Po ostatnich turbulencjach na Wall Street coraz częściej w komentarzach pojawia się złowieszcze hasło „recesja". Słyszymy o tym, że recesja w największej gospodarce świata jest coraz bliżej, może nawet zacznie się lada chwila. A z recesją wiązać się ma w domyśle recesyjna bessa na giełdach, taka jak w roku 2008 lub w latach 2000–2002. Część komentatorów twierdzi nawet, że ta bessa już się rozpoczęła.
Biorąc naturalną poprawkę na fakt, że rynki finansowe cechują się sporą dawką nieprzewidywalności, spróbujmy ustalić w miarę wiarygodne wskazówki na temat potencjalnej recesji i związanej z nią bessy.
Coraz powszechniejsze wizje rychłej recesji wynikają z jednej strony z turbulencji na giełdach (w takich okolicznościach zwykle rośnie strach przed dekoniunkturą gospodarczą, choć często nieuzasadniony), a z drugiej z zachowania rynków obligacji, które często określane są jako „mądrzejsze" niż przepełnione emocjami rynki akcji. Spadek rentowności bardziej długoterminowych papierów skarbowych w USA sprawił, że jeszcze bardziej zawęziły się spready (różnice) w stosunku do rentowności krótkoterminowych. Tzw. krzywa rentowności – którą notabene często przywołujemy w naszych analizach – uległa dalszemu spłaszczeniu.
Jeśli weźmiemy pod uwagę w szczególności najbardziej popularny wśród analityków spread między rentownościami 10-letnich oraz 2-letnich „skarbówek", to okazuje się, że na początku stycznia skurczył się on poniżej 0,2 pkt proc. (czyli poniżej 20 pkt bazowych). Ten prosty sygnał może być punktem wyjścia do szerszej analizy.
Sygnały poprzedzające recesję
W całym okresie, za jaki dysponujemy danymi nt. tego spreadu (czyli od połowy 1976 roku), taki sygnał miał miejsce cztery razy: ostatnio w sierpniu 2005, a wcześniej w listopadzie 1997, grudniu 1988 oraz lipcu 1978 (gwoli ścisłości: przez sygnał traktujemy tylko taki spadek spreadu poniżej 20 p.b., który sprowadził go do poziomu najniższego od co najmniej czterech lat – ten warunek dodatkowy pozwala pozbyć się tych przypadków, w których spread krążył wokół 20 p.b.).