Ostatnie dni przyniosły poprawę nastrojów na giełdach. Czynniki ryzyka na razie pozostają w cieniu i nie mącą spokoju na rynkach, ale świadomość ich istnienia nie pozwala na większy optymizm.
Niepokoje wzięte w nawias
Początek minionego tygodnia przyniósł zdecydowane zwyżki na większości światowych parkietów, ale w kolejnych dniach zapał do kupowania akcji wyraźnie się zmniejszył. Serią niewiele wnoszących głosowań w brytyjskim parlamencie mało kto się emocjonował, z wyjątkiem uczestników rynku walutowego. Notowania funta ulegały sporym, choć chaotycznym wahaniom. Jest już niemal pewne, że termin opuszczenia Unii Europejskiej zostanie przedłużony, prawdopodobnie nawet o kilka miesięcy. Ta kwestia na razie więc przestaje zaprzątać uwagę inwestorów. W kolejce czekają jednak inne problemy. Kolejny raz przesuwa się również termin spotkania przywódców Chin i USA, co świadczy o trudnościach w uzgodnieniu istotnych kwestii, nie tylko handlowych. Powraca także sprawa rozmów handlowych między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W czwartek wieczorem Parlament Europejski nie poparł zamiaru rozpoczęcia rozmów w sprawie zniesienia ceł na towary przemysłowe, a Donald Trump ostrzegł, że brak negocjacji może skutkować „drastycznymi" posunięciami, czyli prawdopodobnie wprowadzeniem ceł na europejskie auta. Te kwestie mogą być rozgrywane w najbliższych dniach, jednak na razie nie psuły nastrojów. S&P do czwartku zyskał prawie 2,5 proc., utrzymując się powyżej 2800 punktów, a Nasdaq Composite poszedł w górę o 3 proc. Dobre nastroje panowały także na głównych giełdach europejskich. DAX zyskał nieco ponad 1 proc., broniąc poziomu 11 500 punktów.
Niepewnie na emerging markets
Na rynkach wschodzących sytuacja jest niezbyt klarowna. Po niedawnych silnych wahaniach indeksu i rysującym się scenariuszu głębszej spadkowej korekty ostatnie dni przyniosły względną stabilizację, ale jednocześnie spore zróżnicowanie kondycji poszczególnych parkietów. MSCI Emerging Markets do czwartku zyskiwał niemal 2 proc., ale to głównie zasługa mocnej zwyżki na sesji poniedziałkowej. W kolejnych dniach wahania były już bardzo niewielkie, a czwartek przyniósł lekkie pogorszenie się nastrojów. Największe dysproporcje miały miejsce w Azji, gdzie większość giełd kończyła tydzień niewielkim wzrostem. Były jednak dwa wyjątki. Co prawda chiński Shanghai Composite zyskiwał 0,7 proc., ale indeks szedł w górę jedynie przez pierwsze dwie sesje, a w trakcie następnych dwóch dynamicznie redukował wypracowaną zwyżkę. Nadal trwa walka wokół 3000 punktów, a jej wynik trudno przewidzieć. Z kolei na giełdzie w Bombaju mamy do czynienia z kontynuacją rajdu. W trakcie pierwszych czterech sesji Sensex rósł o 3 proc., notując najmocniejszą tygodniową zwyżkę od grudnia ubiegłego roku. Zróżnicowana była również sytuacja na naszym kontynencie, gdzie zyskiwały indeksy w Budapeszcie, Stambule i Pradze, a traciły indeksy w Bukareszcie, Sofii, Tallinie i Rydze.
Średnie spółki nabierają rozpędu
Miniony tydzień przyniósł poprawę nastrojów na warszawskim parkiecie. W przypadku WIG20 oznaczało to do czwartku wzrost o niespełna 1 proc., ale jednocześnie przerwanie złej passy, trwającej od początku lutego i oddalenie groźby zejścia poniżej 2300 punktów. Zbyt wcześnie jednak na to, by przesądzać, że to już koniec spadkowej korekty, która odebrała indeksowi największych spółek prawie 5 proc. Tym razem trudno też użyć stereotypowego stwierdzenia, że wiele będzie zależało od sytuacji w otoczeniu, bowiem WIG20 w ostatnim czasie wykazuje niezależność od wpływów zewnętrznych, co zresztą nie wychodzi mu raczej na dobre. Można mieć obawy, że w przypadku pogorszenia się nastrojów na świecie spadkowa tendencja w segmencie naszych blue chips może ulec pogłębieniu. W ostatnich dniach najsłabszym ogniwem ponownie były spółki energetyczne. Po części to efekt publikacji słabych wyników finansowych, po części zaś konsekwencja przedłużającej się niepewności w kwestii zamrożenia cen energii i systemu rekompensat z tego tytułu. Akcje PGE, Tauronu i Energi należały do najmocniej taniejących wśród największych spółek, a WIG Energia do czwartku tracił ponad 1,5 proc., schodząc momentami do poziomu najniższego w tym roku. Od lokalnego szczytu z pierwszych dni lutego zniżkuje już o ponad 14 proc. W ostatnich dniach liderem spadków były walory Eurocashu, tracące do czwartku ponad 4 proc. Wygląda to na typową realizację zysków po trwającym od początku lutego imponującym rajdzie, jednak nieco dziwić może fakt, że nadeszła ona akurat w czasie, gdy rząd zaczyna się zastanawiać nad złagodzeniem przepisów ograniczających handel w niedziele. Co ciekawe, bardzo podobny scenariusz miał miejsce w przypadku papierów Dino, które także zniżkowały o 4 proc. Indeksowi największych firm pomagały z kolei akcje spółek sektora finansowego. Mocno w górę szły papiery Aliora, Santandera, mBanku i PZU, mimo kolejnego potwierdzenia braku szans na podwyżkę stóp procentowych w dającej się przewidzieć przyszłości, perspektywy spowolnienia gospodarczego i prawdopodobnego finalizowania ustawy dotyczącej kredytów frankowych.