Konsensus rynkowy po raz pierwszy w tym roku zakłada obniżkę stopy referencyjnej. Jeśli EBC nie zdecyduje się na taki ruch, euro zapewne zyska. Na zagranicznych rynkach akcji nadal świetne nastroje i to pomimo kolejnych gorszych danych. Na EBC w tym tygodniu emocje się nie zakończą – w piątek w USA opublikowany będzie miesięczny raport z rynku pracy.
Obniżka, która nic nie wniesie?
W naszych komentarzach pisaliśmy wielokrotnie (w tym w poniedziałkowym porannym), iż oczekiwana obniżka stopy referencyjnej przez EBC zasadniczo nie ma sensu. Ze względu na dużą nadpłynność o stopach rynkowych decyduje na moment obecny stopa depozytowa, która już jest na poziomie 0%. Widać to choćby po tym, iż rynkowe stopy w ostatnich tygodniach w zasadzie nie uległy zmianie, mimo iż o możliwości cięcia mówiło się otwarcie.
W ubiegłym tygodniu Joerg Asmussen powtórzył słowa Draghiego sprzed miesiąca: EBC w obecnej sytuacji niewiele może już zrobić. Jednak żądania obniżki nie ustały. Dlatego nie wykluczamy, iż Bank ostatecznie zdecyduje się na taki ruch, aby uniknąć krytyki (głównie polityków i komentatorów, którzy nie są w stanie pojąć, iż kluczowa stopa procentowa już wynosi 0%) i obniży stopę referencyjną do poziomu 0,5%, pozostawiając stopę depozytową na niezmienionym poziomie. Reakcja rynku walut na taki ruch będzie miała charakter głównie psychologiczny, jednak będzie ona nie bez znaczenia, gdyż para znajduje się obecnie w istotnych technicznie miejscu.
Fed dokłada zdanie w komunikacie
Zgodnie z naszymi oczekiwaniami Fed nie zmienił istotnie komunikatu. Dołożone zostało jedno zdanie w czwartym paragrafie, mówiące o tym, iż Komitet może zwiększyć lub zmniejszyć skalę zakupów aktywów w zależności od sytuacji na rynku pracy i poziomu inflacji. Teoretycznie miałby być to ukłon w stronę jastrzębi, domagających się ograniczenia QE3, jednak wobec słabszych ostatnio danych z USA (szczególnie w kontekście pogorszenia koniunktury poza USA), może to być furtka dla gołębi do zwiększenia skali zakupów i to jest powód, dla którego gołębia większość na taki wpis się zgodziła. Na ten moment nie jest to zatem krok do zaostrzenia polityki.
Kolejne słabe dane
Kolejne dane potwierdzają „fenomen wiosny", o którym pisaliśmy na początku roku. Okazuje się, iż trzeci rok z rzędu po świetnych danych za styczeń i luty miesiące wiosenne przynoszą pogorszenie w wielu wskaźnikach makro. Naszym zdaniem może być tak, iż po części jest to wina modeli eliminujących zmienność sezonową i w rzeczywistości sytuacja nie była tak dobra, jak sygnalizowały to dane na początku roku. Po słabych kwietniowych indeksach PMI z Europy i Chin, słabe dane nadeszły także z USA. Co prawda spadek indeksu ISM nie był duży (z 51,3 do 50,7 pkt.), ale już Chicago PMI obniżył się z 52,4 do 49 pkt., poziomu najniższego od września 2009. Rozczarował także raport ADP, wskazując na wzrost zatrudnienia zaledwie o 119 tys., podczas gdy konsensus zakładał wzrost o 154 tys. (dodatkowo w dół skorygowany został odczyt z poprzedniego miesiąca). Jak na razie ta seria słabych danych nie przełożyła się na nastroje rynkowe. Wyceny nadal windowane są nadziejami na kolejne interwencje banków centralnych.