raczej słabe są szanse na poprawę sytuacji w tym segmencie rynku. Nie widać ich także w segmencie najmniejszych spółek. sWIG80 w ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał co prawda 0,1 proc., ale trudno to uznać za sukces, a raczej za efekt „odpuszczenia" sobie go przez inwestorów.
Miedź i ropa próbują się bronić
Po niedawnym zejściu poniżej 270 centów za funt, kontrakty terminowe na miedź w ostatnich dniach idą lekko w górę, powracając do wewnątrz przedziału wyznaczającego trend boczny, w którym notowania tkwią od prawie dwóch miesięcy. Na razie niewiele wskazuje na to, by obrały jakiś zdecydowany kierunek. Jeśli z globalnej gospodarki nadal będą płynąć niekorzystne sygnały, a na to się zanosi, trudno spodziewać się ruchu cen miedzi w górę. W średniookresowym horyzoncie sytuacja wciąż nie jest taka zła. Od dołka z początku 2016 r. notowania metalu, mimo ostatniej spadkowej korekty, wciąż zwyżkują o 42 proc. W dłuższej perspektywie, od szczytu z pierwszych miesięcy 2011 r., tracą nieco ponad 40 proc. Można więc powiedzieć, że byki i niedźwiedzie są na tym rynku mniej więcej na remisie, z lekkim wskazaniem na byki, którym udało się zanegować długoterminową tendencję spadkową.
Początek minionego tygodnia przyniósł dość dramatyczne wydarzenia na rynku ropy naftowej. Wtorkowy spadek o ponad 7 proc. w przypadku WTI i 6,6 proc. w przypadku Brent to obrazek niewidziany od kilku lat, podobnie jak zjazd trwający sześć tygodni z rzędu, bez poważniejszej korekty. Być może odbicie z drugiej połowy tygodnia jest właśnie próbą jej wyprowadzenia, po tym, jak notowania WTI dotarły w okolice 55 dolarów, a Brent zatrzymała się w pobliżu 65 dolarów za baryłkę. Z technicznego punktu widzenia moment i miejsce są do tego jak najbardziej odpowiednie, ale wydaje się, że o trendzie zdecydują raczej względy fundamentalne. A w tej kwestii jest trochę niepewności. Jeszcze niedawno naftowi potentaci zastanawiali się, jak zwiększyć produkcję, by załatać deficyt związany z embargiem nałożonym na Iran, a obecnie planują redukcję wydobycia, w obawie przed spadkiem popytu. W każdym razie niższe ceny surowca mogą nieco wspomóc słabnącą światową koniunkturę, a z pewnością cieszą konsumentów.