Zwolennicy deponowania oszczędności w bankach nie mają teraz łatwo. Stopy procentowe od dłuższego czasu są bardzo niskie. Wiele wskazuje na to, że mogą wzrosnąć najwcześniej pod koniec tego roku.
Średnie oprocentowanie lokat bankowych jest więc mało atrakcyjne. W przypadku depozytów trzymiesięcznych sięga 1,7 proc. w skali roku, sześciomiesięcznych – 1,6 proc., a 12-miesięcznych – 1,5 proc. Żadna z tych stawek nie zapewnia realnego zysku (po uwzględnieniu inflacji i 19-proc. podatku).
Niektórym pewnie uda się upolować lepsze odsetki, od 3 do 4 proc. w skali roku – tyle oferują Eurobank, Nest Bank, Idea Bank, PlusBank, mBank czy BGŻOptima. Jednak te propozycje są zarezerwowane tylko dla klientów spełniających określone warunki. Głównie chodzi o to, żeby przynieść do banku nowe środki, ale też założyć konto osobiste lub uruchomić aplikację mobilną. De facto stawki zdecydowanie wyższe od przeciętnych to promocje mające na celu przyciągnięcie nowych klientów i zachęcenie ich do skorzystania z określonych usług.
Ale promocje z założenia dotyczą krótkich terminów i często ograniczonych kwot (np. do 10 tys. zł). Raczej nie obejmują dłuższych lokat: rocznych i dwuletnich. Tu 2,6 proc. w skali roku (oferty Nest Banku i Toyota Banku) to teraz absolutne maksimum.
Biorąc zatem pod uwagę dzisiejsze stawki, przy założeniu, że są one stałe, bardziej opłaca się zakładanie lokat krótkoterminowych (najkorzystniejsze są trzymiesięczne) i odnawianie ich na kolejne okresy, a jeszcze lepiej – przenoszenie środków do innych banków. Taka strategia przyniesie dodatkowe korzyści, gdy Rada Polityki Pieniężnej w końcu podniesie stopy. Wtedy oprocentowanie lokat wzrośnie, ale posiadacze długich depozytów będą musieli zaczekać do końca umowy.