Waluta mocno traci, rynek patrzy w stronę banku centralnego

Przebita została bariera 4,5 złotego za euro. Inwestorzy zastanawiają się już, kiedy na rynku walutowym będzie interweniować Narodowy Bank Polski

Aktualizacja: 23.02.2017 13:11 Publikacja: 23.09.2011 03:10

Waluta mocno traci, rynek patrzy w stronę banku centralnego

Foto: GG Parkiet

Po południu euro kosztowało na rynku międzybankowym już ponad 4,52 zł, o 2 proc. więcej niż w czwartkowy wieczór. To kolejne maksimum w ostatnich dniach, polska waluta słabiej wyceniana była w czerwcu 2009 r.

Podobnie jak euro drożeje frank szwajcarski, za którego krótko trzeba było płacić ponad 3,7 zł. Jeszcze więcej złoty stracił wobec umacniającego się dolara. Waluta USA przełamała poziom 3,30 za złotego i kosztuje już 3,35 zł, co oznacza wzrost o niemal 4 proc. w ciągu jednego dnia. Mniej traciły wczoraj węgierski forint i czeska korona.

Euro w dół na świecie

Tak duża zmiana to wynik obaw inwestorów o kondycję światowej gospodarki i problemów Unii Europejskiej. Euro najsłabsze jest do dolara od stycznia tego roku. Za wspólną walutę inwestorzy płacili już tylko 1,347 USD, o ponad 1 procent mniej niż w czwartek i poniżej ważnego z punktu widzenia analizy technicznej poziomu 1,35 dolara.

Ponure nastroje na rynkach to częściowo wynik rozczarowania środową decyzją Fedu, który zdecydował się na „operację twist", polegającą na odsprzedaży krótkich obligacji na rzecz zakupu długich papierów skarbowych.

Uwaga na zadłużenie

– Bardzo słabe perspektywy gospodarcze i świadomość, że sam Fed niewiele może zrobić, prowadziły do panicznych ruchów na rynkach finansowych, w tym na rynku walut wschodzących – oceniają ekonomiści Banku Pekao.

Inni ekonomiści zaczęli już na nowo szacować wpływ drogiego euro na poziom zadłużenia kraju (część zobowiązań denominowana jest bowiem w obcych walutach).

Zdaniem analityków Banku Handlowego poziom, który pozwoli jeszcze uniknąć przekroczenia progu 55 proc. długu do produktu krajowego brutto, to 4,7 zł za za euro na koniec roku. Według symulacji BZ?WBK krytyczny poziom wynosi 4,9 zł za euro (czytaj s. 20). Gdyby próg 55 proc. PKB?został jednak przekroczony, rząd musiałby równoważyć dochody i wydatki budżetu na 2013 r.

Wczoraj duże zmiany na rynku walutowym skomentował prezes NBP?Marek Belka.

– Kurs złotego oddala się od zdrowych fundamentów polskiej gospodarki. Słabnący złoty wpływa niekorzystnie na ceny, utrudniając NBP kontrolę inflacji – powiedział portalowi Obserwator Finansowy. – Znaczna zmienność kursu złotego zmniejsza zdolność prognostyczną i zwiększa niepewność podmiotów gospodarczych dotyczących przyszłości – dodał.

– Rynki testują Polskę, windując kurs euro w okolice 4,5 zł. To poziom, który nie ma związku z rzeczywistą kondycją gospodarki – stwierdził z kolei Jan Krzysztof Bielecki, szef doradców ekonomicznych premiera.

Analitycy zastanawiają się, czy nie odczytywać obu tych wypowiedzi jako sygnałów, że NBP?może interweniować w celu umocnienia polskiej waluty. – Wypowiedź prezesa sygnalizuje, że NBP może wejść na rynek dostarczając płynności, aby uniknąć dużych zmian kursu. Na razie spodziewałbym się raczej, że tę rolę będzie brał na siebie BGK, natomiast pojawienie się na rynku banku centralnego będzie możliwe, gdy zmieni się sentyment na rynku – ocenia Rafał Benecki, ekonomista ING Banku Śląskiego.

Szybka zmiana niemożliwa

Nie brakuje jednak opinii, że jest jeszcze za wcześnie na ruch NBP. – Biorąc pod uwagę wypowiedzi prezesa NBP w Krynicy, kiedy wykluczał interwencję, zdziwiłbym się, gdyby teraz nagle zmienił zdanie. Pamiętajmy, że oprócz NBP jest także inna siła na rynku – Bank Gospodarstwa Krajowego z pieniędzmi Ministerstwa Finansów, który będzie bardziej aktywny w IV kwartale – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Zgadza się, że NBP może się pojawić na rynku, gdy chodziłoby o wygładzenie zmian kursowych. – O tym można jednak mówić, jeżeli NBP spodziewałby się odwrócenia negatywnego trendu na złotym. A trudno teraz oczekiwać takiego obrotu sprawy – zaznacza.

