To zdecydowana odmiana w stosunku do tego, do czego przyzwyczaiły inwestorów poprzednie tygodnie, kiedy to notowania oscylowały wokół 1,40. Z technicznego punktu widzenia sytuacja jest dość klarowna. Nowe wielotygodniowe dołki EUR/USD (poprzednio euro tak tanie było jeszcze w końcu września) to konsekwencja przebicia październikowego minimum stanowiącego średnioterminowy poziom wsparcia (ok. 1,37). Wydaje się, że mamy do czynienia z odwróceniem trendu, jaki od połowy września umacniał euro, osłabiając dolara.
Wydaje się, że z fundamentalnego punktu widzenia taki scenariusz byłby w obecnych warunkach możliwy jedynie z dwóch powodów: wzrostu obaw co do kondycji peryferyjnych krajów strefy euro (m. in. Irlandii) lub szerzej – wzrostu awersji do ryzyka na światowych rynkach. Tylko takie rynkowe czynniki mogłyby (przynajmniej przejściowo) wygrać z obawami co do spadku wartości dolara na skutek trwającej już kolejnej rundy luzowania ilościowego w USA.
Skutki „przestawienia się” inwestorów na grę na zwyżkę dolara widać?już też na rynku złotego. Kurs USD/PLN przebił lokalne poziomy?oporu i znalazł się najwyżej od ponad miesiąca, w okolicy 2,90. Większych zmian nie widać zaś na tkwiącym w trendzie bocznym rynku eurozłotego.