Potencjalna lawina zostanie uruchomiona, jeżeli odsetek prywatnych inwestorów, którzy zdeklarują udział w operacji PSI będzie niższy od 90 proc. (informacje na ten temat poznamy w czwartek), a grecki rząd uruchomi prawną klauzulę CAC, która może stać się pretekstem do uruchomienia wypłat z tytułu CDS-ów – komitet ISDA mógłby się tej sprawie zebrać ponownie). Zwłaszcza, że Eurogrupa zdaje się, że nie ma planu „B" dla Grecji, tym samym w piątek 9 marca nie zapadłyby decyzje o przelewie transzy pomocy dla Aten na bazie przyjętego 21 lutego tzw. drugiego bailoutu w kwocie 130 mld EUR. To mogłoby doprowadzić do sytuacji w której 20 marca Grecja zostałaby zmuszona ogłosić oficjalne bankructwo (do tej pory mowa była tylko o „częściowej niewypłacalności"). O tym problemie piszę w komentarzach już od piątku. Dzisiejsze „poufne" raporty Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF), które zwracały uwagę na duże potencjalne straty dla Europy w przypadku nieuporządkowanego bankructwa Grecji, a także informacje o najwyższych w historii depozytach overnight złożonych przez europejskie banki w ECB (827,5 mld EUR) tylko dolały oliwy do ognia. Niemniej uwagę inwestorów przyciągały też obawy o Hiszpanię (problemy z nadmiernym deficytem i potencjalnym konfliktem rządu Mariano Rajoya z Komisją Europejską), Portugalię (utrzymujące się wciąż wysokie rentowności zmuszą w końcu ten kraj do ubieganie się o drugą transzę pomocy finansowej w ciągu kilkunastu miesięcy), Irlandię (duże jest ryzyko zwołania na maj referendum, w którym Irlandczycy mogliby odrzucić nowy pakt fiskalny), czy też wreszcie Francję (wygrana Francois Hollande'a w majowych wyborach prezydenckich może znacząco opóźnić europejską inicjatywę we wspomnianym temacie paktu fiskalnego). Po południu rynek dostał też negatywne informacje z Holandii – tamtejszy minister finansów Jan Kees de Jager przyznał, iż nie jest pewien, czy koalicja rządowa będzie w stanie przeforsować w parlamencie konieczny pakiet dodatkowych reform. W piątek okazało się, że deficyt w tym roku może sięgnąć 4,5 proc. PKB, a problemy polityczne mogą szybko doprowadzić do utraty prestiżowego ratingu AAA. Swoje dodali też Koreańczycy – oficjele Korei Północnej zagrozili atakiem w odpowiedzi na wspólne manewry wojskowe Waszyngtonu i Seulu.
W efekcie dolar był głównym beneficjentem obserwowanej we wtorek ucieczki inwestorów od ryzykownych aktywów. Bo dostało się rynkom akcji, walutom rynków wschodzących (a więc także złotemu) i surowcom (tutaj akurat możemy się cieszyć ze spadków cen ropy, chociaż pytanie jak długo się one utrzymają). Bardziej widowiskowy jest jednak ruch na złocie – uncja tego kruszcu taniała dzisiaj nawet do 1663 USD.
Technicznie sytuacja na EUR/USD przedstawia się następująco. Złamanie wsparć w postaci średniej 100 sesyjnej na 1,3168 i kanału wzrostowego na 1,3180 jest już definitywne. Dodatkowo przełamane zostało wsparcie na 1,3144, co teoretycznie sugeruje dość szybki ruch w stronę strefy 1,3030-80, skąd ewentualnie można spodziewać się jakichś prób odreagowania – niemniej do czasu publikacji informacji z Grecji w czwartek, nic nie będzie pewne. Tym samym na tym zamieszaniu straci jeszcze złoty – wczoraj padł ważny sygnał na USD/PLN (przełamanie w górę okolic 3,13), dzisiaj na EUR/PLN (pokonanie poziomu 4,15). Tym samym nie można wykluczyć, że celem dla dolara na najbliższe dni będą okolice 3,20-3,23 zł, a dla euro 4,18-4,20 zł.
Opracował:
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