Szczególnie w ostatnich dniach wzrost rentowności obligacji USA robi wrażenie. 30-letnie papiery traciły pod koniec lutego po 10 punktów dziennie i 15 punktów tygodniowo. To naprawdę spore zmiany jak na rynek obligacji, który zwykle porusza się w ślimaczym tempie. W niespełna cztery tygodnie rentowność 30-letnich obligacji USA wzrosła o 50 punktów bazowych, a w nieco ponad sześć miesięcy o 110 punktów.
Gorące 30-latki
Analitycy i ekonomiści, starając się znaleźć wytłumaczenie dla rosnących rentowności, wysnuwają różne hipotezy – o dyskontowaniu przyszłego ożywienia gospodarczego i niechybnego wzrostu inflacji. W rzeczywistości wystarczającym czynnikiem może być po prostu strach mniej doświadczonych inwestorów, którzy dopiero w ostatnim czasie odkryli, że fundusze, które brali za bezpieczne, bo inwestowały w długoterminowe obligacje USA, mogą też tracić. W ostatnich latach ujemne realne stopy procentowe wypychały pieniądze z banków, lecz część inwestorów przyzwyczajonych do niskiego ryzyka inwestycji wybierała fundusze dłużne. Kapitał płynął, rentowności spadały, a obligacje drożały. Jednak już ponad rok temu trend wyhamował i kto wie, co by się wydarzyło, gdyby nie pandemia, która znów skłoniła inwestorów do poszukiwania bezpiecznej przystani. Obligacje USA ponownie zyskały, ale tym razem paliwa nie starczyło na długo. Od sierpnia rentowności stopniowo rosły, tak jak straty posiadaczy najdłuższych papierów. W lutym straty przeważyły nad zyskami w ujęciu 12-miesięcy i inwestorzy, wycofując środki z funduszy, przyczyniają się do przyspieszenia trendu wzrostowego (spadku cen), a skup obligacji przez Fed nie jest w stanie powstrzymać wzrostu rentowności. Jak wiemy z innych rynków, paniczne ruchy bywają silne, ale rzadko trwają długo. Pytanie brzmi, czy obecna fala zmieni cokolwiek w długim terminie?
Nihil novi
Trend spadkowy rentowności obligacji USA trwa już od ponad 40 lat i podobne skoki rentowności w krótkim okresie zdarzały się również w niedalekiej w przeszłości. Brexit i wygrana Donalda Trumpa wypchnęły rentowność 30-latek o 110 punktów w 2016 roku, kryzys grecki o 140 punktów w 2012 roku, 250 punktów zyskały zaś obligacje w ramach odbicia po kryzysie z lat 2007–2009 (spanikowani inwestorzy najpierw wyprzedawali akcje, kupując obligacje, a potem w jeszcze większym pośpiechu pozbywali się obligacji, by kupić za nie przecenione akcje – to właśnie ten ostatni ruch wyniósł rentowność o 250 punktów).
Możemy więc uznać, że dotychczasowy wzrost rentowności o 110 punktów w ramach korekty głównego trendu świetnie mieści się w doświadczeniach ostatnich 40 lat i – z pomocą Fedu – korekta ma większe szanse na zatrzymanie niż kontynuację. Która oczywiście nie jest całkowicie wykluczona. Trzeba jednak zastanowić się, jakie warunki są niezbędne do dalszej wyprzedaży obligacji.