– Wypowiedzi Marka Belki uprawdopodobniają interwencję. Ale NBP będzie trudno wpłynąć na rynek w sytuacji, kiedy osłabienie waluty wynika z czynników zewnętrznych – uważa Thu Lan Nguyen, strateg walutowy Commerzbanku we Frankfurcie.

Wycofywanie się inwestorów dotyka nie tylko Polski, ale również innych rynków wschodzących. Złoty należy jednak w ostatnim czasie do liderów spadków. Ma to związek m.in. z faktem, że nasz rynek należy do najbardziej płynnych i najłatwiej się z niego wycofać.

[email protected]

Opinie

Rafał Uss diler walutowy Raiffeisen Banku

Złoty traci teraz głównie z powodów zewnętrznych. Problem Grecji wciąż pozostaje nierozwiązany. Ta niepewność jest kluczowa dla nastrojów rynkowych. Sytuacja ta znajduje odbicie właśnie w słabnącym złotym. Większość walut rynków wschodzących obecnie traci, głównie wobec dolara. Jego aprecjacja wynika z tego, że przy powszechnej awersji do ryzyka inwestorzy uciekają na rynki, które dobrze znają. Mimo obniżenia ratingu USA, problemów Ameryki z zadłużeniem, dolar jest wciąż postrzegany jako pieniądz bezpieczny. Rynki bardziej ufają Fedowi niż europejskim władzom monetarnym. Rezerwa Federalna sprawia wrażenie bardziej zdecydowanej i sprawniejszej niż konserwatywny Europejski Bank Centralny. JAM

Krzysztof Wołowicz, dyrektor departamentu analiz TMS Brokers

Oprócz awersji do ryzyka determinujący wpływ na deprecjację złotego mają, moim zdaniem, czynniki wewnętrzne, polityczne. Ostatnie sondaże przedwyborcze pokazują, że może być problem z powołaniem rządu większościowego. Inwestorzy wiedzą, że w takich okolicznościach nie będzie można oczekiwać realizacji niezbędnych reform, np. konsolidacji fiskalnej, bo są to reformy trudne i niepopularne społecznie. Brak perspektyw utworzenia większościowego rządu ze zdecydowaną przewagą jednej partii zwiększa ostrożność inwestorów, którzy zaczynają zwracać większą uwagę na fundamenty gospodarcze i ryzyko, które pomijali do tej pory, związane np. z malejącą dynamiką naszego rachunku obrotów bieżących. JAM

Pytania do... Roberta Burdacha, zarządzającego funduszami Union Investments

Deprecjacja złotego poprawia stopy zwrotu z funduszy inwestujących za granicą.

Zależność jest prosta. Jeżeli inwestujemy za granicą i nasza waluta osłabia się względem waluty kraju, w którym inwestujemy, to zyskujemy. Gdy złoty traci do dolara 13 proc., tak jak od początku tego roku, a w ostatnim miesiącu nawet 15 proc., uczestnik funduszu inwestującego w Stanach Zjednoczonych w dolarach zarabia realnie więcej. Deprecjacja chroni go przed spadkami na Wall Street.

Jeżeli w momencie tak silnej deprecjacji naszej waluty Dow Jones traci nawet 7 proc., to dzięki kursowi walutowemu inwestor zyskuje. W latach 2003–2007, jeżeli ktoś inwestował w akcje denominowane w USD, silny złoty zabierał trochę tego zysku. Obecnie mamy do czynienia z odwrotną sytuacją.

A co z przeciwną zależnością – jak fundusze inwestujące w Polsce wpływają na kurs naszej waluty?

Wpływ funduszy zagranicznych na kurs złotego do dolara widzimy obecnie. Ucieczka kapitału z rynków rozwijających się negatywnie wpływa na waluty tych krajów. Inwestorzy amerykańscy sprzedają złotego, odkupując dolary, co wpływa na wzrost ich ceny. Złoty jest płynną walutą, dającą ekspozycję na cały region Europy Środkowo-Wschodniej, często traktowaną spekulacyjnie.

Dobrze widać to na historycznym przykładzie – w latach 2008–2009, gdy Węgry miały duże kłopoty, nasza waluta osłabiała się bardziej niż forint.

Czy odpowiednikiem szwajcarskiego franka w naszej części Europy jest korona czeska?

Waluta naszych południowych sąsiadów rzeczywiście traktowana jest jak bezpieczna przystań. Czeskie spółki również są uznawane za bezpieczniejsze od polskich. Od kilku lat złoty systematycznie traci do korony czeskiej. JAM

Okiem eksperta
Indeks WIG20 w ważnym rejonie cenowym
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Okiem eksperta
Kolejny zaskakujący rok
Okiem eksperta
Co planują Chińczycy?
Okiem eksperta
Będzie ciąg dalszy zwyżek na GPW? AT sugeruje, że tak
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Okiem eksperta
Zmiana jakości jest za mała
Okiem eksperta
Czyżby św. Mikołaj w tym roku jednak przyszedł?