Zaniepokojenie Fedu słabnącym tempem ożywienia gospodarczego w USA, przypieczętowane wtorkową decyzją o kontynuacji luźnej polityki monetarnej i rewizją w dół oczekiwań co do tempa wychodzenia z kryzysu, nie spowodowało odwrotu od amerykańskiej waluty, a wręcz jej umocnienie.

Mamy tym samym wyraźne potwierdzenie tego, że na rynkach coraz poważniejsze są obawy o drugie dno kryzysu globalnego (skoro źle dzieje się w USA, spowalniają Chiny, to dlaczego lepiej miałoby być w strefie euro), a dolar ponownie postrzegany jest przez inwestorów jako bezpieczna przystań na niepewne czasy. Wydaje się, że obecnie wkroczyliśmy w fazę, gdzie gorsze od prognoz dane, przede wszystkim z USA, ale także ze strefy euro, powodować będą spadek kursu EUR/USD. Z kolei ewentualne lepsze od oczekiwań dane mogą powodować jego wzrost, ale raczej tylko chwilowy.

Czy tak się stanie, będziemy mieli się okazję przekonać już w najbliższych dniach, kiedy to opublikowane zostaną m.in. wskaźniki ZEW w gospodarce niemieckiej i strefie euro czy też dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Kurs EUR/PLN nadal będzie się poruszać w rytm eurodolara, prawdopodobnie wokół 4,00, choć niewykluczone, że pewien wpływ mieć będą na niego także dane krajowe, zwłaszcza dotyczące rynku pracy (publikacja we wtorek) oraz produkcji sprzedanej przemysłu (publikacja w środę).