We wtorkowe popołudnie kurs najbardziej popularnej kryptowaluty spadł z 9400 USD do 8600 USD, a na giełdzie BitStamp sięgał nawet 8000 USD. Tak nisko bitcoin nie był wyceniany od czerwca. W jego ślady poszła niemal cała „kryptowalutowa brać". Tylko w środę ethereum taniało nawet o 20 proc. do 156 USD, XRP o 15 proc. do 0,22 USD, litecoin o 14 proc. do 56 USD, a EOS nawet o 30 proc. do 2,5 USD. Kapitalizacja całego rynku w ciągu jednej doby stopniała z 251 mld USD do 222 mld USD.
Cisza przed burzą
Trzeba przyznać, że od kilku tygodni na rynku kryptowalut czuć było atmosferę wyczekiwania. Jeden z nagłówków na portali bithub.pl brzmiał nawet: „Cisza przed burzą na bitcoinie. Czy coś wielkiego wydarzy się w tym tygodniu?". Ten tajemniczy spokój podkręcały przede wszystkim dwa czynniki. Pierwszy to wyczekiwanie na uruchomienie handlu kontraktami na bitcoina na platformie Bakkt (23 września). Drugi to opisywana obok coraz węższa konsolidacja na wykresie, zamykająca się w formacji trójkąta. Gdy 16 września umieściłem na Twitterze wykres z naniesioną formacją i komentarzem, że sytuacja się zagęszcza, z przymrużeniem oka skomentował go prof. Krzysztof Piech. – Najpierw w dół, później do góry, później korekta, później trend boczny i tak w kółko – napisał. Na razie ten komentarz okazuje się proroczy, podobnie jak wspomniany nagłówek z bithub.pl. Bo spadek o prawie 10 proc. w 30 min można chyba z czystym sumieniem nazwać burzą... Kryptowalutowi synoptycy się nie mylili, ale nie do końca są przekonani, co wywołało to załamanie.
Zwiastuny załamania
Po fakcie zazwyczaj jesteśmy mądrzejsi i można doszukać się kilku zwiastunów burzy. W poniedziałek ruszył handel kontraktami na bitcoina na platformie Bakkt. Oczekiwania było ogromne, rzeczywistość okazała się brutalna. Obrót pierwszego dnia sięgnął zaledwie 2 proc. wolumenu wypracowanego w debiucie bitcoina na CME dwa lata temu. Tego dnia dochodzi też do tajemniczego załamania mocy obliczeniowej (tzw. hashrate) sieci bitcoina. Spadła o 40 proc., co mniej więcej sugeruje, że nagle 40 proc. górników postanowiło wyłączyć swoje komputery. Niektórzy mówią o błędzie w kalkulacji danych (hashrate jest wielkością szacowaną na podstawie czasu wydobycia bloku) inni o manipulacji wskazującej na słabość konsensusu Proof of Work oraz na to, że górnictwo coraz bardziej się monopolizuje. Do tego mieliśmy dużą liczbę wezwań do uzupełnienia depozytów zabezpieczających i wygasanie kontraktów na giełdzie BitMex. Platforma ta udostępnia swoim klientom instrumenty lewarowane, w których kryptowaluty są instrumentem bazowym. Przy takim zestawie negatywnych argumentów, trójkąt nie mógł zostać opuszczony inaczej niż dołem.
Widmo bessy?
Środa i czwartek przyniosły stabilizację rynku. Bitcoin oscylował przy 8500 USD, a kapitalizacja przy 225 mld USD. Do normy szybko wróciła też moc obliczeniowa. Powstaje więc pytanie, czy ostatnie problemy mają charakter przejściowy, czy otwierają drzwi do bessy? Analityk portalu coindesk.com Omkar Godbole wskazuje, że zasięg spadku to wsparcie 7500 USD. Z kolei Peter Schiff, szef Euro Pacific Capital, podzielił się na Twitterze (ma 166 tys. obserwujących) swoją prognozą spadku do 4000 USD. Ten ostatni scenariusz to widmo rynku niedźwiedzia. Gdyby okazało się prawdziwe, padnie podstawowa, bycza argumentacja mówiąca, że bitcoin będzie zyskiwał dzięki nadchodzącemu halwingowi oraz luźnej polityce banków centralnych. Wygląda więc na to, że bitcoin powoli wchodzi w fazę „sprawdzam"...