W tym czasie wysokość zadłużenia z tytułu czteroletnich obligacji oszczędnościowych wzrosła o 8,6 mld zł (do 10,1 mld zł), a dziesięcioletnich o 1,2 mld zł (do 5,3 mld zł). 1,8 mld zł dołożyły papiery dwuletnie (wzrost do 6,9 mld zł), a 1,35 mld zł trzymiesięczne (nie były emitowane w 2016 r. Dynamika wzrostu zadłużenia z tytułu emisji obligacji oszczędnościowych wskazuje na możliwość podwojenia zaangażowania Polaków w tego rodzaju papiery w czasie nieco ponad trzech lat i trend nie musi się na tym skończyć, biorąc pod uwagę mizerne perspektywy wzrostu oprocentowania lokat bankowych i wciąż niejasną przyszłość indeksów giełdowych. Być może owocem tego szturmu będzie też wzrost zainteresowania nabywców obligacji oszczędnościowych papierami korporacyjnymi, ale dziś wydaje się to myśleniem bardziej życzeniowym. Dopiero wzrost spreadów mógłby skłonić tego rodzaju nabywców do zrezygnowania z np. 4-proc. odsetek z papierów skarbowych (indeksowanych inflacją) na rzecz obligacji korporacyjnych, a to nie nastąpi przed podwyżkami stóp lub spadkiem inflacji grubo poniżej 2 proc. Nie jest to więc scenariusz prawdopodobny w ciągu najbliższego roku, a pewnie i dwóch. Wnioski zostawiam emitentom i oferującym.