Uczestnicy funduszy dłużnych znów przeżywają próbę nerwów. Końca trendu przeceny polskich obligacji nie widać.
Po fatalnym 2021 r., w którym najsłabsze fundusze dłużne miały nawet dwucyfrowe straty, w tym inwestorzy mogli oczekiwać szczytu inflacji i odreagowania na rynku obligacji. Wszystko pokrzyżował jednak najazd Rosji na Ukrainę. Jednym z jego efektów gospodarczych będzie znaczący wzrost inflacji w Polsce, m.in. w związku z szybko rosnącymi cenami surowców energetycznych. W reakcji na publikację najnowszej projekcji inflacji na kolejne lata przez NBP rentowności polskich obligacji skarbowych w środę od rana zwyżkowały (ceny spadały) wzdłuż całej krzywej po kilkadziesiąt punktów bazowych. Z czasem sytuacja na długim końcu nieco się uspokoiła. Oprocentowanie obligacji dwuletnich czy trzyletnich na koniec dnia sięgało jednak po około 5 proc., czyli rosło przynajmniej o kilkanaście punktów bazowych.
Kolejna fala osłabienia obligacji skarbowych odbija się na notowaniach funduszy dłużnych. Część z nich została dodatkowo poturbowana przeceną aktywów rosyjskich. Niestety, najsłabsze produkty z grupy papierów skarbowych długoterminowych notują już nawet blisko 10-proc. zniżki od początku roku, zaś średni wynik w tej grupie to 4,65 proc. na minusie. Wliczając poprzedni słaby rok tej grupy, średnia wycena funduszy skarbowych długoterminowych spadła do poziomów z początku 2018 r.
Na kiepskie wyniki reagują klienci – luty był dziesiątym miesiącem z rzędu z przewagą wypłat nad wpłatami w funduszach dłużnych. Saldo sprzedaży w tej grupie sięgnęło 1,6 mld zł przy około 3 mld łącznych odpływów netto ze wszystkich funduszy inwestycyjnych. Co ciekawe, najmocniej ucierpiały fundusze obligacji korporacyjnych. Nastroje wokół innych kategorii funduszy, czyli akcji (zagranicznych czy mieszanych) również pogorszyły się w porównaniu ze styczniem.