Spadki cen akcji na większości rynków zagranicznych, w tym i na polskim, rozpoczęły się już w ostatniej dekadzie stycznia, chociaż w USA po korekcie indeksy zdołały jeszcze raz wypełznąć na poziomy historycznych rekordów i wznowiły spadki dopiero na przełomie września i października.
Obecnie zaczynamy mieć do czynienia z odwrotną sytuacją. Już trzy tygodnie temu różnica pomiędzy udziałem „byków" i „niedźwiedzi" w sondażu AAII spadła do najniższego poziomu (-21,9 pkt proc.) od lutego 2016 r., kiedy to wyniosła w dołku ówczesnej bessy -29,5 pkt proc. W tym tygodniu ta miara nastrojów spadła jeszcze niżej, do -28 pkt proc. Z kontrariańskiego punktu widzenia można by to potraktować jako sygnał sugerujący bliskość końca spadków cen akcji. Można tu jednak mieć wątpliwości z dwóch powodów. Po pierwsze, tak jak S&P 500 jeszcze dziewięć miesięcy po wieloletnich maksimach optymizmu z przełomu poprzedniego i obecnego roku zdołał ustanowić nowe rekordy, tak i obecnie może pojawić się podobnie duże przesunięcie pomiędzy załamaniem nastrojów do prawie trzyletniego dołka a minimum cen akcji. Po drugie, jeśli sprawdzimy, kiedy w okresie minionych 30 lat saldo nastrojów z sondażu AAII spadało – tak jak obecnie – w ciągu roku z pięcioletniego szczytu na 27-miesięczne minimum, to znajdziemy tylko jeden taki precedens. Taki sygnał pojawił się 21 grudnia 2000 r., gdy inwestorzy indywidualni w USA zaczęli sobie wreszcie uświadamiać, że inwestycyjna bańka na tamtejszym rynku akcji budowana od końca lat 90. już pękła. 18 lat temu taki sygnał na krótką metę poprzedził jakieś odbicie cen akcji w górę, ale przetrwało ono tylko do przełomu stycznia i lutego 2001 r., po czym bessa została wznowiona. Spadki trwały do października 2001 r., kiedy po kulminacji wywołanej paniką po atakach terrorystycznych z 11 września dalsze ścieżki cen akcji na rynkach rozwiniętych i wschodzących się rozjechały: te pierwsze z przerwami kontynuowały bessę do października 2002 r. do kwietnia 2003 r., te drugie zakończyły spadki i weszły w okres – początkowo mało spektakularnej – hossy.
Oczywiście na krótką metę nad rynkami władzę mają obecnie politycy i ich decyzje w sprawie brexitu i wojny handlowej USA–Chiny. Sugerowana przez zachowanie nastrojów indywidualnych inwestorów w USA analogia obecnej sytuacji do tej ze stycznia 2001 r. pasuje do scenariusza, w którym następuje „twardy" brexit, a do porozumienia handlowego pomiędzy USA a Chinami nie dochodzi. Wtedy w marcu mielibyśmy do czynienia z kulminacją paniki wywołanej reakcją rynków na te informacje, a mniej więcej pół roku później wtórnym spadkiem wywołanym twardymi danymi o obniżeniu się poziomu handlu międzynarodowego, spowolnieniu gospodarczym i spadku wyników firm. Jednakże w przypadku dogadania się Wielkiej Brytanii z samą sobą i UE, a USA z Chinami scenariusz kontynuacji bessy a la 2001 rok stałby się zapewne mocno zagrożony. ¶