Za nami pierwsza od lat obniżka stóp procentowych w strefie euro, z 4,5 do 4,25 proc. Od 2022 r. stopy poszły w górę z poziomu zero, co miało swoje konsekwencje dla rynku nieruchomości komercyjnych: w 2023 r. wartość transakcji na świecie mocno spadła, w Polsce o 66 proc., do 2 mld euro. Oczywiście trudno oczekiwać, żeby ta pierwsza obniżka o 0,25 pkt proc. bardzo mocno zmieniła sytuację, więc pytanie, do jakiego poziomu stopy musiałyby spaść, żeby można było mówić o prawdziwym ożywieniu – pewnie powrót do zera w najbliższym czasie nie jest możliwy...
To pytanie, które wymaga szklanej kuli, by odpowiedzieć. Trudno stwierdzić, jaki musiałby być ten spadek, żeby rzeczywiście ożywienie było bardzo znaczące i żebyśmy wrócili do wartości transakcji takich jak na początku lat 20. Ważne jest to, że dla rynku obniżka to dobry znak i miejmy nadzieję, że 0,25 pkt proc. to początek i w dalszej części roku zobaczymy jeszcze przynajmniej dwie obniżki, co rzeczywiście zaktywizuje rynek nieruchomości.
Wydaje mi się, że teraz wartość inwestycji będzie wynikać z tego, na ile sprzedający i kupujący są w stanie dopasować się z oczekiwaniami cenowymi. Na początku będziemy mieć pewnie więcej transakcji bardziej oportunistycznych (szukanie okazji, nastawienie na wyższy zwrot wynikający ze wzrostu wartości, ale i wyższe ryzyko – red.), które są obecnie negocjowane. Żeby dojść do dużych obrotów, potrzebujemy, żeby ten kapitał core’owy, czyli kupujący najdroższe nieruchomości (nastawiony na niskie ryzyko, głównie na stabilny zwrot z czynszów – red.), był aktywny – a do tego rzeczywiście potrzebne są znacznie większe obniżki. Nie oczekiwałabym więc, że 2024 r. będzie spektakularny, myślę, że odbicie rozpocznie się dopiero w przyszłym roku.
Rynek nieruchomości komercyjnych to bardzo dużo segmentów. Zacznijmy od biur, które przeżywają chyba najmocniejszy kryzys i jest to nie tylko kwestia wysokich stóp procentowych. Jakie tutaj są perspektywy?