Szacuje się, że średni dzienny wolumen BitMarketu wynosił w ostatnich tygodniach dziennie 3,4 mln zł. „Chip" ocenia, że na trzech powiązanych z giełdą adresach jest łącznie 1300 bitcoinów, czyli około 60 mln zł.
Trudno powiedzieć czy i ile klientom uda się odzyskać. Podstawowa działalność giełd kryptowalut, czyli obrót nimi, nie jest regulowana i licencjonowana. Jednak obrót zahacza o przepisy związane z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy (AML) a szczególnie o przepisy z zakresu usług płatniczych. De facto większość giełd takie usługi świadczy, mimo że stosownej licencji nie posiada. Chodzi o transakcje i przechowywanie środków klientów.
- To rynek nieregulowany ani nadzorowany, nikt nie wie czy giełda tego typu za wpłacone przez użytkownika pieniądze faktycznie kupiła kryptowalutę, czy tylko mu ją prezentowała w systemie a jego środki trafiły gdzie indziej – mówi nam jeden z prawników pragnący zachować anonimowość.
Zatem dla inwestorów ryzyko, oprócz samej zmiany notowań kryptowalut, stanowi też brak odpowiedniej kontroli nad tego typu giełdami i gwarancji bezpieczeństwa powierzonych im środków. – Nie ma żadnych standardów dotyczących obsługi klientów, organizacji ani płynności tak jak to jest w licencjonowanych instytucjach finansowych. Mamy do czynienia z dużą luką regulacyjną, ta działalność bazuje na zaufaniu, które trudno zweryfikować. Dlatego może dochodzić do różnych nieprawidłowości, np. braku separacji środków klientów od własnych pieniędzy giełd – dodaje nasz rozmówca. Ewentualnie, powołując się na przepisy o AML, kontrolę sprawdzającą stan faktyczny giełdy kryptowalutowej mógłby przeprowadzić Główny Inspektor Informacji Finansowej.
Nadzór ostrzegał
KNF wskazała kilka miesięcy temu, że banki nie powinny wspierać giełd kryptowalutowych ze względu na ryzyko ani lokować własnych środków w takie waluty. NBP i KNF w grudniu 2017 r. rozpoczęły akcję „Uważaj na kryptowaluty". Na początku stycznia 2018 r. Marek Chrzanowski, ówczesny przewodniczący KNF, odpowiedział na pytania o potrzebę regulacji prawnych tego rynku. Przyznał, że „kryptowaluty są produktem bardzo niedojrzałym, mającym dużo wad", ale to nie powód, by ograniczać jego działanie. – Mamy swobodę zawierania umów. Wydaje się, że ryzyko w tej chwili nie jest na tyle duże, żeby wchodzić w ten segment rynku, regulować go czy ograniczać możliwości zakupu tych towarów – podkreślał. Dodał, że jeżeli KNF zauważy „zalążek ryzyka systemowego", zastanowi się nad regulacjami.
Konfrontację z giełdami kryptowalutowymi prowadzą też polskie banki. Niektóre wypowiadały im umowy na obsługę rachunków, ale banki zaznaczają, że nie odmawiają klientom indywidualnym przeprowadzania wpłat na rachunki giełd bitcoinowych. Dalej posunęły się niektóre banki w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, które blokują klientom możliwość wykorzystania kart kredytowych do kupowania bitcoinów i innych kryptowalut.