Stopa referencyjna NBP wynosi obecnie 2,75 proc. – i na tym nie koniec. – Uważamy, że Rada będzie kontynuować zacieśnienie polityki pieniężnej, doprowadzając stopę referencyjną do 4,5 proc. jeszcze w tym roku – mówił we wtorek Piotr Popławski, starszy ekonomista ING BSK. Ale nawet z tych 2,75 proc. mogliby się już cieszyć deponenci, gdyby nie wysoka inflacja.
Jak głosi komunikat RPP „... wobec kontynuacji ożywienia krajowej aktywności gospodarczej oraz oczekiwanego utrzymywania się korzystnej sytuacji na rynku pracy, a także prawdopodobnie dłuższego oddziaływania zewnętrznych szoków na dynamikę cen utrzymuje się ryzyko kształtowania się inflacji powyżej celu inflacyjnego NBP w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej. Aby ograniczyć to ryzyko, a więc dążąc do obniżenia inflacji do celu NBP w średnim okresie, Rada postanowiła ponownie podwyższyć stopy procentowe NBP. Podwyższenie stóp procentowych NBP będzie także oddziaływać w kierunku ograniczenia oczekiwań inflacyjnych".
– Podwyżki stóp powodują wzrost oprocentowania bankowych depozytów, jednak różnica pomiędzy poziomem stóp a wynoszącą w grudniu 8,6 proc. inflacją (i prawdopodobnie powyżej 9 proc. w styczniu) nadal jest duża. Właściciele lokat tracą więc na nich nawet 6 proc. rocznie – zauważa Paweł Majtkowski, analityk rynków eToro w Polsce.
Banki powoli reagują
Oczywiście, 6 proc. to mniej niż w miesiącach, kiedy inflacja przekraczała ten poziom, a standardowe oprocentowanie lokat sięgało nawet... 0,01 proc. Ale cieszyć się jeszcze nie można.