Oczy na Abe, jen dalej traci

Shinzo Abe jest już premierem Japonii i choć w zasadzie w kontekście proponowanej przez niego polityki nie pojawiło się nic nowego, jen cały czas traci na wartości.

Aktualizacja: 16.02.2017 03:33 Publikacja: 27.12.2012 09:21

Przemysław Kwiecień

Przemysław Kwiecień

Foto: XTB

Rynek jena jest tym samym zdecydowanie najbardziej aktywnym w końcówce roku. Na notowaniach w USA ciążą natomiast negocjacje ws. klifu fiskalnego. Wobec tego, publikowane w tym tygodniu dane raczej nie będą miały kluczowego wpływu na notowania.

Abe powołuje ministrów, rynki europejskie równo z jenem (?!)

Nie wiadomo na razie jakie będą owoce polityki nowego premiera Japonii, ale wiadomo z pewnością, iż jest on mistrzem propagandy. Nowi ministrowie jego rządu nie tracili czasu zapowiadając, iż ich praca nie może zawieść rynkowych oczekiwań. Inwestorzy słyszą już zapewne podświadomie podobną retorykę z ust nowego prezesa BoJ (choć nie wiadomo jeszcze kto nim będzie, gdyż kadencja obecnego kończy się w kwietniu), a to prowadzi do osłabienia jena.

Trudno przewidywać kiedy ten pociąg się zatrzyma, nas intryguje jednak inna kwestia. Warto zwrócić uwagę, iż w ostatnich tygodniach taniejący jen był jednym z motywów przewodnich hossy na rynkach aktywów ryzykownych. Powstała już nawet teza o nowej erze carry trade. Co więcej, zyskiwały głównie rynki europejskie – m.in. euro w relacji do jena oraz indeks Eurostoxx50. Należy zadać sobie pytanie: czy pogrążona w kryzysie Europa, której szansą na ożywienie jest głównie wzrost poprzez eksport, skorzysta na 13,5% aprecjacji waluty względem jena? Czy kursy niemieckich spółek na pewno powinny rosnąć wobec faktu, iż wiele z nich właśnie stało się drastycznie mniej konkurencyjnych względem japońskich rywali? Korelacje rynkowe są dziś niezwykle silne i często piszemy o tym, że ich chwilowe zerwanie jest okazją do gry na konwergencję. W tym przypadku jednak zgodność EURJPY i europejskich rynków akcji wydaje się nie mieć sensu – albo słaby jen, albo drożejące europejskie akcje.

Geithner straszy, Wall Street spada

Szef amerykańskiego Departamentu Skarbu przypomniał, iż z końcem roku rozwiązany powinien być nie tylko problem fiscal cliff, ale także kwestia limitu długu. Odnotował on, iż Departament ma możliwość takiego żonglowania środkami, aby funkcjonować jeszcze przez ok. 2 miesiące – w normalnych okolicznościach, ale wobec niepewności dotyczącej zmian po 1 stycznia nie może on zagwarantować, iż tak będzie i tym razem. Te słowa stały się wczoraj pretekstem do poświątecznej przeceny w USA. Dziś do stolicy wraca prezydent Obama, który chce podjąć rozmowy ostatniej szansy (na porozumienie przed końcem roku).

Naszym zdaniem takiego porozumienia nie będzie, ale... nie uważamy tego za koniec świata. Amerykańska administracja ma możliwość zamrożenia wysokości pobieranych podatków na ubiegłorocznym poziomie do czasu wypracowania porozumienia, więc to nie jest tak, iż 1 stycznia gospodarka spadnie z klifu do oceanu. Co więcej, wobec braku poparcia dla podwyżek podatków u Republikanów mówi się o „małym rozwiązaniu", które miałoby dać czas na wypracowanie kompromisu. O ile agencje nie zareagowałyby na taki wariant obniżkami ratingów, rynkom taka opcja może się podobać – brak zacieśnienia teraz to wyższy wzrost, a problemami zajmiemy się później. Oczywiście jest ryzyko, że nawet dojście do takiego mini pakietu zajmie kilka tygodni, wciągając Wall Street ponownie w korektę.

Na wykresach:

USDJPY, D1

– kumulacja oporów na parze USDJPY wystarczyła jedynie do tego, aby na kilka dni zastopować wzrosty; nie doszło tu jednak nawet do zauważalnej korekty i już powrót azjatyckich inwestorów po świętach zaowocował silnym wzrostem, a tym samym przełamaniem oporów; kluczową kwestią jest tu wyjście powyżej górnego ograniczenia kanału wzrostowego, co na ogół odbierane jest jako przyspieszenie trendu; rynek może wyglądać na wykupiony, jednak z kilkuletniej perspektywy wzrosty ciągle wyglądają na umiarkowane, a to może cały czas zachęcać nowych graczy do kupna; najbliższym oporem są okolice 87,00 – minima z przełomu 2008 i 2009 roku

Gold, D1

– pomimo notowań pary EURUSD blisko kilkumiesięcznych maksimów, kurs złota systematycznie spada, a to oznacza słabość kupujących na tym rynku; w ubiegłym tygodniu pisaliśmy o formacji trójkąta, której nie zostało wiele miejsca i faktycznie doszło tu do rozstrzygnięcia – w postaci wyjścia dołem z formacji; notowania zatrzymały się na wsparciu w okolicy 1633 USD – jest to szereg lokalnych maksimów z okresu wakacji, jak i dolne ograniczenie kanału spadkowego; kanał ten jest tu kluczowy – dopiero przełamanie górnego ograniczenia tego kanału  byłoby sygnałem zmiany tendencji na rynku – w przeciwnym razie cena może systematycznie zmierzać do 1525 USD

dr Przemysław Kwiecień

Główny Ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.

Okiem eksperta
Kolejny zaskakujący rok
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Okiem eksperta
Co planują Chińczycy?
Okiem eksperta
Będzie ciąg dalszy zwyżek na GPW? AT sugeruje, że tak
Okiem eksperta
Zmiana jakości jest za mała
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Okiem eksperta
Czyżby św. Mikołaj w tym roku jednak przyszedł?
Okiem eksperta
Trump utrzyma wsparcie dla atomu