Spadająca inflacja i stopy procentowe to środowisko co do zasady sprzyjające obligacjom, nawet tym o zmiennym oprocentowaniu. Coraz niższe stawki referencyjne (WIBOR) czy inflacja, na których opiera się wysokość oprocentowania papierów dłużnych wprawdzie obniżają wysokość naliczanych kuponów, ale zarazem ich wysokość ustalana jest przecież w innych warunkach rynkowych, a więc przy spadku dynamiki CPI przynosi realny zysk.
Przed rokiem
Kupione przed rokiem obligacje czteroletnie indeksowane inflacją oprocentowane były w pierwszym roku na 6,3 proc. (a dziesięciolatki na 6,55 proc.), podczas gdy październikowa inflacja za ostatnich 12 miesięcy (do 10.2025) wyniosła 2,8 proc. Nawet po odjęciu podatku od zysków kapitałowych, w rękach inwestorów pozostał pokaźny zysk. Jego osiągnięcie było możliwe, ponieważ warunki oprocentowania przed rokiem ustalano według ówczesnych, a nie przewidywanych warunków rynkowych. Przed rokiem inflacja wciąż wynosiła 5 proc., zaś RPP stanowczo odżegnywała się od możliwości obniżania stóp procentowych.
Czytaj więcej
Cztery lata temu co druga emisja obligacji nie przekraczała wartości 10 mln zł. Na przestrzeni cz...
Jednak nabywcy papierów indeksowanych inflacją sprzed roku mogą nie być do końca zadowoleni. Obecny spadek inflacji powoduje bowiem, że w nowe (roczne) okresy odsetkowe wejdą one z oprocentowaniem rzędu 4,3 proc. w przypadku czterolatek i 4,8 proc. w przypadku dziesięciolatek. Tymczasem opublikowana w listopadzie w ub.r. projekcja inflacyjna wskazywała, że będzie to raczej odpowiednio 6,2 proc. i 6,7 proc. A przecież RPP wówczas nie zaczęła nawet przebąkiwać o obniżaniu stóp. Wynik kolejnego roku inwestycji będzie więc o prawie 2 pkt proc. gorszy, niż mogli zakładać inwestorzy kupujący obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją, po których trudno przecież oczekiwać, że chałupniczymi metodami opracują lepsze modele prognostyczne niż NBP i trafniej będą przewidywać wysokość inflacji.