W ocenie agencji, która utrzymuje rating USA na poziomie AA+, poprawie uległa struktura wpływów podatkowych, co razem z przyspieszeniem ożywienia gospodarczego pomaga w redukcji zadłużenia państwa. Co na pierwszy rzut oka wygląda na wyjątkową wiadomość, ostatecznie przyniosło niewielką reakcję rynków finansowych. W przypadku dolara aprecjacja względem euro, jena i funta nie przekroczyła 30 punktów. Sytuacja ta podkreśla, jak mało uwagi inwestorzy poświęcają perspektywom ratingów, szczególnie w przypadku USA, gdzie taka decyzja tak naprawdę nic nie zmienia w kontekście oceny sytuacji tego kraju i jego waluty. Od kliku tygodni kluczowym zagadnieniem pozostaje określenie momentu, w którym Fed rozpocznie ograniczanie ekspansji monetarnej. Wczoraj zdecydowanie większy wpływ na wartość dolara miał komentarz prezesa Fed z St. Louis Jamesa Bullarda. Stwierdził on, że choć ostatnia poprawa na rynku pracy uzasadnia spowolnienie tempa skupu obligacji, to zaskakująco niska inflacja oznacza, że bank centralny może utrzymać agresywne luzowanie ilościowe w dłuższym okresie czasu. Nie był to pierwszy raz, kiedy Bullard prezentował gołębie nastawienie, ale z uwagi, że w tym roku ma on prawo głosu w FOMC, jego opinia przechyla szalę na rzecz utrzymania QE3 dłużej, niż rynek to obecnie wycenia. Z ostateczną oceną stanowiska Fed przyjdzie jednak się wstrzymać do przyszłego tygodnia. Na 18-19 czerwca zaplanowane jest posiedzenie FOMC i dopiero wówczas można oczekiwać mocniejszej reakcji dolara.
Piątkowa interwencja NBP na rynku złotego niewiele pomogła polskiej walucie i w poniedziałek ruch spadkowy na EUR/PLN w połowie został odrobiony (kurs wrócił ponad 4,27). Rynek złotego podlega nastrojom globalnym, a tam nastawienie do rynków wschodzących nie jest najlepsze. Pod presją sprzedających znajdują się obligacje państw emerging markets, o czym najlepiej świadczą ostatnie dane. Miniony tydzień był pierwszy od niemal roku, kiedy odnotowano odpływ netto kapitału z funduszy obligacji rynków wchodzących. Przy spadających cenach polskiego długu (rentowności 10-latek wzrosły wczoraj o 17 pb do 3,926%, najwyżej od końca marca) w defensywie znajduje się także złoty. Obecnie pytaniem pozostaje, na ile NBP jest zdeterminowany, by hamować osłabienie złotego? Zarówno prezes NBP Marek Belka w piątek, jak i członek RPP Adam Glapiński wczoraj sygnalizowali, że NBP nie broni konkretnego poziomu. Ale jeśli EUR/PLN powróci ponad 4,30 po dwóch dniach od interwencji, niewykluczone, że będziemy świadkami reakcji władz monetarnych na rynku złotego.
EUR/PLN: Dziś rano opór na 4,27 przestał się liczyć i eurozłoty kontynuuje wzrosty, które mogą go zaprowadzić ponad 4,30. Tutaj jednak wzrasta prawdopodobieństwo, że NBP ponownie uaktywni się ze sprzedażą walut obcych.
EUR/USD: Komentarz Bullarda osłabił dolara do euro, jednak rejon czwartkowych maksimów przy 1,33 wygląda na zbyt silną zaporę do przebicia. Pole do wahań otwarte aż do 1,3150/80.