Umorzenia w funduszach mnożą okazje na rynku wtórnym

Już nie tylko obligacje firm narażonych na ryzyko utraty płynności są wyprzedawane przez inwestorów. Poniżej nominału spadły też obligacje największych banków czy firm telekomunikacyjnych.

Publikacja: 14.04.2020 12:19

Umorzenia w funduszach mnożą okazje na rynku wtórnym

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

Jak się okazało, niewiele czasu potrzeba, aby od akceptowania niskich rentowności (kto dziś pamięta grudniową emisję LPP z oprocentowaniem o 1,1 pkt proc. ponad WIBOR?) przejść do wyprzedaży papierów – zdawałoby się po każdej cenie. Naturalnie nie każda cena jest w rzeczywistości akceptowana, ale porównanie arkuszy notowań na Catalyst sprzed dwóch miesięcy z tymi dzisiejszymi też robi wrażenie.

Pogoń za płynnością

Dziś wiemy już nieco więcej o przyczynach wyprzedaży obligacji, których wcześniej mogliśmy się domyślać. Największe fundusze obligacji korporacyjnych straciły w marcu 30–50 proc. aktywów i choć im akurat udało się uniknąć zamrożenia umorzeń (inwestowały głównie na rynkach zagranicznych, które zachowały płynność), to pod presją podaży ugina się także krajowy rynek wtórny. Czy jest to już czas polowania na okazje, tego dziś nie sposób rozstrzygnąć – wciąż nie wiemy, jak długo potrwa pandemia i jakie będą jej ekonomiczne skutki. Jest być może wciąż za wcześnie, by kupować obligacje notowane niegdyś po 100 proc., tylko dlatego że ich cena spadła do 90 proc. nominału. Jeśli ktoś chce przyjąć zakład o rychłe zakończenie pandemii i powrót gospodarki na dawne tory, bez wątpienia większe sukcesy osiągnie na rynku akcji (o ile pozytywny scenariusz faktycznie się zrealizuje). Również długoterminowe inwestycje obliczone na to, że kiedyś jednak i ten kryzys musi się skończyć, dadzą lepsze wyniki w przypadku akcji i indeksów giełdowych. Część inwestorów może przychylniej spojrzeć na obligacje takich firm jak KGHM czy Cyfrowy Polsat, które można kupić po 96–97 proc. nominału, licząc na to, że obsłudze ich odsetek nic nie zagraża, a po zakończeniu pandemii notowania mogą wrócić do 100 proc. i dać tym samym okazję do zarobienia na panice bez nadmiernego ryzyka.

Niemniej, przynajmniej w terminie kilku miesięcy, możemy przewidywać, że firmy, które dziś mają zabezpieczone środki pieniężne, pozostaną wypłacalne przynajmniej do czasu wykupu zapadających wkrótce obligacji i tego rodzaju inwestycja może dać dobre wyniki.

W czasach sprzed pandemii tego rodzaju papiery – o bliskim terminie wykupu i w przypadku emitentów, którzy zgromadzili niezbędne zapasy gotówki – wyceniane były z niską, zbliżoną do oprocentowania lokat bankowych, rentownością brutto, co oznaczało niekiedy nawet ujemną rentowność netto. Dziś tylko czteromiesięczne papiery Alior Banku dają zarobić mniej niż 1 proc. netto, w przypadku pozostałych firm w zestawieniu (a uwzględnia ono wszystkie papiery, które może kupić indywidualny inwestor na Catalyst zapadające od lipca do października br., na które wystawiono zlecenia sprzedaży w dniu pisania tego tekstu) jest ona znacznie wyższa i dochodzi do 50 proc. w przypadku Idea Banku.

Jak wybierać?

Oczywiście rozstrzał oferowanych rentowności niesie ze sobą pewną informację o ryzyku inwestycji, choć czasem wypada tylko zaakceptować decyzje inwestorów i nie zastanawiać się za długo nad ich podłożem. Dla przykładu – wiemy dziś, że MCI (jako grupa) ma więcej gotówki niż zobowiązań finansowych, o ile nie przeznaczy jej w najbliższym czasie na nowe inwestycje, de facto krótkoterminowe obligacje funduszu „zabezpieczone są" gotówką. Podobnie oceniać można obligacje innych firm – poziomem środków pieniężnych i wysokością krótkoterminowych zobowiązań, z uwzględnieniem terminów zapadających obligacji. Rezultaty tych prostych kalkulacji mogą dać efekty w postaci rentowności, które jeszcze kilka tygodni temu byłyby łakomym kąskiem w przypadku kilkuletnich papierów.

Paradoksalnie, nawet obligacje banków realizujących programy naprawcze mogą być uznane za bezpieczniejsze niż przed pandemią – bank centralny jest zdeterminowany, by dusić wszelkie – ewentualne – problemy płynnościowe w zarodku.

GG Parkiet

Natomiast unikać należy obligacji firm małych, które nie mogą w tej chwili liczyć na czyjąkolwiek pomoc. Fundusze inwestycyjne jeszcze długo będą budować poduszki płynnościowe po marcowej fali umorzeń, a na portfele inwestorów indywidualnych tym bardziej liczyć nie warto.

WIBOR o małym znaczeniu

W kontekście obniżek stóp procentowych dokonanych przez RPP warto też zdawać sobie sprawę, że im bliższy jest termin wykupu obligacji, tym niższy jest wpływ WIBOR-u na rentowność inwestycji. W przypadku obligacji, które weszły już w ostatni okres odsetkowy, wpływ ten w ogóle nie będzie odczuwalny, w pozostałych przypadkach większe znaczenie ma cena nabycia obligacji niż ich obniżone – od kolejnego okresu odsetkowego – oprocentowanie.

Emil Szweda, obligacje.pl

Obligacje
Victoria Dom przydzieliła obligacje serii Z, pozyskała 86,3 mln zł
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Obligacje
Czemu wskaźniki mają znaczenie?
Obligacje
Mniej płynności gotówkowej u dużych deweloperów
Obligacje
Spadek produkcji budowlanej nie zagraża obligacjom
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Obligacje
Francuskie obligacje biją na alarm
Obligacje
Obligacje pod presją