Jeszcze niedawno walczył pan o czyste powietrze, a teraz zarządza węglową spółką. Jak się pan czuje po drugiej stronie barykady?
Do zarządu ZE PAK dołączyłem, gdy główny akcjonariusz – Zygmunt Solorz – zdecydował już o zakończeniu działalności węglowej. Wspólnie rozmawialiśmy o tym, jak ten proces przeprowadzić, jaki harmonogram działań przyjąć. ZE PAK jest spółką, która jako pierwsza w Polsce pokaże, jak w praktyce wygląda transformacja energetyki węglowej w kierunku odnawialnych źródeł, dbając jednocześnie o pracowników i o cały region. Wątek sprawiedliwej transformacji jest dla mnie niezwykle istotny. Nie sposób było nie przyjąć takiego wyzwania do realizacji.
ZE PAK postanowił wygasić swoje kopalnie i elektrownie na węgiel brunatny do 2030 r. Dlaczego akurat ta data?
Zostało to dokładnie skalkulowane. Po pierwsze, uwzględniliśmy wytyczne wynikające z porozumienia paryskiego. Po drugie, wzięliśmy pod uwagę wielkość dostępnych zasobów węgla w złożach, których eksploatację będziemy systematycznie kończyć. Kopalnia Adamów już została zamknięta, a w odkrywkach Jóźwin i Drzewce zostało nam węgla jeszcze na rok. Natomiast odkrywka Tomisławice może pracować do 2029 r. Kolejny istotny element to parametry eksploatacyjne naszych bloków energetycznych. Okazuje się, że tylko jeden blok w Elektrowni Pątnów II jest w stanie pracować do końca tej dekady. Produkcja energii z węgla brunatnego jest coraz mniej rentowna, bo ceny uprawnień do emisji CO2 rosną w zaskakująco szybkim tempie. W tym roku ruszył rynek mocy, który jest wsparciem dla jednostek wytwórczych. Jednak szanse na to, że rynek mocy dla elektrowni węglowych będzie działał także po 2024 r., są niewielkie. Mamy więc dziesięć lat na transformację biznesu, na przeistoczenie się w zieloną spółkę.
ZE PAK już teraz szkoli górników do pracy przy instalacjach fotowoltaicznych. Czy znajdą pracę?