Eldorado zbrojeniówki, ale... nie ma jej na GPW

Niestety nie mamy na warszawskiej giełdzie firm, których głównym przedmiotem działalności jest sprzedaż sprzętu wojskowego.

Publikacja: 29.09.2025 06:00

Łukasz Rozbicki, zarządzający, MM Prime TFI

Łukasz Rozbicki, zarządzający, MM Prime TFI

Foto: materiały prasowe

Nalot rosyjskich dronów na Polskę, będący prowokacją i testowaniem granic przez Rosję, nie umknął uwadze inwestorów na GPW.

To już nie są czasy, gdy na incydenty wojenne, nawet związane z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej, rynek reagował paniczną wyprzedażą. Tym razem spadki były poniżej 2 proc., a w trakcie sesji większość strat została odrobiona.

Jeśli faktycznie hossa na GPW dobiegła końca, to prędzej przez aktywność rządzących (na czele z podatkiem bankowym) niż eskalację wojny.

Oczywiście też takie incydenty jak rosyjskie drony nad Polską, przypominają o spółkach zajmujących się obronnością lub jakoś z tym sektorem mniej lub bardziej powiązanych. Niestety nie mamy na warszawskiej giełdzie firm, których głównym przedmiotem działalności jest sprzedaż sprzętu wojskowego. Tymczasem w tym roku wydatki zbrojeniowe mogą sięgnąć 4,7 proc. PKB, a w teorii mają rosnąć do 5 proc., chociaż prognozy Deloitte mówią bardziej o ustabilizowaniu się ich na poziomie 4 proc. PKB w późniejszych latach. Tak czy inaczej to olbrzymie środki, ale niestety nie ma ich gdzie wydać w kraju.

Ze spółek z GPW, największą część przychodów z tej branży generują firmy tekstylne: Arlen, Lubawa i Protektor. Obecnych jest również wiele firm, których produkty i usługi znajdują zastosowanie w wojsku i które od pewnego czasu realizują kontrakty w tym obszarze – m.in. Budimex, Unibep czy Elektrotim z branży budowlanej, Cognor ze stalowej, Wielton z motoryzacyjnej, a także producenci sprzętu precyzyjnego: Vigo, Creotech i Scanway. Część spółek dopiero rozwija działalność w sektorze obronnym, jak np. Grenevia czy Unimot.

Reklama
Reklama

Niestety, czerpiąca lwią większość przychodów z produkcji zbrojeniowej WB Electronics pozostaje poza giełdą, będąc obecną jedynie na rynku obligacji korporacyjnych.

Umysły inwestorów rozpalają informacje spółek o potencjalnych kontraktach zbrojeniowych czy zawiązywaniu spółek zależnych mających rozwijać produkty dla wojska. To jednak tylko incydentalne, często spekulacyjne ruchy. Jeżeli chcemy faktycznie korzystać z hossy na rynku zbrojeniowym, to trzeba się przyglądać szerzej rynkowi europejskiemu. Dobry przykład to niemiecki Rheinmetall, producent czołgów Leopard. Notowania koncernu wzrosły dwudziestokrotnie od wybuchu wojny, dużo bardziej niż generowane zyski. Ale to oczywiście niejedyna spółka – prężnie rozwijają się ETF-y na europejską czy globalną branżę zbrojeniową. Tymczasem same Niemcy mają w planie wydatki rzędu 120 mld EUR na zbrojenia, a program ReArm Europe (w ramach którego większość środków popłynie do europejskich, a nie amerykańskich firm) zakłada budżet rzędu 800 mld EUR.

Okiem eksperta
Prezes Powell wije się jak wąż
Okiem eksperta
Inwestorzy lubią rozwiązania „z pudełka”
Okiem eksperta
Muzyka gra, zabawa trwa
Okiem eksperta
Inwestorzy powściągliwie zareagowali na decyzję Moody's
Okiem eksperta
Korekta w ramach trendu wzrostowego
Okiem eksperta
Popyt cały czas wytycza kierunek gry za oceanem
Reklama
Reklama