Zarówno indeks, jak i kontrakty wyrównują właśnie sesyjne szczyty. Ciekawie w czasie tego ruchu zachowuje się liczba otwartych pozycji na kontraktach. Przez całą sesję mamy łagodny spadek, który przyspieszył wraz ze wzrostem kursu kontraktów. To często wskazuje, że do góry rynek terminowy pchają przestraszone niedźwiedzie zamykające pozycje, a nie siła popytu. Taki sam wniosek można wysnuć z obserwacji rynku akcji, gdzie wzrost wynikał bardziej z odstawienia podaży (po przebiciu porannego dołka spadki mogłyby się nasilić) niż z siły popytu. Inna sprawa, że cały wczorajszy spadek to także wynik bierności, tyle że strony popytowej. Wszystko to utrudnia wiarygodną ocenę rynku, ale kalendarz danych makro i wyników spółek już na początku tygodnia zapowiadał takie męki. Tak więc nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że najwięksi gracze tylko spokojnie się tym trochę chaotycznym ruchom przyglądają. 36 37 MP