Powyborcza rzeczywistość w Polsce przynosi zmianę władzy. W dalszym ciągu nieoficjalne wyniki wyborów, które uwzględniają głosy przeliczone z 73 proc. komisji wyborczych, dają 41 proc. zwycięstwo i 205 mandaty w Sejmie Platformie Obywatelskiej oraz 32 proc. głosów i 166 mandatów dotychczas rządzącemu dotychczas Prawu i Sprawiedliwość.
Zwycięstwo uważanej za partię prorynkową Platformy Obywatelskiej, która powinna stworzyć koalicję rządową z PSL-em, to dobra wiadomość dla rynków finansowych. Z punktu kształtowania się kursu złotego jest to jednak czynnik bez większego znaczenia. I to z trzech powodów.
Po pierwsze, w ostatnich dwóch latach rynek walutowy skutecznie nauczył się funkcjonować w oderwaniu od czynników politycznych. Po drugie, wyniki wyborów nie stanowią dużego zaskoczenia w świetle ostatnich przedwyborczych sondaży. I po trzecie, dzisiejsze zachowanie polskiej waluty powinno być determinowane znacznie istotniejszymi impulsami płynącymi ze światowych giełd oraz z zachowania dolara, przy których wyniki wyborów, jeżeli nawet uznać że mają znaczenie, będą stanowić czynnik drugorzędny.
Piątkowa silna wyprzedaż na Wall Street, która następnie była kontynuowana na azjatyckich parkietach i ma dużą szansę sprowokować przecenę w Europie, prowadzi do wzrostu awersji do ryzyka i stanowi czynnik przemawiający za pozbywaniem się polskiej waluty.
Zupełnie przeciwstawnym impulsem jest kontynuacja przeceny dolara na świecie, będąca następstwem weekendowego szczytu G7, gdzie nie udało się wypracować wspólnego stanowiska w kwestii słabego dolara i mocnego euro. To sprawiło, że w nocy kurs EUR/USD sięgnął nowego rekordu wszech czasów na poziomie 1,4347 dolara, dając impuls do obserwowanego obecnie niewielkiego spadku USD/PLN i EUR/PLN.