Jego plan wprowadzenia ceł na stal i aluminium obudził obawy o nową wojnę handlową. W dużo gorszych nastrojach zakończyli tydzień posiadacze platynowców, których ceny odzwierciedliły obawy o recesję. Prezydent USA ogłosił w miniony czwartek, że zamierza wprowadzić cła na import stali (25 proc.) i aluminium (10 proc.). Inwestorzy odebrali to jako zapowiedź wojny handlowej i ryzyko dla globalnego wzrostu. W efekcie najważniejsze giełdy i amerykańska waluta zanotowały w tym dniu korektę, windując notowania aktywów uważane za najbardziej bezpieczne.

Złoto w ciągu następnych godzin odbiło od dwumiesięcznego minimum i poszło w górę o około 20 dol. na uncji. Zapowiedź Trumpa pojawiła się dopiero w czwartek, przez co kurs złota „nie zdążył" odrobić straty z pierwszej jego części. Notowania zaliczyły ostatecznie 0,5-procentowy spadek. Lepiej spisało się srebro, które podczas ostatniej sesji wyszło na remis i wyniosło 16,5 dol. za uncję.

W o wiele gorszych nastrojach zakończyli tydzień posiadacze platyny i palladu, które straciły odpowiednio 3 i 5 proc. Ich zachowanie odzwierciedliło obawy o powrót recesji. Większość popytu na oba metale pochodzi bowiem z przemysłu motoryzacyjnego. Rynki czekają na działania odwetowe. W najgorszej sytuacji znalazła się Kanada, która generuje połowę importu aluminium do USA. To ona wytoczy działa najpewniej jako pierwsza. Chrystia Freeland, szefowa kanadyjskiej dyplomacji, zdążyła już obiecać ostrą reakcję ze strony jej kraju. Podobnie jak Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, który w minionym tygodniu zapowiedział, że Europa nie zamierza „siedzieć bezczynnie". Jeśli do dyskusji włączą się Chiny, jej ton może się tylko zaostrzyć.

Wsparciem dla złota w kolejnych dniach może być też dobry układ na kursie metalu. Cena w ubiegłym tygodniu utrzymała się powyżej 1300 dolarów za uncję. To nie tylko psychologiczny poziom wsparcia, ale również pułap, na którym znajduje się aktualnie 100-dniowa średnia krocząca. Jeśli kurs będzie kontynuował zwyżki, następny przystanek leży bardzo blisko, bo na poziomie 1325 dolarów. Prawdziwym sprawdzianem będzie jednak dopiero pułap 1375 dolarów, którego kupujący nie mogą pokonać od 2013 roku. ¶