. Na rynku surowcowym spadki były z jednej strony podyktowane umacniającym się dolarem, z drugiej kolejnym spadkiem indeksu PMI dla chińskiego przemysłu. Amerykańska waluta była największym beneficjentem zawirowań po komunikacie FOMC i wystąpieniu prezesa Fed Bena Bernanke, zyskując na całej szerokości. Jedynie funt brytyjski zdołał się względnie obronić przed pogłębieniem spadków za sprawą dużo lepszego od oczekiwań odczytu sprzedaży detalicznej z Wielkiej Brytanii w maju (2,1% m/m, prog. 0,8%, poprz. -1,1%). Wyższe od prognoz wstępne odczyty indeksów PMI ze strefy euro (Composite Index: 48,9, prog. 48,1, poprz. 47,7) nie zatrzymały spadków na EUR/USD, a po lepszych odczytach indeksu Fed z Filadelfii (12,5, prog. -2, poprz. -5,2) i sprzedaży domów na tynku wtórnym USA (5,18 mln, prog. 5 mln, poprz. 4,97 mln) dolar miał wystarczająco argumentów na umocnienie do dwutygodniowego maksimum wobec euro (1,3160).
Po wstępnym szoku, w piątek przychodzi czas na stabilizację z pierwszymi próbami odreagowania. Nie można oprzeć się wrażeniu, że w zachowaniu inwestorów w ostatnich czterdziestu godzinach więcej było obaw o nie spóźnienie się na odjeżdżający pociąg globalnego wzrostu awersji do ryzyka niż racjonalnej oceny sytuacji po komunikacie z Fed. Silne wahania prezentują zbyt zero-jedynkowe podejście, tak jakby Rezerwa Federalna miała z dnia na dzień zabrać wszystkie pieniądze dotychczas wypuszczone na rynek. A tak przecież nie będzie i do końca wcale nie jest pewne, że program skupu obligacji rzeczywiście będzie ograniczany w krótkim terminie, gdyż wiele będzie zależeć od napływających danych z amerykańskiej gospodarki. Seria niepokojących publikacji makroekonomicznych bardzo szybko może oddalić perspektywę wygaszania QE3. Ale obecnie liczy się tylko to, aby nie zostać ostatnią osobą z pełnym portfelem przecenianych aktywów i dlatego rynek przejawia taką nadaktywność. Jakkolwiek powrót do punktu wyjścia sprzed środowego wieczora wydaje się mało prawdopodobny w krótkim terminie, tak dalsza kontynuacja przeceny na wzór czwartkowych notowań również ma małe szanse realizacji.
Narodowy Bank Polski nie zdecydował się w czwartek na interwencję na rynku złotego, mimo że w ciągu niecałych dwunastu godzin od konferencji Bernanke polska waluta straciła do euro ok. 8 groszy. Nie można się dziwić bankowi centralnego, gdyż w sytuacji, gdzie inwestorzy ustawiają się niemal wyłącznie po stronie sprzedających złotego, skuteczność interwencji może być bardzo niewielka. Do głosu dochodzi także czynnik psychologiczny, gdyż przekroczenie przez EUR/PLN poziomów, przy których NBP interweniował dwa tygodnie temu, samo w sobie ogranicza skalę deprecjacji złotego. Pytaniem teraz jest, czy zakładana na dziś stabilizacja i piątkowy spadek aktywności okażą się zachęcające dla banku, aby powtórzyć manewr z 7 czerwca?
EUR/PLN: Mimo że nadal sentyment na rynku pozostaje niepewny, sądzimy, że piątek nie przyniesie kontynuacji przeceny złotego. Lokalny poziom oporu na 4,3480 (wczorajszy szczyt) nie powinien być dziś przełamany, a wahania utrzymają się powyżej 4,30. Ryzykiem dla prognozy pozostaje NBP.
EUR/USD: Po silnej wyprzedaży w ciągu ostatnich dwóch dni eurodolar podejmuje pierwsze próby odreagowania, ale dopiero powrót ponad 1,33 przekreśli zawiązywanie się trendu spadkowego. Dziś na to nie można liczyć – wahania powinny się utrzymywać w przedziale 1,3160-1,33.