Dobitnie potwierdza to obliczany przez nas indeks apetytu na ryzyko dla państw zaliczanych do grupy EMEA, który bardzo dynamicznie spadł do poziomu najniższego od czerwca ubiegłego roku. W całym maju złoty osłabił się do euro o około 3 proc. Nie jest to jednak najsilniejsza deprecjacja notowana w tym miesiącu w ostatnich latach, przed rokiem EUR/PLN wzrósł o ponad 5, a w 2010 roku o blisko 4 proc. Generalnie maj obok marca i sierpnia w poprzedniej dekadzie należał do miesięcy najmniej korzystnych z punktu widzenia siły złotego - w tym miesiącu złoty ostatni raz umocnił się do euro w 2008 roku.
Warto podkreślić, że w ostatnich dniach jeszcze silniej od złotego traciły m.in. węgierski forint, turecka lira, a zwłaszcza południowoafrykański rand. Jedyną walutą z 35 zaliczanych do grupy emerging markets, która w ubiegłym tygodniu zyskała na wartości jest czeska korona. Dowodzi to szerszemu odwrotowi inwestorów od rynków schodzących, który okaże się zapewne trwalszą tendencją.
Głównym czynnikiem wspierającym waluty z tego grona był napływ kapitału na rynki długu. Niósł on ze jednak sobą także spore ryzyko - gwałtownie rósł udział zagranicy w długu (dla Polski wskaźnik przekracza 35 proc., dla Węgier przybiera jeszcze wyższe wartości). Za falą wyprzedaży obligacji skarbowych państw regionu stoją oczekiwania, że amerykańskie władze monetarne szybko (naszym zdaniem już we wrześniu) ograniczą tempo agresywnego ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Przekłada się to spadek wartości obligacji USA, któremu towarzyszy mniejsze zainteresowanie długiem Polski i pozostałych państw wschodzących. Katalizatorem umocnienia dolara i wzrostu rentowności długu USA są każdorazowo publikacje makroekonomiczne potwierdzające ożywianie zachodzące po drugiej stronie Atlantyku i przybliżające kres ery programów ilościowego luzowania. Dowodów dobrej koniunktury już w przyszłym tygodniu dostarczą dane z rynku pracy jak również oddające aktywność w sektorze przemysłowym.
Polskiej walucie nie sprzyja również utrzymywanie się słabej koniunktury w strefie euro, która mocno uderza również w kondycję rodzimej gospodarki i nie pozostawia Radzie Polityki Pieniężnej innego wyjścia niż kontynuowanie cyklu luzowania jeszcze przed wakacyjną przerwą.
Czerwcowa obniżka stóp jest niemal przesądzona, ale pod wpływem strumienia negatywnych infomacji z gospodarki Rada Polityki Pieniężnej znajdzie się pod presją by kontynuować obniżki w lipcu. Ze sfery realnej napływają i nadal będą napływać niesprzyjające informacje. Uważamy, że komplet danych za maj nie zmieni niekorzystnego obrazu koniunktury. Spodziewamy się kolejnego spadku dynamiki inflacji konsumenckiej, ujemnej dynamiki produkcji przemysłowej, spadku zatrudnienia i jedynie symbolicznego wzrostu sprzedaży detalicznej. Indeks PMI mimo prognozowanego przez nas skromnego odbicia pozostanie głęboko poniżej 50 punktów- poziomu, który rozgranicza regres od rozwoju sektora. Oczekujemy, że w czerwcu kurs EUR/PLN przejściowo może wzrastać nawet w okolice 4,40, jednak kwartał powinien zakończyć się przy poziomach notowanych obecnie. Druga połowa roku przyniesie już nieco lepsze dane z polskiej gospodarki i odbicie inflacji, które wesprą złotego. Początek przyszłego tygodnia będzie zapewne miał spokojny przebieg w notowaniach walut G-10. Uczestnicy rynku z pewnością wykazywać się będą niższą aktywnością przed posiedzeniem ECB. Wprowadzenie ujemnej stopy depozytowej jest w przyszłości prawdopodobne, ale nie spodziewamy się, by w Radzie Prezesów ECB ukształtował się konsensus pozwalający na podjęcie takiej decyzji już na przyszłotygodniowym posiedzeniu. Część decydentów, z Mario Draghim na czele wyraźnie akceptuje takie rozwiązanie, ale spotykają się oni z silną opozycją m.in. ze strony Jorga Asmussena i Jensa Weidmanna. Euro wspiera normalizacja sytuacji na rynkach długu PIIGS i CDS. Procesy te hamują spadki EUR/USD, ale ich wpływ będzie stopniowo malał i będą jedynie ograniczać skalę zniżek kursu EUR/USD, który tylko na kilkanaście godzin zdołał powrócić ponad 200 – sesyjną średnią ruchomą (1,3030). Drugim wydarzeniem najsilniej antycypowanym będzie oczywiście seria publikacji z amerykańskiego rynku pracy. Spodziewamy się, że kurs EUR/USD na przestrzeni miesiąca spadać będzie w kierunku 1,2750.