Tuż przed godz. 11 za euro było trzeba zapłacić około 4,09 zł. Wcześniej jednak kurs ten znalazł się na poziomie 4,087 zł, czyli poniżej dołka z czerwca ub.r. Jeszcze na przełomie roku euro kosztowało 4,30 zł.
Złoty umacnia się nie tylko wobec euro, ale też wobec amerykańskiej waluty. W środę za dolara było trzeba zapłacić 3,75 zł, podczas gdy kilka dni temu już blisko 4 zł.
Aprecjacja złotego w ostatnich dniach tłumaczona jest przez analityków ubiegłotygodniowym komunikatem FOMC, decyzyjnego organu Fedu, który zasugerował, że nie zamierza spieszyć się z pierwszą po kryzysie podwyżką stóp procentowych. To zwiększyło apetyt inwestorów na aktywa z rynków wschodzących. Widać to nie tylko na rynku walutowym, ale także na rynku obligacji.
„Złotemu sprzyja obecne polepszenie sentymentu do rynków wschodzących i odbicie eurodolara po tym jak rynek stonował oczekiwania co do terminu i skali podwyżek stóp w Stanach Zjednoczonych" – napisali w porannym raporcie analitycy Raiffeisen Polbanku.
W ich ocenie jest jednak wątpliwe, aby kurs euro w złotych przebił minimum sprzed trzech lat, które znajduje się na poziomie niespełna 4,03. „Sądzimy, że obecne spadki tego kursu okażą się nietrwałe i mogą zawrócić jeszcze zanim dotrą do minimum z 2012 r. Bliższą barierą, którą ta para walutowa może przetestować w najbliższym czasie, jest natomiast poziom 4,0620" – wskazują.