Cena bitcoina skoczyła w ostatnich miesiącach z 3500 USD do ponad 8000 USD. Czy twoim zdaniem to początek kolejnej hossy czy taki „ruch pułapka”?
Wszystko podpowiada mi, że najgorsze już za nami, w tym sensie, że dołek już za nami i weszliśmy w rynek byka. Wiadomo jednak, jak to z bitcoinem bywa… Dla mnie jest on wciąż rodzajem socjologiczno-technologiczno-ekonomicznego eksperymentu. W tym kontekście nie zdziwiłbym się, gdyby jego kurs jeszcze mocno spadł. Wierze w niego w takim długim terminie, ale w tym krótszym wszystko może się zdarzyć.
Znajdujesz jakieś realne uzasadnienie dla tej ostatniej zwyżki? Niektórzy mówią, że to strach inwestorów przed Trumpem, a inni wskazują na cykliczność związaną z zaplanowanym na przyszły rok halwingiem (zmniejszenie nagrody za wykopanie bloku o połowę, red.).
Zacznę od tego, że rok 2018, to był dla bitcoina jeden z najbardziej aktywnych okresów, jeśli chodzi o to, co działo się z jego fundamentami. Mam na myśli zaangażowanie deweloperów i rozwój technologii. Jednocześnie to był okres bessy. Dlatego niektórzy twierdzą, że cena nie zdążyła jeszcze dogonić tych fundamentów. Niektórzy faktycznie wskazują też na halwing, o którym wspomniałeś.
Timing jest niesamowity…