Inflacja pozostanie z nami na dłużej. Jeszcze kilka miesięcy temu można było oczekiwać, że wyskok cen był jedynie przejściowy, w obecnej sytuacji trudno jednak mieć złudzenia. Wojna dołożyła nowych problemów, ale w jeszcze większym stopniu nasiliła istniejące. W przypadku surowców, których brakowało już od jakiegoś czasu, nagle zniknęło trzech istotnych producentów: Ukraina, Rosja i Białoruś.

W przypadku pszenicy Rosja jest największym eksporterem globalnie. Sankcje nałożone na ten kraj automatycznie przekładają się na wyższe ceny zboża. Jednocześnie rosną ceny nawozów. Tak się składa, że Rosja i Białoruś są też jednymi z największych producentów nawozów potasowych i łącznie odpowiadają za mniej więcej 30 proc. globalnej produkcji. Jeśli spojrzymy na nawozy azotowe, to zauważymy, że ich ceny również wzrosły, jednak w tym przypadku powód był inny. Przy ich produkcji dominującym kosztem jest gaz, którego ceny wystrzeliły w górę jakiś czas temu. Należy pamiętać, że w skrajnym wypadku wysokie ceny żywności mogą prowadzić do niepokojów społecznych czy nawet powtórki z arabskiej wiosny i kolejnej fali migrantów z Afryki do Europy. Warto też zwrócić uwagę na rosnące ceny takich surowców jak aluminium. Wysokie ceny prądu wywindowały ceny do rekordowych poziomów. Z tego względu obecnie w Europie zamkniętych jest około 20 proc. mocy przetapiania aluminium, gdzie koszty energii odpowiadają za prawie połowę kosztów całkowitych. Wysokie ceny surowców wpłyną na rentowność wielu spółek przemysłowych. Ostatnio niemiecki producent wózków widłowych Jungheinrich zapowiedział, że marża EBIT będzie na znacząco niższym poziomie niż w 2021 roku, na co wpłyną wspomniane zwyżki cen surowców.

Kolejnym przykładem mogą być wysokie ceny ropy, które wynikają z wielu lat niedoinwestowywania sektora w związku z globalnym trendem inwestycji z obszaru ESG i ograniczaniem emisji CO2. W 2020 roku, kiedy mogliśmy obserwować ujemne ceny na kontraktach terminowych, wiele firm było bliskich bankructwa, części nie udało się przetrwać, a jeszcze inne ograniczyły wydobycie. Teraz, kiedy gospodarka wraca do pracy na pełnych obrotach, okazuje się, że ropy zaczyna brakować. Problem polega jednak na tym, że nawet mimo wysokich cen brakuje chętnych do zwiększania wydobycia. Wynika to z oczekiwań inwestorów tych spółek, którzy latami wypatrywali takiego momentu jak teraz, gdy zaczynają generować pokaźne ilości gotówki.

Widać więc, że gospodarka światowa składa się z licznych powiązań i nie powinno się analizować jednego rynku w oderwaniu od reszty. Mimo że część inwestorów zdała już sobie sprawę, że inflacja nie jest zjawiskiem przejściowym, oprocentowanie amerykańskich dziesięcioletnich obligacji utrzymuje się zdecydowanie poniżej inflacji, w związku z czym akcje na tym tle pozostają atrakcyjną alternatywą.